Ruch na autostradzie donikąd. Wnioski po meczu ze Stalą

Miało być łatwo i przyjemnie, a wyszło jak zawsze. Ruch Chorzów mierzył się ze Stalą Stalowa Wola i zamiast skończyć serię meczów bez zwycięstwa, zechciał podać przeciwnikom pomocną dłoń. Ci z przyjemnością się jej chwycili, wygrali 3:1 i wykonali ważny krok w stronę utrzymania w Betclic 1 Lidze. Szanse na to zdarzenie są już pewnie większe, niż utrzymanie posady przez trenera Ruchu, Dawida Szulczka. Jego drużyna jest bowiem tylko cieniem znacznie lepszego klubu, który kibice pamiętają z pierwszej części sezonu. Najgorsze jest jednak to, że w Chorzowie źle wyglądają nie tylko wyniki, ale po prostu wszystko, co związane z grą Niebieskich. Naprawdę nie wygląda to dobrze, a w pomeczowych wnioskach wymieniamy kilka grzechów głównych ekipy z Górnego Śląska.

1. Obrona? A po co to komu?

W Chorzowie nie minął nawet kwadrans od pierwszego gwizdka arbitra, a już obie drużyny miały na koncie po jednym trafieniu. W obu sytuacjach bardzo dobrze zachowali się strzelcy, którymi byli Kelechukwu Ibe-Torti i Daniel Szczepan. Prawda jest jednak taka, że bramki nie padłyby, gdyby nie fatalna postawa defensorów obu ekip. Przy golu dla Stali zawalił bowiem Andrej Lukić, któremu Sebastian Strózik z łatwością odebrał piłkę tuż przed bramką. Dzięki temu zdołał dograć do Ibe-Tortiego. Wychowanek ŁKS-u będąc oko w oko z golkiperem nie miał już innego wyjścia niż zdobycie bramki, czego bez problemów dokonał.

REKLAMA

Nie minęło wiele czasu, a już ogromnego błędu dopuścili się także obrońcy po drugiej stronie boiska. Stracili piłkę we własnej tercji defensywnej i zrobili to na tyle pechowo, że Mateusz Szwoch dopadł do futbolówki na skrzydle i był praktycznie niepilnowany. Nie tylko on był pozbawiony opieki przeciwników. Także Szczepan skorzystał z zamieszania, uwolnił się od bardzo powierzchownego krycia i pokazał się koledze z drużyny. Otrzymał celne dośrodkowanie i bez problemów wpisał się na listę strzelców. Przy obu golach obrońcy występowali więc głównie w roli dostarczycieli rozrywki kibicom. Zamiast bronić dostępu do bramek, wręcz zachęcali oni przeciwników do stworzenia zagrożenia. Z tego powodu w 13. minucie meczu było już 1:1.

2. „Wysoki poziom” gry

W grze brakowało płynności, a obie drużyny stanowczo zbyt często decydowały się na podnoszenie piłki w powietrze. Z tego powodu składnych, wielopodaniowych akcji było jak na lekarstwo, a zamiast nich mnóstwo było serii główek czy dalekich wybić. Taki scenariusz pasował przede wszystkim Stali. Za sprawą rwanej gry Ruch nie mógł przejąć inicjatywy i zepchnąć rywali pod własne pole karne. Zamiast tego piłka raz po raz szybowała wiele metrów ponad murawą, minuty mijały, a Stal była coraz bliżej wywiezienia przynajmniej jednego punktu ze Stadionu Śląskiego.

Ostatecznie skończyło się jeszcze bardziej pozytywnie, bo zwycięstwem zespołu przyjezdnych! Stal powinna za nie podziękować przede wszystkim bramkarzowi gospodarzy, Jakubowi Bieleckiemu, który wyszedł do długiej piłki i oddał ją rywalowi. Był nim Sebastian Strózik, który oczywiście posłał futbolówkę do opuszczonej bramki i do asysty dołożył jeszcze trafienie swojego autorstwa.

Drugim zawodnikiem z okazałymi osiągnięciami indywidualnymi był Ibe-Torti, który w 89. minucie strzelił swoją drugą bramkę. Obaj panowie z pewnością najbardziej cieszą się jednak nie ze swoich statystyk, ale z liczby punktów Stali w tabeli. Jest ona już tylko o 2 „oczka” mniejsza od dorobku pierwszej ponad strefą spadkową Kotwicy Kołobrzeg. Stal wciąż jest więc w grze o utrzymanie, a wolne tempo zdobywania punktów przez drużyny z dołu stawki tylko gra na korzyść piłkarzy z województwa podkarpackiego.

3. Ruch na autostradzie donikąd

Ruch Chorzów jest klubem, który w 2025 roku nie zaznał jeszcze smaku zwycięstwa. Taki wynik w połowie kwietnia to po prostu upokorzenie dla zespołu, który miał walczyć o awans do Ekstraklasy, a zamiast tego konsekwentnie spada w ligowej tabeli. Pewnym wytłumaczeniem złej passy Niebieskich może być jednak fakt, że w ostatnich tygodniach mierzyli się oni z wymagającymi rywalami. Zdecydowanie nie można powiedzieć tego jednak o Stali, która jako czerwona latarnia ligi wydawała się po prostu idealnym rywalem do przełamania. Także ona była jednak zbyt mocna dla Ruchu, który najwyraźniej przyzwyczaił się już do notorycznych porażek.

Ruchowi nie tylko się to nie udało, ale nie było nawet blisko sukcesu. Podopieczni Dawida Szulczka nie wydawali się nawet szczególnie zainteresowani zwycięstwem. Powinno być ono dla nich niemalże sprawą życia lub śmierci. Bez nagłej poprawy gry drużyny obecny sezon będzie po prostu jednym wielkim rozczarowaniem, a kryzys może tylko się pogłębiać. Po rywalizacji ze Stalówką ciężko szukać pozytywów, bo chorzowianie sprawiali wrażenie ludzi grających na alibi albo zmuszonych do wyjścia na boisko. Ruchu, nie tędy droga! Szczególnie, jeśli ma ona prowadzić – kiedykolwiek, bo już raczej nie w tym sezonie – w stronę awansu do Ekstraklasy…

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,848FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ