Najmniej zdobytych goli w całej lidze i 13 zdobytych punktów po 14 meczach. To przedstawiona w skrócie sytuacja Lecce, z którym w 15. kolejce Serie A mierzyła się AS Roma. Wygrana była dla rzymian wręcz koniecznością, bo i oni jak na razie zajmują miejsce w dolnej części ligowej stawki. Teoretycznie nawet słabsza forma Romy nie powinna odbierać im roli zdecydowanego faworyta, ale gospodarze przez długi czas wcale nie grali wybitnie. Ostatecznie jednak najważniejszy jest korzystny wynik i sposób, w jaki gospodarze poradzili sobie z ogromną ofensywną niemocą.
Roma od początku była groźna
Gdyby ktoś oglądał mecz nie wiedząc, jakie drużyny w nim występując, mógłby wręcz domyślać się, że to mecz pucharowy między ekipami z różnych lig. Wyższość Romy była bowiem aż nazbyt widoczna, a klub ze stolicy Włoch od samego początku robił wszystko, by zwycięstwo było jedyną możliwą opcją. Blisko pierwszego trafienia był Paulo Dybala, ale jego strzał głową zdołał obronić Wladimiro Falcone. Inna sprawa, że zrobił to bardzo nieporadnie, interweniując na raty i ocierając się o idiotyczną stratę bramki. Udało mu się tego uniknąć, ale gospodarze szybko wykreowali kolejną szansę. Tym razem była ona jeszcze lepsza. Stephan El Sharaawy zagrał z imponującą dokładnością do wybiegającego na wolną pozycję Alexisa Saelemaekersa. Belg dopadł do piłki i kopnął ją obok wychodzącego golkipera tak umiejętnie, że ta spokojnie wturlała się do bramki. Po pierwszym kwadransie było już więc 1:0 dla gospodarzy, a zespół przyjezdnych wydawał się pozbawiony jakichkolwiek argumentów.
Niedosyt polskich wątków
Mecze zagranicznych rozgrywek polskiemu kibicowi ogląda się znacznie przyjemniej, gdy może zawiesić oko na swoim rodaku występującym w którejś z drużyn. Dziś nie byliśmy jednak rozpieszczani, a na Stadio Olimpico zaledwie na 10 minut zameldował się reprezentujący AS Roma Nicola Zalewski. Jego sytuacja w klubie nie jest zbyt różowa, bowiem od kilku spotkań pełni rolę rezerwowego. Na plac gry nie wbiegł także Filip Marchwiński, a przyczyną jego absencji była kontuzja. Zresztą nawet będąc w pełni sił były zawodnik Lecha Poznań wcale nie otrzymuje wielu szans na pokazanie swoich możliwości. Od letniej przeprowadzki na Półwysep Apeniński zaliczył zaledwie 199 minut gry, z których połowa miała miejsce w niewiele znaczących meczach towarzyskich. Marchwiński może być więc rozczarowany swoją sytuacją w klubie z Apulii.
Odrobinę uśmiechu mogła jednak dostarczyć mu 38. minuta meczu jego ekipy z Romą. To właśnie wtedy Lassana Coulibaly z Lecce dynamicznie wpadł w pole karne i został sfaulowany! Roma mogła więc stracić prowadzenie na własne życzenie. Goście nie byli bowiem w stanie zrobić absolutnie nic ciekawego w ofensywie, a nagle jej snajper – Nikola Krstovic – stanął oko w oko z bramkarzem. Co ciekawe, jak do tej pory na 3 wykonywane przez niego karne w Serie A, aż 2 zostały obronione przez bramkarzy! Tym razem było jednak inaczej. Krstovic uderzył tuż pod poprzeczkę i było już 1:1.
Co miał na myśli Saul Abdulhamid? 🤨
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) December 7, 2024
Po rzucie karnym sprokurowanym przez gracza Romy mamy remis na Stadio Olimpico! ⚽️ Perfekcyjnie wykonana jedenastka autorstwa Nikoli Krstovicia! 🎯👌
Zapraszamy do Eleven Sports 1! 🔥 #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/Qfp969sO5V
Absurdalny remis
Do przerwy Roma była w posiadaniu piłki przez 59 proc. czasu gry. Oddała także 9 strzałów i miała 2 rzuty rożne. Podopieczni Claudio Rarierego wyglądali też zwyczajnie lepiej technicznie. Mają ogromną jakość, którą widać na każdym kroku w kreowaniu ataku pozycyjnego. To wszystko nie ma jednak żadnego znaczenia, skoro po tak dobrze statystycznie wyglądającej połowie Roma ma na koncie tyle samo goli, co tragiczne Lecce. Lecce, którego jedynym uderzeniem był właśnie rzut karny z końcówki pierwszej części meczu. Gdyby nie on, Lecce byłoby zupełnie bezbarwne. W konkretach wypadło jednak równie dobrze, co Roma, bo drużyna z Rzymu nie potrafiła wykorzystywać swoich szans. Kolejne akcje mogły się podobać, ale nie kończyły się upragnionym drugim trafieniem dla Giallorossich. Podania były piękne, pomysły na rozegranie piłek – zaskakujące, ale brakowało strzałów, a także osoby, która gwarantowałaby solidną finalizację.
Po wznowieniu gry jej przebieg stał się jeszcze bardziej groteskowy. Lecce aż prosiło się o stratę gola, a ich defensywa była niesamowicie dziurawa. Ale spokojnie, Roma wcale nie chciała strzelać goli… Pudła, strzały wprost w bramkarza i inne tego typu fajerwerki mnożyły się w niewyobrażalny sposób. Jedynym, który potrafił znaleźć drogę do siatki, był… obrońca! Chodzi o Gianlukę Manciniego, który „szczupakiem” strzelił gola i wyręczył swoich wyjątkowo nieporadnych partnerów z ofensywy. Wszyscy miłośnicy Romy mogli odetchnąć z ulgą. Po niezliczonej ilości prób wreszcie udało się ponownie wyjść na prowadzenie. Warto także zaznaczyć, że już drugą asystę – równie piękną co poprzednia – zaliczył Stephan El Sharaawy. 32-latek był najjaśniejszą postacią w ataku swojej ekipy.
𝐆𝐢𝐚𝐧𝐥𝐮𝐜𝐚 𝐌𝐚𝐧𝐜𝐢𝐧𝐢! 🎯
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) December 7, 2024
Jak przystało na kapitana! 💪 Świetne uderzenie głową obrońcy Giallorossich! ⚽️
AS Roma ponownie na prowadzeniu! 🔥 #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/6NFWELScJ2
Roma nie grała wspaniale, ale Lecce dało pokaz piłkarskiego frajerstwa
Piłkarze AS Romy, którzy co prawda nie grali dobrego meczu, ale zdołali znaleźć sposób na defensywę Lecce. Skorzystali z tego po raz kolejny w 66. minucie, kiedy swoją bramkę strzelił 20-letni Niccolo Pisilli. Ustalenie wyniku miało miejsce już w samej końcówce, kiedy padła czwarta bramka dla Romy. Tym razem młody Pisilli był asystentem, a więc ten mecz z pewnością długo zapadnie mu w pamięć. Samo trafienie tym razem zaliczył Manu Kone.
🎮 𝐈𝐃𝐄𝐀𝐋𝐍𝐈𝐄 𝐓𝐎 𝐑𝐎𝐙𝐄𝐆𝐑𝐀𝐋𝐈 𝐙𝐀𝐖𝐎𝐃𝐍𝐈𝐂𝐘 𝐑𝐎𝐌𝐘! 😍
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) December 7, 2024
Do siatki trafia Niccolo Pissili! 🎯
Drugie trafienie 20-latka w Serie A staje się faktem! 👏 #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/WmHZDKfwl5
Trudno krytykować drużynę po wysokiej wygranej, ale czujemy się w obowiązku to zrobić. No bo czy zadowolenie się jednobramkowym prowadzeniem, doprowadzenie do durnego karnego, a potem męczarnie przy próbach strzelenia kolejnych goli nie są skrajną głupotą? Uważamy, że Roma pokazała błędy tłumaczące, dlaczego jest tak nisko w tabeli Serie A. Inna sprawa to jeszcze gorsze słowa, które możemy posłać w kierunku Lecce. Dziś było ono niewiele znaczącym tłem dla swoich rywali. Nie mamy wątpliwości, że gdyby tak grające Lecce trafiło na trudniejszych przeciwników w lepszej dyspozycji, oglądalibyśmy jeszcze bardziej jednostronne widowisko. W końcu już nawet z Romą, której przez długi czas praktycznie nic nie wychodziło, wynik i przebieg meczu są przykre dla przyjezdnych. Z kolei dobre nastroje muszą towarzyszyć piłkarzom Romy. Teraz mankamenty w ich grze nie mają wielkiego znaczenia. Najważniejsze są 3 punkty, dzięki którym zespół Nicoli Zalewskiego wskakuje na i tak bardzo niskie 11. miejsce w ligowej tabeli.