Rewanżowy mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów pomiędzy Chelsea a Realem Madryt wydawał się być przesądzony. The Blues pomimo gigantycznych kwot wydanych na transfery nie radzą sobie w rodzimej lidze, a tydzień temu ulegli na Santiago Bernabeu dwoma bramkami. Nadzieja umiera ostatnia i tylko ona sprawiła, że kibice zgromadzili się tłumnie na Stamford Bridge.
Festiwal zmarnowanych okazji
Spotkanie rozpoczęło się spokojnie, choć widać było, że to gospodarzom bardziej zależy na zdobyciu bramki. W 10. minucie spotkania świetną szansę na zdobycie bramki miał Kante, lecz jego strzał z woleja minął bramkę Courtois o metr. Z upływem czasu podopieczni Franka Lamparda grali z coraz większym animuszem, wierząc, że mogą odwrócić losy tego dwumeczu. Nie powstrzymał ich nawet groźny strzał Rodrygo, który obił zewnętrzną część bramki londyńczyków. Czas mijał, a duża ilość wrzutek w pole karne Królewskich nie znajdowała adresata. W akcjach Niebieskich brakowało dokładności w wykończeniu. Tuż przed przerwą Cucurella miał bardzo dobrą okazję do zdobycia bramki, lecz bardzo dobrze interweniował bramkarz gości. W konsekwencji tego wszystkiego do przerwy w Londynie nie padła żadna bramka.
Po zmianie stron doszło do wymiany ciosów
Gra toczyła się od jednej bramki do drugiej, ale to Chelsea miała lepsze okazje do zdobycia gola. Najlepszą z nich był strzał Kante z kilku metrów, który ostatecznie zablokował Rudiger. Gospodarze atakowali coraz mocniej i doprowadziło to do zabójczej kontry Realu. Rodrygo pomknął bokiem boiska niczym autostradą, po czym dograł piłkę do środka. Tam trochę przypadkowo znalazł ją Vinicius, który odegrał z powrotem do Rodrygo. Brazylijczyk z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce. The Blues próbowali jeszcze odrobić straty, lecz wraz z upływem czasu kończyła się również ich cierpliwość, przez co często dopuszczali się fauli. W 80. minucie, gdy mecz powoli zbliżał się do końca, Los Blancos kilkoma podaniami rozklepali ospałą obronę Chelsea, po czym Rodrygo wszedł z piłką do bramki, zupełnie jakby grał na osiedlowym orliku. Angielska drużyna została upokorzona na własnym stadionie i mogła już właściwie się położyć. Nic nie było w stanie zmienić oblicza tego dwumeczu.
Real przechodzi do półfinału, w którym najprawdopodobniej zmierzy się z inną angielską drużyną – Manchesterem City. Drużyna Ancelottiego drugi rok z rzędu wyeliminowała Chelsea na etapie ćwierćfinału Champions League. Jeżeli chodzi o ekipę Franka Lamparda to obecny sezon jest nie do uratowania. Po zawirowaniach związanych z właścicielem, trenerem i składem potrzeba dużo czasu, aby ułożyć zespół. Być może Niebieskich czeka podobna droga do tej, którą przebył Arsenal. Marzenia o Lidze Mistrzów trzeba odłożyć w przyszłość.
Autor: Emil Świątek