Rocha on fire! „Święta Wojna” dla Radomiaka!

Zmagania w 9. kolejce PKO BP Ekstraklasy rozpoczął pojedynek Radomiaka Radom i Korony Kielce. Choć dla przeciętnego kibica ten pojedynek wydawał się być mało interesujący, na tle starcia Pogoni z Legią, o tyle dla ludzi mieszkających na tych terenach był bardzo istotny. Nie bez powodu tam jest nazywany „Świętą Wojną”. Radomiak jak na razie radzi sobie bardzo słabo – zdobył tylko 6 punktów i po 8 kolejkach zajmował 16. miejsce (1 mecz zaległy). Lepiej wiedzie się Koronie, która zgromadziła o 3 oczka więcej i znajdowała się na 11. pozycji. Oprócz tego kielczanie wyjeżdżali do Radomia z passą 4 meczów ligowych bez porażki. Faworytem bukmacherów w tym starciu była ekipa z Mazowsza, choć przyjezdni z Ziemi Świętokrzyskiej nie byli pozbawieni szans.

Mecz do jednej bramki

Jak na pojedynek derbowy przystało, początek był bardzo otwarty. Co prawda jedynie ze strony Radomiaka, ale jednak liczy się sam fakt. Od gwizdka otwierającego mecz Warchoły przejęły inicjatywę i kontrolę nad piłką. Posiadanie piłki zostało kompletnie zdominowane przez podopiecznych Bruno Baltazara. Na efekty trener długo nie musiał czekać. W 7. minucie Jan Grzesik zagrał górą do Leonardo Rochy, a snajper z Portugalii strzałem głową otworzył wynik starcia. Został przy tym stratowany przez golkipera Korony, lecz na szczęście nic poważnego się nie stało. Kibice z Radomia cieszyli się z jednobramkowego prowadzenia tylko 5 minut, potem rezultat się znowu zmienił. Nie stracili jednak powodów do radości. Peglow nie najlepiej opanował piłkę po podaniu Michała Kaputa, lecz zdołał oddać strzał. Wyszło cudownie – mierzoną podcinką wrzucił piłkę za kołnierz Xavierowi Dziekońskiemu.

REKLAMA
źródło: Canal+ Sport/X

Na papierze zanosiło się na przed meczem na wyrównany pojedynek. Jednakże już od samego początku to przypominało bardziej starcie Bayernu z Dinamem Zagrzeb w Lidze Mistrzów. Korona na boisku nie istniała. Jedna drużyna parła do przodu i czuła się nienasycona dwubramkową przewagą. Druga zaś… no, nie istniała. 1 strzał w ciągu 30 minut, w dodatku niecelny, jest dowodem na to, że Korona w żaden sposób nie zagrażała rywalom. Kielczanie dali o sobie znać wtedy, kiedy Martin Remacle bezsensownie kopnął w kostkę Jana Grzesika. Piłkarze Radomiaka z kolei byli na boisku wyluzowani, choć ich czujność nie została uśpiona. Podopieczni trenera Baltazara nie grali już aż tak żywiołowo, jak w pierwszym kwadransie. Jednakże nie oszukujmy się – nie da się grać na takiej intensywności przez 90 minut. Ich przewaga, a wręcz hegemonia wciąż nie podlegała wątpliwościom. Na przerwę ekipa z Mazowsza zeszła przy wyniku 2:0.

Rocha w gazie!

Mniejsza intensywność gry Radomiaka najprawdopodobniej wynikała ze zmęczenia na pewnym poziomie. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że tuż po rozpoczęciu drugiej połowy radomianie podwyższyli prowadzenie? Jacek Zieliński chyba skwitował grę swoich podopiecznych milczeniem, bowiem Korona nie wyciągnęła żadnych wniosków z pierwszej połowy. Grzesik dobrze wrzucił piłkę w pole karne, gdzie czekał Rocha. Portugalczyk w powietrzu jest nie do powstrzymania – zanotował dublet oraz 8. trafienie w tym sezonie Ekstraklasy. Dla zrozumienia formy, w jakiej jest Rocha, oto ciekawostka statystyczna – na tym etapie zdobył już 50% tyle bramek, co Ilja Szkurin w poprzednim sezonie.

źródło: Canal+ Sport/X

Wkrótce potem mogło być już nawet 4:0. Peglow miał szansę, podobnie jak kolega z drużyny, wpisać się na listę strzelców po raz drugi. Oddał płaski strzał na dalszy słupek, lecz w niego trafił. Na dobitkę czekał już Rocha, lecz na drodze napastnika stanął jeden z defensorów Korony. Radomiak robił na boisku, co chciał. Korona z kolei prezentowała się na murawie jak tyczki w gierkach treningowych przed meczem w serii gier FIFA/EA FC. Zero reakcji, przeszkadzania, niszczenia zabawy gospodarzy. Tak było do 60. minuty, bo wtedy Korona wreszcie zaczęła pokazywać sobą coś więcej, niż bylejakość.

Potężny skok Radomiaka w tabeli Ekstraklasy

Ach, jak człowiek czasami da się oszukać… Korona od 60. minuty była w stanie wywrzeć presję na rywalach. Wcześniej udało jej się nawet oddać strzał, i to celny, a konkretniej zrobił to Mariusz Fornalczyk. Jak się potem okazało, to był szczyt możliwości podopiecznych Jacka Zielińskiego. Kibice na zielono przy Struga bawili się przednio i z niecierpliwością odliczali do końcowego gwizdka. Do końca pozostały ostatnie minuty, Radomiak prowadził trzema bramkami i nic nie wskazywało na to, że Korona jeszcze podejmie rękawicę. Tu musiałby się wydarzyć kataklizm, żeby Warchoły przegrały ten mecz.

Przy 4:0 te szanse na odrobienie strat przez Koronę jeszcze zmalały, choć wcześniej już były znikome. W 79. minucie Radomiak wyprowadził dobrą kontrę, a długie podanie pod polem karnym dostał Guilherme Zimovski. Zagrał on potem do Rochy, a Portugalczyk zrobił to, co umie najlepiej. Hat-trick, 9. trafienie w lidze, kolejny cios wyprowadzony pogrążonemu przeciwnikowi. Cały Leonardo Rocha, proszę państwa!

Nie ma co się rozwodzić nad tym meczem. Radomiak zdeklasował rywali z Kielc. Rozbił, zdemolował, starł w pył – określeń na to spotkanie nie brakuje. Podopieczni trenera Baltazara rozegrali kapitalne zawody, w pełni zasługując na tak okazałe zwycięstwo. Korona z kolei zagrała zupełnie bezpłciowo. Gdyby gra Scyzorów była jedzeniem, to Magda Gessler rzuciłaby talerzem w ścianę na drugim końcu restauracji. Dzięki temu występowi, a w szczególności indywidualnym popisom Rochy oraz Grzesika Radomiak awansował w tabeli PKO BP Ekstraklasy aż o 6 pozycji – na 10. miejsce.

Radomiak Radom – Korona Kielce 4:0 (Rocha 7′, 46′, 79′, Peglow 12′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,725FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ