Robert Lewandowski pokazał, że niemożliwe nie istnieje. Udowodnił, że w Polsce także może urodzić się piłkarz klasy światowej.
Dorastałem w czasach, w których określenie „polski piłkarz” nie brzmiało dumnie. O drużynie Kazimierza Górskiego słyszałem jedynie z opowieści dziadka. Oczywiście, emocjonowałem się rozgrywkami polskiej ligi, jednak jak się później okazało, piłkarze nierzadko wychodząc na murawę, wiedzieli, jaki wynik został kupiony/sprzedany. Ukraińcy mieli swojego Andrija Szewczenko, Czesi Pavla Nedveda. W Polsce trudno było identyfikować się z jakimkolwiek zawodnikiem. Nawet jeśli media robiły z kogoś gwiazdę, to niewiele znaczyła ona w skali globalnej. Nigdy nie przypuszczałbym, że pewnego dnia będę pisać tekst o polskim piłkarzu, który zdobędzie tytuły mistrzowskie w Niemczech i Hiszpanii. Sięgnie po trofeum Ligi Mistrzów, a w elitarnej Champions League uzbiera 100 trafień.
Żeby zrozumieć skalę wtorkowego osiągnięcia Lewego, warto spojrzeć w statystyki. W całej historii Ligi Mistrzów tylko trzech piłkarzy osiągnęło setkę trafień. Obok polskiego napastnika dokonali tego Leo Messi (129) oraz Cristiano Ronaldo (140). Portugalczyk swojego setnego gola strzelił w 137 występie w Champions League, Leo Messi w 123. Lewandowski potrzebował 125 występów. Lewy nie odstaje statystycznie od dwóch zawodników uważanych za najlepszych w dziejach futbolu. O czym rzadko się mówi — Robert jest ledwie rok młodszy od Lionela. Kiedy jednak Argentyńczyk od lipca 2023 roku występuje w przeciętnej MLS, Polak walczy o koronę króla strzelców LaLiga oraz Ligi Mistrzów.
Lewandowski zapisał się w historii futbolu
Porównywanie Lewandowskiego do innych polskich piłkarzy mija się z celem. Żaden inny rodzimy piłkarz nie przekroczył nigdy granicy 11 trafień w Lidze Mistrzów. Ba! Tylko 5 innych strzeliło więcej niż 3 gole w tych rozgrywkach. Oczywiście, starsi kibice mogą pamiętać gol Jacka Krzynówka przeciwko Realowi Madryt. Ówczesny zawodnik Bayeru Leverkusen zanotował jednak ledwie 7 występów w Champions League. Przez wiele lat gole polskich piłkarzy w silniejszych rozgrywkach były dla polskich kibiców świętem. Tym bardziej trudno wyobrazić sobie, że Robert Lewandowski tylko w Lidze Mistrzów osiągnął granicę 100 trafień.
Gdy piszę ten tekst, media społecznościowe zdominowane są wpisami dotyczącymi Lewego. Nie ograniczają się one jednak do komplementów ze strony polskich kibiców. Ba, odnoszę wrażenie, że rodzimi fani są tymi najbardziej krytycznymi. Tymczasem piłkarski świat nie ma żadnych wątpliwości. Robert Lewandowski to jeden z najlepszych napastników XXI wieku. Zapracował na Złotą Piłkę, co więcej — nadal pracuje i wydaje się mocnym kandydatem w kolejnej edycji.
Gdy Leo Messi i Cristiano Ronaldo zeszli już ze sceny wielkiego futbolu, Polak nadal udowadnia swoją wielkość. Jest liderem klasyfikacji Złotego Buta, a jego FC Barcelona należy do grona faworytów wszystkich rozgrywek, w których bierze udział. Być może właśnie w tym tkwi sekret Lewego. Wielu polskich piłkarzy miało swój moment, po którym wracało do bycia średniakami. Wielkość Roberta trwa od wielu lat, a Lewandowskiemu nadal mało. Wciąż chce zrobić wszystko, by wejść na szczyt. Tak jak mój dziadek opowiadał mi o Deynie czy Lubańskim, tak pewnie kiedyś opowiem swoim wnukom o chłopaku, który w ekstraklasowym debiucie strzelił pięknego gola piętą i o którym dziś mówi cały piłkarski świat.