Prawdziwy hit 30. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Główny faworyt do mistrzostwa polski Jagiellonia Białystok podejmowała na własnym stadionie Pogoń Szczecin. Goście zmotywowani po domowej porażce z Piastem Gliwice i z Kacprem Smolińskim w podstawowym składzie. Gospodarze natomiast ze świadomością, że mają wszystko w swoich nogach i pewnie zmierzają po najważniejsze trofeum w tym sezonie.
Pierwsza połowa warta hitu
Już na początku meczu doskonałą sytuację miał Afimico Pululu, ale uderzył minimalnie obok słupka. Zdecydowanie początek spotkania należał do gospodarzy i to oni powinni już prowadzić w tym pojedynku. Wszystko zmieniło się jednak w 15. minucie gry. Fantastyczne podanie od Biczachcziana i rajd Kamila Grosickiego, którego nikt nie dogonił i pewnie pokonał Alomerovicia. Pogoń Szczecin wyszła na prowadzenie w tym spotkaniu, mimo że warunki wcześniej dyktowali podopieczni Adriana Siemieńca. Do wyrównania w 24. minucie gry doprowadził Afimico Pululu, który potrzebował do tego kilku sytuacji, ale w końcu się wstrzelił. Doskonała asysta Nene, który świetnie wyłożył piłkę napastnikowi Jagiellonii. Kolejna doskonała okazja Pogoni Szczecin, po doskonałej piętce „Grosika”, jednak Koulouris fatalnie wykończył i uderzył prosto w bramkarza Jagiellonii. W końcówce pierwszej połowy zdecydowanie zwolniło nam tempo tego spotkania. Jednak jeszcze przed przerwą do radości miejscową publiczność doprowadził Jesus Imaz. Świetnie dośrodkowanie Bartłomieja Wdowika i uderzenie głową hiszpańskiego napastnika. Działo się!
Pogoń mocno naciskała, ale nie dała rady
Druga połowa rozpoczęła się od doskonałego strzału Biczachcziana, ale jeszcze lepszej interwencji Alomerovicia. Jagiellonia Białystok ma słabe kwadransy drugiej części meczu i w tym spotkaniu idealnie to zostało zobrazowane. Po dośrodkowaniu Kamila Grosickiego z rzutu różnego do wyrównania doprowadził Leo Borges. Kolejne minuty mijały nam zdecydowanie pod dyktando gości, którzy chcieli powalczyć o komplet punktów na trudnym terenie. W 69. minucie gry przez chwilę było 3:2 dla Pogoni, jednak słusznie na spalonym złapany został Koulouris. Obaj trenerzy coraz bardziej mieszali w swoich składach, wprowadzali rezerwowych zawodników na murawę, ale nie byli w stanie zmienić rezultatu tego spotkania. Doskonąłą piłkę meczową w ostatniej akcji meczu zmarnował Dominik Marczuk i zdecydowanie może sobie pluć w brodę za tą sytuację.
Remis 2:2 nie satysfakcjonuje żadnej z ekip, które wybiegły dziś na boisko. Jagiellonia jeszcze musi mieć głęboko schowane szampany, a Pogoń mimo tego, że w drugiej połowie była lepsza, to nie zdołała zdobyć trzech oczek w tym meczu. Dla podopiecznych Jensa Gustafssona najważniejsze spotkanie zostanie rozegrane jednak 2 maja na Stadionie Narodowym, gdy powalczą o Fortuna Puchar Polski z Wisłą Kraków.