Raków zatrzymany przez Jagiellonię! Lech znowu ma wszystko w swoich nogach

Raków Częstochowa był o 270 minut od zdobycia drugiego w historii klubu mistrzostwa Polski. Świętowanie mogło rozpocząć się wcześniej, jednak przy założeniu, że Lech Poznań nie zaliczy żadnej wpadki, piłkarze Marka Papszuna musieli po prostu wygrać trzy ostatnie ligowe mecze. O ile starcia z Koroną Kielce i Widzewem Łódź – przynajmniej w teorii – nie powinny sprawić Medalikom większych problemów, o tyle niepowodzenie w spotkaniu z Jagiellonią Białystok mogło wygenerować ogromną szansę dla Kolejorza. Lider PKO BP Ekstraklasy chciał jednak udowodnić swoją wyższość, pokonując ustępującego mistrza.

Pierwsza połowa? Prawie wzorowa w wykonaniu Rakowa

Kibice z Poznania przez pierwsze 45 minut mogli zagryzać paznokcie, obserwując rozwój zdarzeń. Jagiellonia nieźle weszła w mecz, ale mniej więcej po kwadransie do głosu doszedł Raków. Częstochowianie osiągnęli przewagę, którą udokumentowali golem Iviego Lopeza po wcześniejszym dośrodkowaniu Ericka Otieno. Warto zaznaczyć, że ledwie 4 minuty wcześniej Sławomir Abramowicz uratował Jagiellonię przed stratą gola, w kapitalny sposób zatrzymując uderzenie Stratosa Svarnasa. Po 30-35 minutach gry wszystko wskazywało na pewne zwycięstwo gospodarzy, którzy narzucili swój styl gry.

REKLAMA

Piłkarze Adriana Siemieńca mieli spory problem z dobrze dysponowanym rywalem, ale w doliczonym czasie gry pierwszej połowy uśmiechnął się do nich los. Fran Tudor chciał zablokować strzał, a piłka trafiła go w rękę. Arbiter w nieco niepozornej sytuacji podyktował jedenastkę, którą na gola wyrównującego zamienił Afimico Pululu.

Wydawało się, że gospodarze mają mecz pod kontrolą, jednak na przerwę schodzili jedynie z remisem. Co więcej, w 56. minucie Tudor zobaczył drugą żółtą kartkę, skazując swoich kolegów na grę ponad 30 minut w osłabieniu. Żeby było ciekawiej, chwilę później arbiter uznał, że Jean Carlos Silva był faulowany przez Norberta Wojtuszka. Początkowo podyktowana jedenastka została jednak anulowana — faul miał miejsce przed polem karnym.

Jagiellonia dała szansę Lechowi

Jagiellonia nie była w stanie wykorzystać swojej przewagi. Nie można było wykluczać scenariusza, w którym Raków Częstochowa zdoła strzelić jeszcze jednego gola i wymęczyć wygraną. W 80. minucie Ivi Lopez zagrał jednak piłkę ręką w polu karnym, co skończyło się kolejną podyktowaną jedenastką i kolejnym trafieniem Pululu. Z trybun można było usłyszeć gromkie okrzyki „złodzieje”, ale trudno czepiać się decyzji arbitra (przynajmniej na gorąco, bez większych analiz). Raków Częstochowa na własne życzenie potknął się na ostatniej prostej przed metą. Miał wszystko w swoich nogach, prowadził z Jagiellonią, kontrolował mecz. Mimo to kończy go z zerowym dorobkiem punktowym.

Niedzielny mecz Legii Warszawa z Lechem Poznań będzie spotkaniem o mistrzostwo Polski. Jeśli Kolejorz pokona odwiecznego rywala, na dwie kolejki przed końcem sezonu wyprzedzi Raków Częstochowa. Pytanie, czy ekipa z Wielkopolski psychicznie wytrzyma tak wymagające zadanie? Zapowiada się kapitalne spotkanie o gigantycznym znaczeniu dla losów tytułu mistrzowskiego.

Raków Częstochowa — Jagiellonia Białystok 1:2 (Ivi Lopez 28′ – Pululu 45+4′, 83′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,886FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ