Raków traci punkty w Kielcach. Wszystko rozstrzygnie się za tydzień

Korona Kielce mogła na swoim boisku wydatnie pomóc Lechowi Poznań w kwestii walki o mistrzostwo Polski. Po pierwszym kwadransie w stolicy Wielkopolski wszyscy fani byli przeszczęśliwi. Raków Częstochowa dał jednak radę wrócić do meczu. Końcowy rezultat oznacza, że mistrza Polski poznamy dopiero w ostatniej kolejce PKO BP Ekstraklasy.

Zgodnie z zapowiedziami, w 4. minucie z boiska zszedł Piotr Malarczyk. Było to oficjalne pożegnanie wychowanka Korony Kielce i zasłużonego dla klubu gracza. W barwach żółto-czerwonych 33-latek zagrał 232 razy.

REKLAMA

I jeśli Raków Częstochowa rozmyślał, jak może potoczyć się mecz w Kielcach, to w rzeczywistości wydarzył się chyba ten najbardziej niepożądany. Korona sprytnie dała grać rywalom w piłkę, aby wykorzystać swoje błyskotliwe skrzydła do tworzenia przewagi. Atak i dogranie Mariusza Fornalczyka udało się jeszcze jakoś wybronić, ale z szarżą Wiktora Długosza defensywa częstochowian już sobie nie poradziła. Były zawodnik Rakowa nie dał się dogonić Adriano Amorimowi i sytuacyjnym strzałem posłał piłkę poza zasięgiem ramion Kacpra Trelowskiego. Bardzo pasywnie zachował się także Zoran Arsenić, który przy bardziej zdecydowanej reakcji miałby pewnie szansę na zablokowanie uderzenia.

Po golu kielczanie znów wrócili do swojego grania – czekali cierpliwie na kontrataki. Podopieczni Marka Papszuna ruszyli do ataku i zepchnęli Koronę do głębokiej defensywy. Mieli jednak ogromny problem z przebiciem się przez gęsto postawione zasieki, zaś uderzenia z dystansu do nazwania ich „celnymi” miały daleko.

Gospodarze nie pękali w szykach defensywnych, a od czasu do czasu potrafili stworzyć zagrożenie szybkim wyjściem. Strzał Dawida Błanika obronił Trelowski, za to w końcówce Długosz wybrał źle, gdy uderzał nad bramką, zamiast wyłożyć futbolówkę Fornalczykowi.

Strzeboński wyciągnął pomocną rękę

Szczęście uśmiechnęło się do Medalików po przerwie. W 57. minucie do rzutu karnego, podyktowanego za faul Miłosza Strzebońskiego na Adriano Amorimie, podszedł Jonatan Braut Brunes i pewnie zamienił go na gola. Remis powodował, że mecz zaczynał się od początku.

A przez to zarówno Trelowski, jak i Rafał Mamla musieli się mieć na baczności. Pierwszy obronił strzał z bliska Yevgeniya Shikavki, a drugi skutecznie odbił uderzenie Patryka Makucha.

Raków dążył do strzelenia zwycięskiej bramki, bo ona dałaby trzy punkty. Dzięki nim drużyna z Częstochowy mogłaby wywrzeć dodatkową presję na Lechu Poznań. Korona zaś niesiona dopingiem swoich kibiców broniła się, jakby od tego zależał jej byt w Ekstraklasie. Do kontrowersyjnej sytuacji doszło w 74. minucie, kiedy to w polu karnym Rakowa padł Marcel Pięczek. Sędzia Wojciech Myć uznał jednak, że Brunes nie przekroczył przepisów i nawet nie obejrzał sytuacji na VAR-ze.

Końcówka meczu to praktyczne oblężenie pola karnego, żeby nie powiedzieć bramki Mamli. Szczelna obrona powodowała, że Raków musiał uciekać się do dośrodkowań, które oczekiwanego skutku nie przynosiły. Kielecki mur do końca meczu nie pękł. Częstochowianie stracili punkty i wciąż muszą liczyć na potknięcie Lecha.

Korona Kielce – Raków Częstochowa 1:1 (Długosz 12′ – Brunes 57′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,938FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ