W poprzednim sezonie Raków Częstochowa był klubem, z którego w Europie mogliśmy być dumni. Wprawdzie od kompromitacji dzieliły ich tylko rzuty karne w ostatecznie wygranym dwumeczu z litewską Suduvą to następnie wyeliminowali znacznie bogatszy Rubin Kazań, a losy dwumeczu z Gentem rozstrzygnęły się dopiero w rewanżu na belgijskiej ziemi (pierwsze spotkanie Raków wygrał 1:0). Po zebraniu doświadczenia Raków przystępuje do walki o fazę grupową Ligi Konferencji po raz drugi. Tym razem znacznie lepiej przygotowany.
Dobry wynik mimo przeciwności losu
Poprzednią pucharową przygodę Rakowa trzeba traktować jako sukces i wynik, który został osiągnięty wbrew zaistniałym okolicznościom. Choć klub z Częstochowy słynie z tego, że jak na polskie warunki jest bardzo dobrze zarządzany i świetnie poukładany to na eliminacje do europejskich pucharów po ledwie dwóch sezonach gry w Ekstraklasie było ciężko się przygotować. Po pierwsze – Raków swoich domowych meczów nie mógł rozgrywać na własnym stadionie, ponieważ ich obiekt nie spełniał wymagań. Tymczasowym domem na grę w Europie został stadion miejski w Bielsku-Białej, oddalony o około 2 godziny drogi od Częstochowy, na którym piłkarze klubu wcześniej nie rozgrywali żadnych spotkań (oprócz Milana Rundicia, który był zawodnikiem Podbeskidzia).
Problemy natury organizacyjnej nie były jedynymi, z którymi musiał zmagać się sztab szkoleniowy z Markiem Papszunem na czele. Raków miał silną pierwszą jedenastkę, ale z czasem zaczęły pojawiać się kontuzje, więc światło dziennie ujrzał brak szerokiej kadry. Na pierwsze spotkanie z Suduvą trener wystawił taką oto jedenastkę:
- Kovacevic – Tudor, Arsenic, Niewulis, Rundic, Kun – Poletanovic, Lederman – Ivi Lopez, Cebula – Musiolik
W następnych spotkaniach pucharowych Papszun dziury na środku obrony w obliczu absencji najpierw Rundicia, a później Arsenicia musiał łatać Tudorem. Miejsce Chorwata na wahadle zajmował z kolei Mateusz Wdowiak, który – jak pokazał miniony sezon – znacznie lepiej radzi sobie ustawiony wyżej. Jak krucha była to konstrukcja dobrze pokazał mecz w 2. kolejce Ekstraklasy z Jagiellonią, kiedy Papszun dał odpocząć podstawowym piłkarzom i zespół przegrał 0:3. Raków miał szczęście, że później władze Ekstraklasy zgadzały się na przełożenie meczów w ramach 4. i 5. kolejki. Inaczej fala kontuzji mogłaby być jeszcze bardziej bolesna.
Raków zadbał o szeroką kadrę
Teraz Raków również przełożył ligowe spotkanie pomiędzy dwumeczem z Astaną, jednak patrząc na to, jak szeroką kadrę zbudował to podobne problemy jak przed rokiem nie powinny im grozić. Przeanalizujmy sobie pozycja po pozycji, jak prezentuje się głębia składu częstochowian (pogrubioną czcionką oznaczeni zawodnicy, którzy dołączyli do zespołu w tym okienku, a kursywą piłkarze, którzy w minionym sezonie Ekstraklasy nie przekroczyli 500 minut):
- Bramkarz: Vladan Kovacevic, Kacper Trelowski, Xavier Dziekoński
- Środkowi obrońcy: Zoran Arsenic, Milan Rundic, Tomas Petrasek, Andrzej Niewulis, Bogdan Racovitan, Oskar Krzyżak, Jordan Courtney-Perkins, Stratos Svarnas
- Prawe wahadło: Fran Tudor, Deian Sorescu, Wiktor Długosz
- Lewe wahadło: Patryk Kun
- Środkowi pomocnicy: Giannis Papanikolaou, Ben Lederman, Valeriane Gvilia, Igor Sapała, Szymon Czyż
- Skrzydłowi/ofensywni pomocnicy: Ivi Lopez, Mateusz Wdowiak, Fabio Sturgeon, Marcin Cebula, Daniel Szelągowski, Vladislav Kochergin
- Napastnicy: Vladislavs Gutkovskis, Sebastian Musiolik, Fabian Piasecki
Jak widać – kadra prezentuje się naprawdę solidnie. U części zawodników mała liczba rozegranych minut w poprzednim sezonie to efekt kontuzji (Racovitan, Sapała i nadal leczący się Cebula), a znajdziemy też przypadki graczy, którzy dołączyli zimą lub nawet wiosną i ubiegła runda przebiegała dla nich pod znakiem aklimatyzacji (Czyż, Kochergin). Nie licząc bramkarzy Marek Papszun ma nieco ponad 20 piłkarzy, którym śmiało może zaufać. Nawet przy kilku kontuzjach pozostaje spore pole manewru. Jedynym słabym punktem jest – klasycznie – lewe wahadło, gdzie od dłuższego czasu nie ma zmiennika dla Patryka Kuna. 27-latek ostatnio miał drobny uraz i nie zagrał na inaugurację sezonu Ekstraklasy, ale na dzisiejsze spotkanie z Astaną ma być gotowy. Pod jego nieobecność na lewe wahadło został przesunięty Fran Tudor i widać było, że nie jest to dla niego naturalna pozycja. Jakość ataków z lewego skrzydła znacząco spadła.
Myślenie do przodu
Jedną z niewielu mądrych rzeczy, jakie powiedział Dariusz Mioduski to fakt, że kadrę na puchary buduje się nie latem, a zimą. Właściciel Rakowa, Michał Świerczewski wyszedł z podobnego założenia. Piłkarze sprowadzeni w tym okienku są spokojnie wprowadzani do zespołu. Żaden z nich nie zagrał w wyjściowym składzie w próbie generalnej przed Astaną, czyli meczu z Wartą. Kluczowymi ruchami w kontekście przygody w Europie nie jest kupno żadnego zawodnika, a zostawienie tych, którzy w tym zespole już byli. Tych, którzy dwukrotnie zdobyli wicemistrzostwo, puchar oraz Superpuchar Polski. Dodatkowo przekonano dwie gwiazdy zespołu do przedłużenia kontraktu. Vladan Kovacevic i Ivi Lopez mogli szukać bardziej korzystnych sportowo lub finansowo ofert, jednak zostali na dłużej w Częstochowie. W przeciwieństwie do wielu polskich klubów zadbali o to, aby nie stracić żadnych graczy podczas reprezentowania Ekstraklasy na arenie międzynarodowej.
Ze składu, który rok temu rozpoczynał pucharową batalię w Europie dziś w klubie nie ma tylko Marko Poletanovicia. Jego miejsce zajął Giannis Papanikolaou, który przyszedł do Częstochowy ubiegłego lata i ma za sobą świetny sezon. Trzon drużyny stanowią piłkarze, którzy w klubie są już od dłuższego czasu, a nowe twarze na nich naciskają. Przykładowo Bogdan Racovitan wykorzystał problemy zdrowotne Niewulisa oraz Petraska, wskoczył do składu i spisuje się świetnie. Deian Sorescu w rundzie wiosennej w wielu meczach udowadniał, że nieprzypadkowo Raków wyłożył na niego 800 tysięcy euro. Kochergin i Czyż dali dobre zmiany w meczu z Lechem. Nabytki z zimy dopiero teraz mają stanowić o sile całego zespołu.
Raków zbudował szeroką i wyrównaną kadrę, co – jak od lat się przekonujemy – jest konieczne przy grze co 3 dni. Przez ten rok pierwszy skład Rakowa niewiele się zmienił, ale kadra całego zespołu wygląda o wiele bardziej okazale. Na ewentualne absencje Marek Papszun jest przygotowany. No chyba, że zabraknie akurat Patryka Kuna.