Brunes zaczyna strzelanie. Pierwszą ofiarą GKS Katowice

W pierwszej kolejce nowego sezonu PKO BP Ekstraklasy nie obyło się bez niespodzianek. W piątek dwie drużyny z podium poprzedniego sezonu poniosły porażki, a w sobotę na ogranie faworyta miał także GKS Katowice. Na Górny Śląsk przyjechał bowiem Raków Częstochowa, który ma swoje problemy. Kontuzje kluczowych graczy i brak Gustava Berggrena, który finalizuje swój transfer za ocean, w odniesieniu pierwszego w sezonie zwycięstwa jednak nie przeszkodziły.

Każdy zespół przyjeżdżający do Katowic może się spodziewać, że ekipa gospodarzy cytując klasyka „tanio skóry nie sprzeda”. Raków od początku podjął rękawicę i na poziomie fizyczności to spotkanie stało na wysokim poziomie. Mnóstwo było starć bark w bark i interwencji wślizgami. Jeśli chodzi o zagrożenie pod bramką rywala, to więcej okazji na strzelenie gola do przerwy miała ekipa Medalików. Wbić piłki do bramki się nie udało, ale parokrotnie było naprawdę blisko.

REKLAMA

Michael Ameyaw notował strzały obok bramki, w bramkarza, a udało mu się nawet raz ustrzelić zawodnika, który stał na linii bramkowej. Prócz Polaka niecelnie główkował jeszcze Jonatan Braut Brunes i po wrzutce Frana Tudora prawie samobója strzelił sobie Arkadiusz Jędrych – Dawid Kudła był jednak na posterunku. Pod polem karnym GieKSy się kotłowało dosyć często, lecz nie zawodziło wypełnianie pola karnego i obrona światła bramki. W drugą stronę z konkretniejszych okazji w pamięć zapadła jedna. A to dlatego, że Jędrych zdołał na raty pokonać Kacpra Trelowskiego. Euforia na stadionie szybko umilkła, bo sędziowie zasygnalizowali pozycję spaloną kapitana gospodarzu, co dodatkowo zostało potwierdzone po konsultacji z wozem VAR.

Raków dobrze rozpoczął drugą połowę

Wizualnie to częstochowianie byli stroną przeważającą i zdołali to potwierdzić niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy. Piłkę w polu karnym dostał niekryty Brunes, a Norweg takich okazji nie zwykł marnować. Wicemistrz Polski od 51. minuty był na prowadzeniu.

GieKSa została w szatni i nie była po przerwie konkurencyjną drużyną. Goście na boisku czuli się coraz swobodniej i mieli coraz więcej miejsca. Gra – tak jak w pierwszej połowie – toczyła się przede wszystkim na połówce gospodarzy. Wypady pod bramkę Trelowskiego były rzadkością. Jakby tak podsumować, to raz zrobiło się cieplej piłkarzom i kibicom Rakowa. W polu karnym z piłką dobrze obrócił się Aleksander Buksa, a następnie oddał płaski strzał w kierunku dalszego słupka. Bramkarz częstochowian tylko odprowadził piłkę wzrokiem, zaś ta minęła nieznacznie bramkę. Chwilę później kapitalną okazję do strzelenia gola miał Amorim, ale zaliczył pudło kolejki (a może nawe tsezonu). Chyba nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak Portugalczyk z dwóch metrów nie zdołał trafić w bramkę. W ostatnich minutach doliczonego czasu gry sprawdzany był jeszcze potencjalny rzut karny dla Rakowa, ale okazało się, że Kudła najpierw odbił piłkę ręką, a dopiero później trafił w nogę Rochy.

Raków dojechał z jednobramkowym prowadzeniem do końca i zainkasował trzy punkty na – bądź co bądź – trudnym terenie. Teraz w Częstochowie mogą się skupić na czwartkowym meczu eliminacji europejskich pucharów ze słowacką drużyną MSK Żilina.

GKS Katowice – Raków Częstochowa 0:1 (Brunes 51′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    110,792FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ