Legia Warszawa jak na razie osiąga najlepsze wyniki z naszych drużyn w eliminacjach do europejskich pucharów. Mimo to jeszcze nie zdecydowała się na przełożenie meczu Ekstraklasy, a spotkanie z Puszczą Niepołomice rozgrywała po zwycięstwie z duńskim Brøndby (3:2). Była to także okazja do rehabilitacji dla podopiecznych Goncalo Feio. Po zeszłotygodniowej porażce z Piastem Gliwice (1:2) musieli udowodnić kibicom, że była to tylko jednorazowa wpadka. Jedyne co udowodnili, że Puszcza to nie Brøndby. I że mamy potencjalnych kandydatów do flopów transferowych.
Jeśli ktoś się zastanawiał, co specjalnego szykuje Tomasz Tułacz, aby osiągnąć przewagę nad zespołem ze stolicy, to chyba dowiedzieliśmy się tego przed meczem. Czysto teoretycznie sucha trawa w pełnym słońcu powinna nieco przeszkadzać w płynnym graniu. Trener Puszczy jest znany z tego, że ma dosyć niekonwencjonalne sposoby na szukanie detali, którymi mógłby zaskoczyć rywala. Ale tego jeszcze chyba nie było.
Postrzelali sobie chłopaki
Pomimo że Legioniści wyszli z chęcią udowodnienia czegoś, to pierwszą groźniejszą sytuację stworzyła sobie Puszcza. Po rzucie z autu goście nie potrafili dobrze wybić piłki, więc po dośrodkowaniu Dawida Abramowicza i zgraniu piłki głową, tuż przed bramką stanął Michail Kosidis. Grek z trzech metrów nie trafił nawet w bramkę. Niewykorzystane okazje się lubią mścić, a ta konkretna zemściła się bramką Ryoya Morishity. Japończyk płaskim uderzeniem z dystansu pokonał Kewina Komara i strzelił swoją drugą bramkę w barwach Legii. Pierwszą zdobył przed paroma dniami w Kopenhadze.
Wojskowi prowadzili w Krakowie, lecz nie wyciągali wniosków. Kolejny wyrzut z autu znów zasiał popłoch pod bramką Kacpra Tobiasza, a Ruben Vinagre dostał piłką w rękę. Pan Paweł Malec bez chwili zawahania wskazał na wapno, a rzut karny na bramkę zamienił Artur Craciun. Tobiasz miał piłkę na rękach, lecz nie zdołał zapobiec utracie gola. Mecz zaczął się od nowa.
Słowo rehabilitacja odgrywa dzisiaj główną rolę, gdyż w 22. minucie postanowił odkupić swoje winy portugalski defensor. Vinagre dograł z prawej strony dochodzącą do bramki piłkę, a do siatki skierował ją Blaz Kramer. Mocno pomógł w tej sytuacji także Artur Jędrzejczyk, który uchylił się i przepuścił piłkę, a ta dotarła do Słoweńca. Tu też należą się słowa uznania dla napastnika Legii. Już praktycznie dwiema nogami był poza klubem. Transfer upadł, a Kramer notuje świetne liczby w zespole Goncalo Feio.
Mecz od początku miał szalone tempo, które po bramce Kramera lekko opadło
Obie drużyny szukały swoich sytuacji, lecz nie były to jakieś klarowne okazje. Wydawało się, że do przerwy może się już nic nie zmienić, aż Claude Goncalves zanotował bardzo głupią stratę niedaleko swojego pola karnego. Jakov Blagaić dobrze spressował Portugalczyka, zabrał mu futbolówkę i strzałem sprzed pola karnego pokonał Tobiasza.
Błąd Goncalvesa to kolejny dowód, że nie rozpoczął tego sezonu za dobrze. A trener Legii za dużego wyboru na jego pozycję nie ma, po urazie Jurgena Celhaki w czwartkowym meczu. Na przerwę obie drużyny schodziły przy wyniku remisowym, który chyba bardziej zadowalał gospodarzy.
Puszcza wyglądała lepiej
Największy problem Legii był taki, że nie potrafiła przejąć kontroli nad meczem. Nie od dziś wiadomo, że zespół Puszczy jest bardzo niewygodnym i nieprzyjemnym rywalem. Chcąc odnieść sukces w rywalizacji z ekipą Tomasza Tułacza, trzeba narzucić swoje granie. Stołeczna drużyna zrobić tego nie potrafiła. W drugiej połowie Puszcza potrafiła zagrozić, wyprowadzając kontratak czy korzystając ze swoich ulubionych wrzutów z autu. Właśnie taka niefrasobliwość Legii doprowadziła do tego, że Puszcza Niepołomice znów miała szansę na gola. Rafał Augustyniak zaraz po wejściu nie zauważył w polu karnym Kosidisa i trafił go w nogę. Swojego kolegę z zespołu uratował jednak Kacper Tobiasz, który obronił uderzenie Lee Jin-Hyuna. Można zarzucić polskiemu bramkarzowi, że wpuszcza zbyt dużo bramek, ale w kluczowych momentach potrafi przytrzymać Legię przy życiu.
Trzeba przyznać, że to był naprawdę dobry mecz Puszczy
Niepołomiczanie próbowali grać piłką, tworzyli sobie szansę i stwarzali Legii wiele problemów. Piłkarze z Warszawy nie wyglądali dzisiaj najlepiej na boisku, jakby nie mogli znaleźć rytmu potrzebnego do ogrania Puszczy. Nawet wpuszczenie Marca Guala czy Migouela Alfareli nie pomogło. Jak to się mówi – Legia nawet nie wyglądała. Widać to było zarówno na boisku, jak i w statystykach. Myślę, że nie będzie kontrowersją, jeśli napiszę, że Puszcza zasługiwała na więcej, a Legia powinna się cieszyć z tego punktu. W końcówce Legioniści stworzyli sobie jeszcze dwie groźne sytuacje, ale wciąż to Puszcza wyglądała pod tym względem lepiej na przestrzeni drugich 45 minut. Gospodarze mieli w drugiej połowie o wiele więcej z gry i tylko brak celności, szczęścia lub interwencje Kacpra Tobiasza nie pozwoliły im na zgarnięcie kompletu punktów. Może faktycznie zadziałała ta sucha murawa?
Na ten moment można szukać wytłumaczeń i usprawiedliwiać się grą w pucharach. Dopóki Legia dobrze osiąga wyniki w Europie, to można jej więcej wybaczyć. Problem pojawi się wtedy, jak nie będzie pucharów i trzeba będzie nadrabiać to, co się potraciło na początku sezonu. Ciekawe tylko, co powie na konferencji Goncalo Feio tym razem.