Po niemrawej inauguracji sezonu Wisła udała się do Rzeszowa w poszukiwaniu pierwszych trzech punktów na boiskach I ligi. Miejscowa Resovia po przegranym meczu w Sosnowcu nie zamierzała jednak niczego Białej Gwieździe ułatwiać.
Początkowe minuty tego meczu zostaną zapamiętane dzięki pięknym strzałom na obie bramki
O ile jednak atomowe uderzenie Kwietnia (i późniejszą dobitkę) zdołał obronić Biegański, tak już fantastyczny wolej Michała Żyry z 18. minuty został zamieniony na gola. Gospodarze powinni wyrównać kilka minut później, znów jednak na wysokości zadania stanął Mikołaj Biegański, zatrzymując strzał Karpińskiego. Między innymi dzięki swojemu bramkarzowi Wisła na przerwę schodziła ze skromnym, ale niezwykle cennym prowadzeniem.
Bartosz Kwiecień był podczas tego meczu niezwykle aktywny. Do groźnego strzału z dystansu i żółtej kartki dorzucił… sfaulowanie kolegi z drużyny. Początkowo wydawało się, że dla Rubena Hoogenhouta skończy się to nawet kontuzją, ostatecznie jednak zawodnik Resovii wrócił szczęśliwie na murawę.
Początek drugiej połowy zwiastował niemałe emocje. Najpierw kolejną dobrą okazję zmarnowała Resovia. Chwilę później to Wiślacy wpakowali piłkę do siatki, jednak bramka ta została nieuznana po interwencji VARu. Podobnie jak przed przerwą, spotkanie było bardzo wyrównane. Resovii brakowało jednak konkretów, Wisła z kolei długo nie potrafiła postawić kropki nad i. Zmieniło się to w 79. minucie, gdy po rzucie rożnym bramkę zdobył Łasicki.
Była to dla Białej Gwiazdy niełatwa przeprawa, Wiślacy jednak mogą cieszyć się z cennego zwycięstwa
To dopiero druga wygrana Wisły za kadencji Jerzego Brzęczka, byłemu selekcjonerowi musiał dziś zatem spaść z serca nie kamień, a sporej wielkości głaz. Nie zmienia to faktu, że pomimo kilku przebłysków (Żyro, Duda, Łasicki) przed krakowianami wciąż jest ogrom pracy, by zacząć przekonywać swoją grą.