Walter Mazzarri ma bardzo ciężki powrót na ławkę trenerską Napoli. W rozgrywkach ligowych jego zespół wygrał tylko z Atalantą. Po tym przyszły porażki z Interem i Juventusem, w których „Azzurri” nie byli w stanie strzelić gola. Na szczęście dla kibiców tego klubu udało się uratować wyjście z grupy w rozgrywkach Champions League. Mistrzowie Włoch zaczęli się osuwać w tabeli przez wcześniej wspomniane porażki, dlatego mecz z Cagliari wydawał się idealnym momentem na gonienie swoich rywali. Piłkarze Claudio Ranieriego bronią się przed spadkiem i do meczu przystępowali jako 16. zespół ligowej tabeli.
Brak skuteczności
Gospodarzom na pewno w pierwszej połowie nie można odmówić chęci do strzelania goli. Piłkarze Waltera Mazzarriego emanowali pewnością siebie i odwagą w grze. Można było śmiało stwierdzić po pierwszych minutach meczu, że gol dla „Azzurrich” to tylko kwestia czasu. Jednak ten nie padł. Mistrzowie Włoch bili głową w mur. Nie potrafili znaleźć drogi do bramki swojego rywala. Napór z ich strony był jak najbardziej imponujący, lecz nic konkretnego z tego nie wynikało. Siedzący na ławce trenerskiej Walter Mazzarri mógł tylko się zastanawiać, co się dzieje z jego piłkarzami i dlaczego nie potrafią strzelić gola.
Goście próbowali się odgryzać, lecz ich ataki w ogóle nie powinny być porównywane do tych, które prezentowali piłkarze Napoli. Po prostu byli słabszym zespołem i z pewnością nieraz zastanowili się w trakcie pierwszej połowy, jakim cudem jeszcze nie przegrywają. Gospodarze mogli mieć tylko i wyłącznie do siebie pretensje. Można było odnieść wrażenie, że taki napór prędzej czy później zakończy się trafieniem dla mistrzów Włoch. Nie da się praktycznie całe spotkanie bronić bezbramkowego remisu. Cagliari zresztą robiło to bardzo słabo. Nie bez powodu tyle sytuacji potrafili sobie stworzyć „Azzurri”. Kompletnie nie mieli pomysłu na to jak wyglądać lepiej w tym meczu i spróbować zawalczyć o coś więcej niż jak najmniejszą porażkę.
W końcu przyszły gole
Zamiast wyglądać coraz lepiej, to Napoli wyglądało coraz gorzej. Wciąż atakowali swoich rywali, lecz ich ataki z minuty na minutę prezentowały się bardziej ślamazarnie. Brakowało w nich tej werwy, co w pierwszej części spotkania. Nie było już takiego dążenia do strzelenia gola. Dlatego też Cagliari, widząc postawę swojego przeciwnika na początku drugiej części spotkania, szukało swoich okazji. Jednak tak jak zawsze w przypadku słabszych drużyn (z całym szacunkiem) brakowało zachowania zimnej krwi. Gospodarze musieli wziąć się do roboty jeśli chcieli uniknąć kompromitacji.
Tak też się stało. W 69. minucie na ratunek swojemu zespołowi przyszedł Victor Osimhen. Mario Rui świetnie wrzucił piłkę i Nigeryjczyk głową skierował piłkę do siatki. Snajper Napoli, gdy tylko dostanie dobre dośrodkowanie to wie, co z tym zrobić. Piłkarze Waltera Mazzarriego zasłużyli na tego gola jak mało kiedy. Dążyli do tego od początku spotkania. Owszem były przestoje, lecz grali do końca. Było to widać, po tym jak gospodarze cieszyli się po strzeleniu tego upragnionego gola. Tak jakby spadł im kamień z serca. Teraz trzeba było pójść po kolejne trafienia i zachować koncentrację.
Cios za cios
Jednak to zadanie okazało się zbyt trudne dla gospodarzy. Ich radość potrwała zaledwie trzy minuty. Tak naprawdę piłkarze Claudio Ranieriego przeprowadzili pierwszą akcję po stracie bramki i w 72. minucie gola wyrównującego zdobył Leonardo Pavoletti. Mecz zaczynał się od nowa. Napoli na własne życzenie najpierw nie wykorzystywało okazji, by trzy minuty później dać sobie strzelić wyrównującego gola.
Minęły kolejne trzy minuty i Napoli znów prowadziło. W 75. minucie na ponowne prowadzenie mistrzów Włoch wyprowadził Khvicha Kvaratskhelia. Po golu dającym kontakt Cagliari piłkarze Waltera Mazzarriego wyglądali jak wściekłe psy, które nie zamierzają odpuszczać i chcą ponownie być drużyną prowadzącą. Od pewnego momentu mecz zamienił się w bokserski ring. Jedni i drudzy wyprowadzali ciosy i nie zamierzali odpuszczać. Piłkarze obu ekip wyglądali jak na wojnie i przez chwilę nie była już widoczna wcześniej wspominana różnica klas.
Napoli dopięło swego
Gospodarze musieli uważać, by po raz drugi nie wymknął im się spod kontroli korzystny wynik. Cagliari nie zamierzało się poddawać i nie przypominało zespołu z pierwszej połowy. Wtedy to podopiecznych Claudio Ranieriego było tylko stać na bronienie dostępu do własnej bramki. W drugiej połowie o wiele chętniej zapędzali się pod bramkę mistrzów Włoch, szukając swoich szans. Niestety dla nich nie zdołali strzelić drugiej bramki i musieli uznać wyższość swojego przeciwnika. Napoli dzięki temu zwycięstwu awansowało na czwarte miejsce w ligowej tabeli. Jednak by zakończyć 16. kolejkę na tej pozycji muszą liczyć na remis w spotkaniu Bologni z Romą. Dodatkowo siódma w tabeli Fiorentina traci trzy punkty do „Azzurrich” i w przypadku wygranej zrówna się liczbą punktów z piłkarzami Waltera Mazzarriego.