Walentynkowy wieczór, Super Piątek i starcie pierwszej z trzecią ekipą PKO BP Ekstraklasy — brzmiało jak plan idealny. Obie drużyny w poprzedniej kolejce przegrały swoje spotkania. Szkoda, że ten hit trochę zawiódł, ale to podopieczni Marka Papszuna z bardzo szerokimi uśmiechami mogli rozpocząć weekend. Lech robił wszystko, by w końcówce meczu doprowadzić do wyrównania, ale Raków udowodnił, że nie składa broni w walce o tytuł.
Trzy razy piłka w siatce, tylko jeden gol
Mecz nie porywał od pierwszych minut. Gra toczyła się głównie w środku pola, a obie ekipy miały pojedyncze sytuacje. Nic groźnego jednak z tego nie wynikało i golkiperzy obu drużyn nie mieli okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. Piłka w siatce po raz pierwszy wylądowała w 25. minucie gry, ale na sporym spalonym był Mikael Ishak. Chwilę później Jonatan Brunes powinni wyprowadzić Raków Częstochowa na prowadzenie, ale kapitalnie w bramce zachował się Bartosz Mrozek. Po raz kolejny piłka w siatce wylądowała w 38. minucie gry, ale tym razem w ofensywie faulował Gustav Berggren i sędzia Szymon Marciniak słusznie nie zaliczył tego trafienia.
Goście nabierali wiatru w żagle, ale świetnie interweniował bramkarz Lecha Poznań. Przy rzucie rożnym w doliczonym czasie pierwszej połowy nie miał jednak szans. Najlepiej w polu karnym gospodarzy zachował się Stratos Svarnas i to on perfekcyjnie skierował piłkę do siatki głową.
GOOOOL! Svarnas daje prowadzenie Rakowowi! 🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 14, 2025
Grek sprytnym strzałem głową pokonuje Mrozka tuż przed przerwą ⚽
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT, CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/xANsHHerhW
Lech gonił, ale nie dogonił
Na początek drugiej połowy bardziej „chciało” się Lechowi. Częściej bywali pod bramką swoich rywali, ale brakowało sytuacji, w których Kacper Trelowski musiałby interweniować. Po 60. minucie gry Raków Częstochowa wziął się do roboty. Jednak znowu wszystko zmieniło się gdy na murawie pojawił się Ali Gholizadeh, który rozruszał grę swojej drużyny. Tak jak w pierwszej połowie imponował swoimi interwencjami Bartosz Mrozek, tak w drugiej części gry Kacper Trelowski był pewnym punktem Rakowa Częstochowa.
W końcówce meczu trener Marek Papszun zdecydował się na całkowitą wymianę swojej formacji ofensywnej, co dało dobry efekt. Sporo krwi napsuł Leonardo Rocha, ale więcej goli w tym meczu nie padło. Raków Częstochowa może być z siebie bardzo zadowolony, bo to Lech dyktował warunki w drugiej części gry.
Lech Poznań — Raków Częstochowa 0:1 (Svarnas 45+1′)