Na roku rozbratu nie wyszedł dobrze ani Raków Częstochowa, ani Marek Papszun. Trener – mimo że była okazja – nie objął stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski oraz nie znalazł zatrudnienia za granicą, natomiast klub – choć przeżył historyczną pucharową przygodę w Lidze Europy – stracił mistrzostwo, zakończył sezon bez trofeum i nie wywalczył miejsca dającego prawo gry w eliminacjach europejskich pucharów. Zatrudniając ponownie Marka Papszuna w Rakowie cel na pierwszy sezon jest więc tylko jeden – odzyskanie tytułu mistrza Polski. Pierwsze kolejki pokazują, że to wcale nie będzie jednak łatwe zadanie.
Raków wrócił do podstaw
Pierwsze spotkania w obecnych rozgrywkach potwierdzają, że u Marka Papszuna są elementy, które nie podlegają dyskusji. Mowa tu o grze na odpowiedniej intensywności przez pełne 90 minut oraz realizacji zadań w grze bez piłki. To rzeczy, bez których zespół 50-letniego szkoleniowca nie może istnieć. W pierwszej kolejności Raków musi wypracować sobie przewagę nad rywalem samym bieganiem i intensywnością.
Pięć meczów obecnego sezonu potwierdza tezę, że Medaliki chcą wygrywać przede wszystkim tym, jak biegają bez piłki. Raków bardzo dobrze wypada w statystykach biegowych, jest świetnie zorganizowany i dzięki temu na początku tego sezonu Ekstraklasy jest najlepiej broniącym zespołem. W pięciu spotkaniach zachowali cztery czyste konta, tracąc zaledwie jedną bramkę. Średnia wartość goli oczekiwanych (xG) rywali wynosi 0,53/mecz, co jest najlepszym wynikiem w Ekstraklasie. Pięć meczów to oczywiście bardzo mała i niezbyt miarodajna próbka, ale wystarczająca, aby pokazać, że Raków broni znakomicie. Dla porównania – w trzech ostatnich sezonach najlepszy wynik w tej statystyce miał Raków Częstochowa, gdy zdobywał mistrzostwo i wynosił on 0,80/mecz.
Marek Papszun w swoim zespole bardzo szybko zbudował więc fundament, dzięki któremu jego zespół ma odpowiednią stabilność. Warto to docenić tym bardziej, że Papszun nie ma do dyspozycji wszystkich najlepszych obrońców. Ciągle niedyspozycyjny jest Zoran Arsenic, którego 50-latek w mistrzowskim sezonie uważał za najlepszego stopera w lidze. Niedawno kontuzję złapał Bogdan Racovitan, a wczoraj dopiero pierwsze minuty po wyleczeniu urazu zanotował Milan Rundic.
Problemy po drugiej stronie boiska
Nacisk na bieganie, organizację bez piłki i grę fizyczną siłą rzeczy musiał spowodować, że kosztem szczelnej defensywy ucierpi kreatywność zespołu. Raków po pięciu kolejkach ma tylko trzy strzelone gole, z czego wszystkie z beniaminkami (dwa z Motorem Lublin i jednego z GKS-em Katowice). Częstochowianie nie trafili jeszcze do siatki przeciwko zespołowi, który w poprzednim sezonie grał w Ekstraklasie. Nie zdobyli także żadnej bramki na własnym stadionie, gdzie z czystym kontem wyjeżdżały Cracovia oraz Lech Poznań. W ostatniej kolejce w wyjazdowym spotkaniu z Górnikiem również nie udało się pokonać bramkarza rywali. Pewnym problemem może być skuteczność, ponieważ Raków w każdym meczu tworzy sobie okazje, z których mogłyby paść gole, ale jak na ambicje tego zespołu ich liczba nie powala na kolana. W statystyce goli oczekiwanych (xG) w przeliczeniu na mecz (w ten sposób jest ona bardziej wiarygodna, ponieważ niektóre zespoły przełożyły swoje spotkania) zajmują 10. miejsce.
Raków na razie nie jest w stanie tworzyć przewagi nad rywalem działaniami z piłką. Ma problem z płynnym operowaniem futbolówką na połowie przeciwnika i przeniesieniem jej bliżej pola karnego. Pomysł na atak pozycyjny częstochowian często ogranicza się do dalekiego podania od któregoś ze środkowych obrońców na wolne pole lub zagrania na Patryka Makucha, który jest jednym z najlepszych napastników Ekstraklasy w pojedynkach powietrznych. W ten sposób podopieczni Papszuna nastawiają się na zebranie drugiej piłki i zawiązanie ataku w ostatniej tercji boiska. Raków nie szuka wyrafinowanej gry kombinacyjnej, czy zamęczania rywali długim utrzymywaniem się przy piłce (w pierwszych 5 kolejkach średnio 47% posiadania piłki – 12. wynik w lidze) oraz tkaniem wielopodaniowych akcji cierpliwie czekając aż rywal opadnie z sił i w defensywie pojawią się luki. Stosuje proste środki, ale… czy nie za prostych biorąc pod uwagę, jakim potencjałem dysponuje?
Kto ma strzelać bramki?
Dawid Drachal, Ante Crnac i Jean Carlos Silva. To lista zawodników, którzy w tym sezonie wpisywali się na listę strzelców dla Rakowa. Patrząc na kadrę zespołu trudno odpowiedzieć na pytanie, kto ma obecnie odpowiadać za trafianie do siatki. W poprzednim sezonie tylko siedmiu graczy strzeliło we wszystkich rozgrywkach ponad 3 gole, a czterech z nich nie ma już w klubie (Bartosz Nowak, Łukasz Zwoliński, Giannis Papanikolaou, Sonny Kittel). Ponadto John Yeboah, który stara się wymusić transfer nie zagrał w tym sezonie ani minuty. Zostali więc tylko Vladislav Kochergin oraz Ante Crnac. Ukrainiec jest natomiast jedynym zawodnikiem, który wcześniej współpracował z Markiem Papszunem i na którego można liczyć w zdobywaniu goli (Ivi Lopez ciągle leczy kontuzję).
Całe środowisko piłkarskie wie, jak specyficzny jest system Papszuna, w którym napastnik bardziej niż ze zdobywania goli rozliczany jest z pracy dla zespołu. Trafienia zawsze zapewniali jednak piłkarze grający obok napastnika. W tym okienku Raków wzmocnił się wieloma ofensywnymi piłkarzami. Makuch ostatnie dwa sezony w Ekstraklasie kończył z dorobkiem 5 i 6 goli, a jego rekord to 14 bramek na boiskach 1 Ligi. Jonatan Braut Brunes na poziomie drugiej ligi norweskiej w jednym sezonie zdobył 12 goli, ale w wyższych ligach (norweska i belgijska) nie przekroczył 6 trafień, choć jego czas gry był ograniczony. 22-letni Adriano Amorim w całej swojej seniorskiej karierze strzelił tylko 7 bramek. Dla 26-letniego Lazarosa Lamprou najlepszy dorobek strzelecki w jednym sezonie to natomiast 7 goli w Eredivisie. Marek Papszun nie ma więc łatwego zadania, aby z tych zawodników stworzyć zespół, który będzie maszynką do zdobywania goli.
Raków może stracić Ante Crnaca
Zawodnikami, którzy regularnie łamią schemat i tworzą przewagę indywidualną w obecnym Rakowie są lewy wahadłowy Jean Carlos Silva (rzadziej) oraz Ante Crnac (częściej). Chorwat nie jest jednak typowym napastnikiem, ma problemy z kończeniem sytuacji i Marek Papszun słusznie ustawia go na pozycji nr 10. Crnac swoimi zagraniami pomaga tworzyć zagrożenie czy wejść z piłką w pole karne, ale nie przekłada się to na regularne strzelanie goli. Co gorsza, 20-latek jeszcze w tym okienku może opuścić Częstochowę, ponieważ poważnie zainteresowany jest nim Werder Brema.
Dla Rakowa byłby to ogromny cios w kontekście walki o mistrzostwo. Marek Papszun musi mieć świadomość, że zespół powinien poprawić się w kreowaniu sytuacji bramkowych oraz w aspekcie kultury gry, ponieważ obecnemu Rakowa daleko do wersji drużyny, która w sezonie 2022/23 pozamiatała ligę i odebrała złote medale za mistrzostwo Polski. Jeśli większość piłkarzy nie jest w stanie decydować o losach meczu tworząc przewagę indywidualną to trener musi stworzyć system, dzięki któremu osiągną tą różnicę w sposób kolektywny. Marek Papszun zaczął od defensywy i gry bez piłki, ale z czasem również będzie musiał zadbać o to jak jego piłkarze prezentują się w fazach gry, gdy piłkę posiadają. W przeciwnym wypadku odzyskanie mistrzostwa będzie tylko możliwe, dzięki słabości pozostałych konkurentów.