Był 13 sierpnia 2022 roku. Casemiro siedział w domu i oglądał mecz klubu, którego miał zostać nowym zawodnikiem w najbliższej przyszłości. Manchester United – bo o nim mowa – po porażce z Brighton (1:2) w pierwszej kolejce właśnie kompromitował się na Brentford Community Stadium przegrywając 0:4. „Powiedz im, że ja to naprawię” – napisał do swojego agenta Brazylijczyk. Dziś, niecałe pół roku po tym zdarzeniu, śmiało możemy napisać, że ze swoich słów się wywiązał.
Czas na adaptację
Mimo problemów, jakie targały Manchesterem United Casemiro nie wskoczył z miejsca do podstawowego składu. Ba, przebijanie się do podstawowej jedenastki zajęło mu całkiem sporo czasu. Zanim Brazylijczyk został zaprezentowany jako nowy piłkarz Czerwonych Diabłów i oficjalnie zarejestrowany do gry oglądał z poziomu trybun na Old Trafford jak jego koledzy sensacyjnie (bo tak wówczas to postrzegano) pokonują Liverpool. Erik ten Hag zaufał więc na dłuższą metę tej jedenastce i w następnych pięciu meczach ligowych dokonał tylko jednej zmiany. W miejsce Elangi wskoczył Antony, nowy transfer, który – w przeciwieństwie do Casemiro – pracował wcześniej z ten Hagiem, więc miał ułatwione wejście do zespołu. Brazylijczyk po raz pierwszy w wyjściowym składzie znalazł się na spotkanie w Lidze Europy z Realem Sociedad, które Manchester United przegrał.
W lidze zespół natomiast seryjnie wygrywał (4 zwycięstwa z rzędu), więc szkoleniowiec ciągle ufał tym samym ludziom. Casemiro, postrzegany jako wzmocnienie, które w ekspresowym tempie ma rozwiązać problemy musiał cierpliwie czekać na swoją szansę. Wreszcie ona się pojawiła. Czerwone Diabły dostały lanie na Etihad Stadium od swojego derbowego rywala aż 3:6, a defensywa spisała się karygodnie, więc Erik ten Hag zareagował. Na następne spotkanie z Evertonem od 1. minuty wyszedł 30-letni Brazylijczyk. Zaczął on od straty, która skutkowała golem dla rywali, ale później zrehabilitował się samemu odbierając piłkę i zagrywając z własnej połowy na wolne pole do Cristiano Ronaldo, który zakończył akcję golem. Debiut Casemiro w podstawowym składzie można było oceniać dwubiegunowo, ale potem było już tylko dobrze.
Poprawa defensywy
Sześć bramek Manchesteru City obnażyło defensywę Czerwonych Diabłów. W następnych meczach sposób bronienia zespołu Erika ten Haga był jednak bardzo skuteczny. W 5 ligowych meczach zachowali 3 czyste konta i stracili tylko dwie bramki (jedna to była wspomniana strata Casemiro, a druga, przeciwko Chelsea – rzut karny po bezsensownym faulu McTominaya przy rzucie rożnym). Doliczając jeszcze 3 spotkania Ligi Europy, w których grał Casemiro bilans Manchesteru United wyglądał imponująco. 8 meczów, 6 czystych kont i 2 stracone bramki. Czerwone Diabły dalej utrzymywały stabilizację w tyłach zaliczając tak naprawdę tylko jedno potknięcie – porażkę 1:3 z Aston Villą.
Wpływ Casemiro na usprawnienie obrony Manchesteru United dobrze oddają liczby. Odkąd 30-latek pojawił się w składzie tylko Newcastle (3) i Arsenal (6) straciły mniej goli od Czerwonych Diabłów. Żaden zespół natomiast nie ma niższego współczynnika oczekiwanych goli straconych (xGA) za ten okres, czyli statystycznie drużyna ten Haga pozwala rywalom na kreowanie najmniej dogodnych sytuacji strzeleckich. Sam Casemiro na boisku wyróżnia się przede wszystkim odzyskiwaniem piłek. Zawężając okres czasu od momentu jego debiutu w wyjściowym składzie jest drugi pod względem liczby odbiorów, wybić i wygranych pojedynków, a piąty w liczbie przechwytów w całej Premier League. Jak mało kto potrafi przewidywać intencję rywali, przez co zawsze znajduje się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Statystyki defensywne prezentują się o wiele bardziej korzystnie (blisko dwukrotnie) w meczach, które reprezentant Brazylii zaczynał w podstawowej jedenastce (tabela poniżej).
Przy Casemiro pojawiały się wątpliwości co do jego umiejętności z piłką przy nodze – rozegrania, wychodzenia spod pressingu czy dokładności podań. Jak się okazało – niepotrzebnie. W tym aspekcie Brazylijczyk również radzi sobie dobrze będąc opanowanym i spokojnym przy piłce.
Casemiro to przykład profesjonalizmu
30-letni Brazylijczyk to nie tylko wzmocnienie na boisku, ale również w szatni. Erik ten Hag chciał mieć w swoim zespole liderów i jednym z zawodników pełniących taką rolę jest właśnie Casemiro. Holenderski szkoleniowiec obejmował Manchester United, który był rozbity, więc nic dziwnego, że chciał zaszczepić w zespole gen zwycięstwa. Sprowadzony z Realu Madryt, klubu, który w DNA ma wygrywanie 5-krotny zwycięzca Ligi Mistrzów to był zastrzyk mentalny dla szatni Czerwonych Diabłów. Thomas Muller powiedział kiedyś, że w Bayernie nie wygrywa się po to, aby świętować, a po to, żeby mieć spokój. Tak samo jest w Realu i w takim nastawieniu przez ostatnie lata działał Casemiro.
Sam Brazylijczyk też bardzo poważnie podszedł do tego transferu. Od razu podjął się roli lidera, o czym świadczą doniesienia, że zawodnicy z akademii są zaskoczeni ile czasu poświęca im Casemiro. Brazylijczyk ma też świadomość, że słaba znajomość angielskiego utrudnia mu komunikację z zespołem, więc oprócz lekcji, które zapewnia mu klub uczęszcza także na dodatkowe zajęcia „na własną rękę”. W ośrodku treningowym podobno pojawia się jako jeden z pierwszych, a opuszcza je jako jeden z ostatnich. Celem Erika ten Haga po objęciu funkcji trenera Manchesteru United było wprowadzenie kultu pracy do zespołu. Z takim piłkarzem, jak Casemiro, który mimo bycia spełnionym zawodowo zawsze daje z siebie 100%, jest wzorem profesjonalisty i przykładem dla młodszych kolegów znacznie o to łatwiej.
Kiedy pojawiła się informacja o transferze nie brakowało głosów, że główną motywacją Casemiro są pieniądze
W końcu on w karierze wygrał już mnóstwo trofeów, jest jednym z najlepszych defensywnych pomocników współczesnej ery i nikomu nic nie musi udowadniać. Casemiro jednak chciał. Samemu rzucił sobie wyzwanie zamieniając wygodny Madryt na będący w trudnym momencie Manchester United. Zrezygnował z Ligi Mistrzów na rzecz Ligi Europy. On potraktował to jednak jako nową motywację, nowy impuls. Choć jego profesja mocno różni się od normalnej pracy to piłkarz też może złapać wypalenie zawodowe. Być może takie właśnie dopadło go w Realu, więc transfer do Czerwonych Diabłów był dla Casemiro nowym otwarciem. Wyzwaniem, w którym musiał potwierdzić swoją klasę i wartość. Widząc reakcje Brazylijczyka po strzelonych golach jego zespołu – nie ma wątpliwości, że czegoś takiego właśnie potrzebował w swoim piłkarskim życiu.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej