POTĘŻNA Jagiellonia rozbija Raków Częstochowa! 6 goli w Białymstoku

Śląsk Wrocław, Lech Poznań i Legia Warszawa solidarnie pogubiły punkty w tej kolejce PKO BP Ekstraklasy. Pojedynek Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa miał więc być starciem nie tylko o trzy punkty, ale także wykorzystanie potknięć rywali i znaczącą poprawę sytuacji w tabeli przed przerwą zimową. Ekipa z Podlasia zwycięstwem mogła dać kapitalny sygnał reszcie ligi. Pokonanie obrońcy tytułu i zbliżenie się do Śląska na ledwie 1 punkt? Cóż to byłby za sukces Jagiellonii! Raków nie przegrał jednak ligowego meczu od października. Zespół Szwargi zamierzał udowodnić, że nadal jest jednym z faworytów w walce o tytuł mistrzowski.

Jagiellonia wiedziała o co gra

Neutralni kibice od początku mogli poczuć, który z zespołów lepiej gra w piłkę i ma większe ochoty do gry. Już w 5. minucie drogę do siatki znalazł Jose Naranjo, jednak arbiter po chwili zastanowienia nie uznał gola 29-letniego Hiszpana. Co się odwlecze… Jagiellonia nadal nacierała i w 12. minucie Naranjo trafił ponownie. Tym razem świetnym uderzeniem zza pola karnego pokonał Vladana Kovacevicia. Mimo że sędzia ponownie skorzystał z VARu, finalnie wskazał na środek boiska.

REKLAMA
źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Dość nieoczekiwanie, dziesięć minut później Raków zdołał doprowadzić do wyrównania, po tym jak Stratos Svarnas na raty wykorzystał zamieszanie w polu karnym Jagi. Częstochowianie nie byli jednak w stanie pójść za ciosem. W 33. minucie ponownie gola zapisał na swoje konto Jose Naranjo, tym razem po rozsądnie rozegranym rzucie rożnym i precyzyjnej wrzutce Nene.

Jagiellonia nie nastawiła się na grę z kontry, nie chciała robić wszystkiego pod wynik. Adrian Siemieniec pozwolił swoim zawodnikom rozwinąć skrzydła i to nie tylko w przenośni — bowiem rajdy na bokach boiska były dziś siłą białostoczan. Raków próbował zniwelować atuty rywala wysokim pressingiem, a w końcówce pierwszej połowy wykazać musiał się Zlatan Alomerović, który bronił uderzenia Berggrena oraz Piaseckiego.

Czy Raków zabrał się do odrabiania strat po zmianie stron? Absolutnie nie!

Najpierw Pululu przepchał Svarnasa i efektownie dograł piętą do Nene, który podwyższył wynik na 3:1.

źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Po chwili 24-letni napastnik z Angoli wyszedł z kontrą i wyłożył piłkę Dominikowi Marczukowi, który fatalnie zmarnował 200% sytuację. Jagiellonia miażdżyła Raków, który zachowywał się jak dziecko wrzucone na zbyt szybką karuzelę. Piłkarze Dawida Szwargi nie wiedzieli, co się dzieje i mogli być jedynie wdzięczni rywalom, że nie doszło do pogromu. Adrian Siemieniec mógł jedynie kryć uśmiech, bowiem na jego oczach spełniał się scenariusz marzenie. Obrońca tytułu był ogrywany przez Jagę, która obiektywnie rzecz ujmując, grała lepszy futbol. Mistrz Polski w pierwszej połowie przegrywał, ale próbował.

Po zmianie stron na murawie do pewnego momentu przyglądał się jedynie temu, co przeciwnik ma do zaproponowania. W 64. minucie Zenek Martyniuk po raz kolejny zabrał głos, nucąc swój szlagier o strzelanych golach. To oznaczało kolejną bramkę dla Jagiellonii — tym razem Marczuk asystował przy trafieniu Nene. Zespół z Podlasia rozbijał Raków 4:1 i… obie ekipy najwyraźniej poczuły, że jest już po meczu. Gospodarze spuścili z tonu, w zespole gości brakowało wiary, że mogą nawiązać walkę o remis. W końcówce gola strzelił jeszcze Łukasz Zwoliński, jednak było to jedynie trafienie zmniejszające rozmiary porażki.

Jagiellonia — Raków 4:2 (Naranjo 12′, 33′, Nene 46′, 64′ – Svarnas 22′, Zwoliński 86′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ