Postęp czy stagnacja? Jak ocenić West Ham w obecnym sezonie?

Zwycięstwo 2:1 z Tottenhamem. Klęska 0:5 z Fulham. Wygrana 3:0 z Wolves. Porażka 1:5 z Liverpoolem w ćwierćfinale Carabao Cup. I zwycięstwo 2:0 z Manchesterem United. West Ham w ostatnim czasie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz na co trafisz. Ich wyniki wyglądają jakby przed meczem losowała je jakaś maszyna. Nie zmienia się jednak jedno. Młoty ciągle grają w ten sam pragmatyczny sposób i jak narazie przynosi to efekty. Ekipa Davida Moyesa jest obecnie na dobrej drodze do kolejnego awansu do europejskich pucharów. Po 18 kolejkach ma w dorobku 30 punktów i zajmuje szóste miejsce w tabeli.

Zaufanie do Davida Moyesa

Właściciele West Hamu David Gold i David Sullivan mają obecnie powody do zadowolenia. W poprzednim sezonie, gdy ich klub przez wiele miesięcy znajdował się tuż nad strefą spadkową, wszyscy wokół nawoływali do zwolnienia Davida Moyesa. Na London Stadium wytrzymali jednak ciśnienie, a trener dostał kredyt zaufania. Szkot odpłacił się najpierw historycznym dla Młotów triumfem w Lidze Konferencji, a przy okazji utrzymał zespół w elicie. Co prawda, 14. miejsce było wynikiem zdecydowanie poniżej potencjału West Hamu, jednak włożenie do gabloty europejskiego trofeum rekompensowało te fatalne rozgrywki na gruncie krajowym.

REKLAMA

Mimo, że wygranie Ligi Konferencji wydawało się idealnym momentem na podziękowanie Moyesowi, tak aby odchodził on jako wygrany, właściciele Młotów po raz kolejny zaufali Szkotowi. Dotychczasowe wyniki sugerują, że mieli oni rację. Pomimo, że West Ham nie gra porywającego futbolu, tak jest on do bólu efektywny. Praktycznie na półmetku sezonu zespół z London Stadium jest na miejscu gwarantującym grę w Lidze Europy w następnym sezonie. Wyprzedza m.in. Chelsea, Manchester United, Newcastle czy Brighton. Postęp w porównaniu do poprzedniego sezonu jest widoczny gołym okiem. Niemniej jednak – biorąc pod uwagę to, jaką kadrą obecnie dysponuje West Ham – czy nie jest to w końcu miejsce adekwatne do ich potencjału?

Oczywiście porównywanie jakości kadr danych zespołów zawsze będzie subiektywne. Zadaniem trenerów jest również to, aby trafić do jak największej liczby piłkarzy i jak najlepiej wykorzystać ich atuty. Aczkolwiek, jest kilka aspektów sugerujących, że West Ham ma wszystko, aby walczyć o miejsce gwarantujące grę w europejskich pucharach. W ostatnich trzech latach Młoty pozyskały aż dziesięciu piłkarzy za co najmniej 20 milionów euro. W tym czasie – nie licząc zespołów z Big Six – jedynie Newcastle wydało więcej netto (przychody – zyski) na transfery.

Styl gry ograniczający potencjał

Pomimo odejścia w lecie swojego najważniejszego zawodnika Declana Rice’a, ekipa Moyesa w obecnych rozgrywkach punktuje znacznie lepiej. Aczkolwiek ich styl gry niewiele zmienił się w porównaniu do poprzedniego sezonu. Podobnie jak w zeszłej kampanii Młoty są w dolnej szóstce pod względem średniego posiadania piłki, procentowej liczby kontaktów w tercji ofensywnej w porównaniu do rywala (Field Tilt) oraz intensywności pressingu (PPDA). O ile w poprzednim sezonie głównym argumentem przeciwko tak pragmatycznemu stylowi gry były słabe wyniki, tak teraz, gdy West Ham jest na miejscu gwarantującym grę w europejskich pucharach, ciężko to podważyć.

Aczkolwiek w takiej sytuacji warto wziąć pod uwagę statystyki goli oczekiwanych (xG), które często lepiej oddają to, co dzieje się na boisku niż rzeczywisty wynik. Porównując West Ham z ubiegłych rozgrywek do tego z obecnych liczby są bardzo podobne. W poprzednim sezonie- według danych z Understat – Młoty miały bardziej korzystną różnicę goli oczekiwanych (xGD) na mecz (-0,11 do -0,26). Zresztą podobnie wygląda to w punktach oczekiwanych (1,36 w minionej kampanii przy 1,26 w obecnej). Według tego modelu w poprzednim sezonie podopieczni Moyesa zdobyli 11-12 punktów mniej niż „powinni”. Z kolei w obecnym 7-8 więcej.

West Ham jest znacznie skuteczniejszy

Mloty w trwających rozgrywkach mają po prostu znacznie więcej szczęścia niż w poprzednim. Ich gra nie zmieniła się w jakimś bardzo dużym stopniu. Są po prostu o wiele bardziej skuteczni i efektywni pod bramką rywala. Oczywiście 18 kolejek to wystarczająco duży okres czasu, aby nie sprowadzać tego tylko i wyłącznie do szczęścia. W końcu skuteczność to również swego rodzaju umiejętność. I to właśnie ten element w ekipie Moyesa poprawił się najbardziej. W minionej kampanii West Ham strzelił aż około dziewięć goli mniej niż wynosił ich współczynnik xG, co było czwartym najgorszym wynikiem w lidze. Teraz natomiast mają tych bramek około czterech więcej,a lepsza pod tym względem jest jedynie Aston Villa.

Głównym powodem tak dobrej skuteczności jest wysoka dyspozycja Jarroda Bowena i Mohammeda Kudusa. Obaj łącznie zdobyli 17 goli przy xG równym około 10. I oczywiście można chwalić Davida Moyesa za to, że potrafi rozwinąć swoich piłkarzy i wykorzystać ich atuty. Niemniej jednak, można się obawiać, co stanie się z West Hamem, kiedy obaj ci piłkarze przestaną strzelać z taką regularnością. Bo to, źe w dłuższym okresie nie utrzymają takiej formy strzeleckiej jest bardzo prawdopodobne.

West Ham musi wykonać kolejny krok w rozwoju

Tak wysoka pozycja West Hamu na obecnym etapie sezonu to głównie zasługa indywidualności, jakie zespół posiada w ofensywie. Bowen i Kudus regularnie trafiają do siatki, natomiast Lucas Paqueta odpowiada za serwis. Brazylijczyk w trwającym sezonie Premier League ma udział przy siedmiu golach (2 bramki i 5 asyst) i jest jednym z najlepszych piłkarzy na swojej pozycji. Tak naprawdę West Ham wcale nie broni jakoś wybitnie dobrze. Mniej goli straciło 11 zespołów, a aż 12 ma niższy wskaźnik xGC (gole oczekiwane tracone). Podobnie nie kreuje zbyt wielu sytuacji. Co prawda, Młoty są na ósmym miejscu pod względem strzelonych goli, jednak współczynnik xG mają niższy aż od 12 drużyn.

Główną różnicą pomiędzy obecnym West Hamem, a tym z poprzedniego sezonu jest to, że teraz z przodu mają indywidualności, które często potrafią przesądzić o losach meczów. I choć obecny styl gry preferowany przez Davida Moyesa przynosi rezultaty, tak trudno nie odnieść wrażenia, że jest w tym sporo szczęścia. West Ham przeważnie dobrze radzi sobie z czołówką, jednak będąc w roli faworyta często ma problemy z grą w ataku pozycyjnym i stwarzaniem sytuacji. Czyli z tym, co powinno charakteryzować drużyny z czołówki. Moyes wiele zrobił dla West Hamu. Ze zwykłego średniaka, który często kręcił się w okolicach strefy spadkowej stworzył zespół regularnie grający w europejskich pucharach. Do tego dołożył historyczny triumf w Lidze Konferencji. Jednak pozostaje pytanie czy z nim u steru i przy takim sposobie gry zespół będzie w stanie wykonać kolejny krok do przodu?

REKLAMA

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ