Pogoń Szczecin po zimowych perturbacjach w zarządzie rozegrała swój pierwszy mecz w PKO BP Ekstraklasie. Starcie, które miało rozwiać pewne wątpliwości co do postawy sportowej szczecinian. Portowcy w żaden sposób nie wzmocnili swojej drużyny, tylko musieli rozpaczliwie pozbywać się balastu ciążącego na budżecie klubu. Skład jest osłabiony, lecz kilku klasowych graczy wciąż jest do dyspozycji Roberta Kolendowicza. Szczecinian interesowało jedynie zwycięstwo z Zagłębiem Lubin, i to w dodatku na swoim stadionie, gdzie są drugą najlepszą drużyną Ekstraklasy tego sezonu. Zagłębie przerwę zimową spędziło na 14. miejscu, lecz z niewielką, niebezpieczną przewagą nad strefą spadkową – wynosiła ona tylko 1 punkt.
Widz się nudzi…
Na łatwy mecz dla Pogoni się nie zapowiadało, już abstrahując od trzech odejść z klubu. W konfrontacji z Miedziowymi nie mogła zagrać gwiazda Pogoni, czyli Efthymis Koulouris – Grek pauzował za kartki. Mimo absencji snajpera Portowców, to właśnie oni lepiej weszli w to spotkanie. Pierwszy uderzył w 6. minucie Linus Wahlqvist, lecz Szwed nie mógł pokonać stojącego na wprost niego Dominika Hładuna. Strzały prosto w bramkarza z reguły są nieskuteczne. Chwilę później Kamil Grosicki dał „patelnię” Patrykowi Paryzkowi, lecz 18-latek nie domknął tej akcji. Po około 10 minutach gry lubinianie mieli swój lepszy moment w tym meczu, gdzie przejęli nad nim kontrolę. Konstruowanie ataków szło Miedziowym jednak opornie i z nich wyniknęły jedynie 2 rzuty rożne.
Może i podopieczni Marcina Włodarskiego przejęli inicjatywę w tym spotkaniu, ale na co to komu, skoro Valentin Cojocaru pozostawał bezrobotny? Pierwszy raz Rumun musiał cokolwiek zrobić w 24. minucie, lecz to był żaden wysiłek, po prostu wystarczyło schylić się po piłkę. A i tak gol w tej sytuacji nie zostałby uznany. Tempo spotkania, które i tak było słabe, jeszcze zmalało. Czasem zdarzały się dobrze zapowiadające kontry czy obiecujące akcje, jak wrzutka Damiana Dąbrowskiego z 24. minuty, lecz kończyło się jedynie na strachu. 4 strzały w pierwszych 30 minutach, 1 celny (który i tak nie miał prawa zakończyć się golem) – nie wyglądało to za ciekawie. Dopiero w 40. minucie ospałych i zanudzonych widzów rozbudził Danijel Lončar swoim strzałem głową – brakło bowiem niewiele do otwarcia wyniku przez Chorwata. Do przerwy niewiele lepsza była Pogoń, aczkolwiek szału nie było wcale.
Wreszcie! Gol na pobudzenie!
Mecz nie uległ wyraźnemu ożywieniu po rozpoczęciu drugiej połowy, choć było nieco lepiej niż przed przerwą. Wprawdzie minutę po gwizdku Lončar ponownie groźnie główkował, lecz lepszy okazał się stojący między słupkami Hładun. Potem ruszyło Zagłębie. Przyjezdni z Dolnego Śląska wyprowadzili kilka ciekawych ataków, ale ich wykończenie – skwituję to wymownym brakiem komentarza. Mimo to Zagłębie broni nie składało i w 60. minucie wysłało gospodarzom sygnał ostrzegawczy. Mateusz Wdowiak po odbiorze piłki znalazł podaniem Dawida Kurminowskiego, po którym napastnik znalazł się na czystej pozycji. Chybił nieznacznie, lecz gola i tak by nie było, bo 25-latek był na spalonym. Mimo niepowodzenia to Miedziowi wyglądali w tamtym momencie lepiej na boisku. Częściej i lepiej atakowało, lecz do strzelenia gola była jeszcze długa droga. Pogoń też próbowała i była blisko – od straty gola przez Zagłębie uratowała jedynie czujność Hładuna po główce Wahlqvista.
I choć nic tego nie zapowiadało, to do siatki wreszcie coś wpadło. Na szczęście dla widowiska już w 73. minucie było wiadomo, że mecz nie zakończy się bezbramkowym remisem. Portowcy przejęli piłkę na połowie rywala, po czym Fredrik Ulvestad posłał długie i doskonałe podanie do Kamila Grosickiego. A Grosicki, jak za dawnych lat, włączył turbo w nogach i popędził za piłką, a całą akcję zwieńczył prostym strzałem i golem. „Turbo Grosik” – ta ksywka się nie zestarzała!
𝐊𝐀𝐀𝐀𝐀𝐌𝐈𝐋 𝐆𝐑𝐎𝐎𝐎𝐒𝐈𝐂𝐊𝐈! 🔥🔥 Co za spokój kapitana Pogoni! 🤌
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 1, 2025
Portowcy prowadzą 1:0 z Zagłębiem! ⚓
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/H0gzCBGPNM pic.twitter.com/T4XFjH0bes
Portowcy mogą być zadowoleni z tego wyniku
Ekipa z Pomorza Zachodniego nabrała wiatru w żagle i starała się iść za ciosem. Jednak Miedziowi mogą zawdzięczać swojemu golkiperowi to, że wciąż pozostawali w kontakcie z rywalem. Mimo to piłkarze Zagłębia, mogłoby się zdawać, nie do końca wiedzieli, jak odpowiedzieć i doprowadzić do remisu. A Pogoń robiła swoje i wszystko wskazywało na to, że podopieczni Marcina Włodarskiego nie odbiorą im już tego prowadzenia. W 85. minucie groźny strzał oddał Paryzek, ale po raz kolejny popisał się Hładun przy linii bramkowej. Wcześniej atakował też młodzieżowec Pogoni, lecz Antoni Klukowski. Brawurowym strzałem zza pola karnego chciał podwoić przewagę, lecz nie trafił w światło bramki.
Pogoń musiała się sporo natrudzić w tym meczu, te 3 punkty przyszły jej bardzo ciężko. Zagłębie, na przekór nieprzekonującym statystykom, pokazało sporo klasy i nieraz zagroziło rywalom, za co z pewnością należy je docenić. Jednakże Pogoń tych szans miała zdecydowanie więcej i któraś musiała zostać wykorzystana. Nie jest to jednak najlepszy prognostyk dla Portowców, bowiem sporo w tym meczu było do poprawy. Ale najbardziej liczy się wynik, a dzięki tej wygranej i potknięciu Motoru szczecinianie awansowali na 7. miejsce w tabeli.