Pogoń w finale Pucharu Polski, a Puszcza… w lesie [WNIOSKI]

Pogoń Szczecin była faworytem meczu z Puszczą Niepołomice i wywiązała się z tej roli. Pokonała przeciwników 3:0 i wywalczyła sobie bilet na PGE Narodowy, gdzie zagra w finale Pucharu Polski. Tam zmierzy się z Ruchem Chorzów lub Legią Warszawa. Oczywiście spotkanie z Wojskowymi byłoby większym wyzwaniem, ale obie te ekipy są do pokonania przez Portowców, jeśli pokażą oni te same atuty, co w meczu półfinałowym. Największe zalety ich gry to jeden z głównych tematów pomeczowych wniosków po tej rywalizacji.

1. Adrian Przyborek bohaterem pierwszych minut

Pogoń Szczecin już od 5. minuty prowadziła z Puszczą Niepołomice. Do bramki trafił Leonardo Koutris, ale tak naprawdę otwarcia wyniku nie byłoby, gdyby nie wspaniała postawa Adriana Przyborka. To on rozpoczął całą akcję, zagrał z pierwszej piłki, a po podaniu wspaniale ruszył na wolne pole. Opłaciło się to, gdyż po odegraniu do niego miał mnóstwo przestrzeni. Skorzystał z niej, zszedł do środka pola i posłał wprost fenomenalne podanie prostopadłe do Kamila Grosickiego. Jego udział przy napędzeniu całej akcji najlepiej po prostu zobaczyć:

REKLAMA

Wszystko zaczęło się od spokojnego, niepozornego ataku pozycyjnego, który 18-letni Przyborek zamienił w wyśmienitą okazję i może traktować gola na 1:0 jako w dużej mierze swoją zasługę.

2. Pogoń przejęła pełną kontrolę

Pierwszy kwadrans meczu przyniósł gościom cenną bramkę, ale mógł zakończyć się znacznie mniej optymistycznie. Swoje szanse miała bowiem także Puszcza, która w tym fragmencie meczu między innymi obiła słupek czy nie wykorzystała rzutu karnego. Później podobnych sytuacji było już znacznie mniej, a gospodarze nie potrafili znaleźć sposobu na odrobienie straty do rywali. Była to nie tylko ich słabość, ale też sukces Pogoni. Drużyna ze Szczecina była bowiem dobrze zorganizowana w obronie. Może nie pokazywała niesamowitego polotu w ofensywie, ale miała duże posiadanie piłki i wykorzystywała je do kontrolowania meczu. Podopieczni Roberta Kolendowicza potrafili wywalczyć faul, pograć w środkowej strefie boiska, a w pewnym momencie także zdecydowanie zaatakować.

Portowcy nie pozwalali też przeciwnikom spokojnie rozgrywać, przez co ci byli zmuszeni do dalekich wybić i szybkich strat. Mimo wszystko oba zespoły dzieliło tylko jedno trafienie, więc nie można było mówić o kompletnym bezpieczeństwie Portowców. Robili oni jednak wszystko, by podwyższyć wynik przy jednoczesnym czuwaniu nad szczelnością własnej obrony. Udało im się to i zasłużenie wygrali 3:0.

3. Pogoń nie do zatrzymania na skrzydłach

O ile niska, wąsko ustawiona linia obrony Puszczy często radziła sobie z piłkarzami ze Szczecina, to mieli oni jeden sposób na utrudnienie życia ekipie z Małopolski. Grali z bardzo intensywnym wykorzystaniem boków boiska, przez co gracze Puszczy mieli dylemat. Mogli albo przenieść się pod linię boczną boiska i spróbować odebrać tam piłkę, albo pozostać niezwruszonymi i pilnować głównie pola karnego i jego bezpośredniego otoczenia.

Żadna z opcji nie była pozbawiona wad. Pierwsze rozwiązanie wiązało się z tym, że szczecinianie mogli kilkoma podaniami minąć obrońców i wykorzystać dziurę, która powstawała na ich nominalnych pozycjach. Z kolei pozostawienie ich niepilnowanych na skrzydłach również nie gwarantowało bezpieczeństwa. Wtedy finalista zeszłorocznego Pucharu Polski miał bowiem mnóstwo swobody, którą mogła wykorzystać. Generalnie gdy coś nie szło Pogoni, najlepiej było powymieniać piłkę ze skrzydłowymi bądź zagrać któremuś z nich podanie do przodu. W takich przypadkach było niemal pewne, że zaraz pod bramką strzeżoną przez Michała Perchela stanie się coś ciekawego.

4. Wysoki pressing Puszczy nic nie dawał

Puszcza przez większość meczu nie ośmielała się wychodzić wyżej w obawie, że odsłoni to tyły i narazi bramkę gospodarzy na zagrożenie ze strony Portowców. Wraz z upływem kolejnych minut niepołomiczanie zaczynali rozumieć, że muszą zaryzykować. Inaczej po prostu nie mieliby żadnych szans na odwrócenie losów meczu. Nie było już czego bronić, więc w końcu zdecydowali się zastosować wysoki pressing. I to nie było jednak dobrą bronią na Pogoń. Przyjezdni bez większych problemów omijali napierających rywali i przenosili ciężar gry do tercji ofensywnej. Właśnie w takich okolicznościach padła trzecia bramka. Poprzedziło ją ominięcie pressujących piłkarzy Tomasza Tułacza i wykorzystanie luźniejszej przestrzeni za ich plecami.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,835FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ