Grodzisk Wielkopolski – to miejsce, w którym piłkarze Warty Poznań i Pogoni Szczecin zainaugurowali sezon 2023/24 Ekstraklasy. Co ciekawe, oba zespoły zmierzyły się niedawno, w trakcie okresu przygotowawczego, w sparingu, który zakończył się rezultatem 3:0 dla Portowców. Faworyt tego spotkania był więc jeden – Pogoń Szczecin.
Oba zespoły mogły dziś grać tak jak lubią
Pogoń – długo utrzymywać się przy futbolówce na połowie rywala, spokojnie i cierpliwie budować ataki i szukać kombinacyjnych akcji. Warta – cofnąć się, ustawić szczelną barykadę 5-4-1, zamknąć środek pola i wyczekiwać na moment, w którym mogą założyć wyższy pressing. W futbolu łatwiej coś niszczyć niż budować, więc to Warta lepiej realizowała plan na mecz. Portowcy mimo sporej optycznej przewagi nie potrafili odnaleźć swoich zawodników między liniami, przez co trudno było im dobrać się do skóry gospodarzom. Pierwszy strzał oddali dopiero w okolicach połowy pierwszej części gry.
W końcu jednak gościom udało się znaleźć sposób na skomasowaną defensywę zespołu Dawida Szulczka. Marcel Wędrychowski wygrał pojedynek z Saviciem na prawym skrzydle i swoją prawą, słabszą nogą zacentrował w pole karne, gdzie bez krycia był Efthymios Koulouris, który swój debiut w Ekstraklasie uczcił trafieniem do siatki. Defenywa Warty raz zdrzemnęła się w polu karnym i Grek bezlitośnie to wykorzystał. Swoją drogą, Zieloni mogą szybko stać się ulubieńcami Koulourisa. W ostatnim sparingu załadował im dwie sztuki.
Dawid Szulczek musiał uruchomić plan B
Trener Warty nie dokonał żadnych rotacji personalnych w przerwie, ale przesunął Mateusza Kupczaka ze środka obrony do drugiej linii zmieniając tym samym ustawienie na czwórkę obrońców. Trudno jednak powiedzieć, żeby cokolwiek to dało. Warta nie potrafiła przejąć inicjatywy, nie potrafiła też tworzyć zagrożenia pod bramką Dante Stipicy. Z ich ataków często biła bezradność. Goście starali się szanować piłkę broniąc jednobramkowego prowadzenia i nie dopuszczać Warty do futbolówki. Rywale też bardziej się otworzyli, ale podopieczni Jensa Gustafssona niespecjalnie byli zainteresowani zdobyciem kolejnego gola. Zależało im przede wszystkim na utrzymaniu prowadzenia. Ostatecznie udało się utrzymać prowadzenie, choć dla Portowców absolutnie nie był to spacerek. Warta postawiła trudne warunki i kto wie, jakby potoczyło się to spotkanie, gdyby nie jedna drzemka obrońców Warty we własnym polu karnym.