Podgryziony croissant – reprezentacja Francji zawodzi

Ostatnie mecze Ligi Narodów były dla reprezentacji Francji niczym spacer po rozbitym szkle. Ten nieprzyjemny chód był tym bardziej dotkliwy z tego powodu, że Trójkolorowi część drogi obsypali sami. Tak naprawdę po czterech spotkaniach wcale nie musieli zamykać tabeli. Ale z powodu własnej nieskuteczności mają przed sobą taką nieciekawą rzeczywistość.

Nie chce wpadać

Dość wymowną tendencją jest to, jak w większości spotkań Francja znacznie częściej atakowała bramkę przeciwnika. Wyjątkiem w tym wypadku jest pierwszy mecz z Chorwacją, w którym nie było widocznej strony mocno przeważającej. Ale i w nim podopieczni Didiera Deschampsa mieli sytuacje na przeważenie szali. W żadnym ich nie wykorzystali, przez co domniemane inne rezultaty pozostaną już na dobre w sferze gdybań. Doskonale widać to w przegranym starciu z Chorwacją, podczas którego mimo wielu prób, niewiele z nich realnie zagrażało bramce rywali.

REKLAMA
źródło: twitter/sport_tvppl

Francuzi w danych pojedynkach robili duża szumu, za którym nie szło tyle samo konkretów. Potrafili oddać statystycznie znacznie więcej strzałów (poza wcześniej wspomnianym pojedynkiem). Problem w tym, że celnych niewiele więcej od przeciwnika. Ta niemoc w tylu spotkaniach na pewno może niepokoić kibiców. Zwłaszcza, że mundial zbliża się już coraz bardziej.

Podważalna waga turnieju

Z Ligą Narodów jest tak, że często mówi się o niej jak o turnieju towarzyskim. Gdyby zatem przyjąć, że te mecze nie mają większego znaczenia, to przecież nie należałoby negatywnie podchodzić do wyników Francji. Nie wyszło jej, lecz nie powinna się przejmować. Te najważniejsze spotkania przyjdą przecież dopiero pod koniec roku. Po co skupiać się na próbach obrony tytułu w jakiejś drugorzędnej Nations League.

To jest jednak błędne myślenie. Niezależnie od liczby osób starających się zaniżyć prestiż tych rozgrywek, to oficjalnie nie zmienią faktu, że to wciąż rzeczywisty czempionat. Osiągnięte w nim rezultaty mają znaczenie w późniejszym rozrachunku. Trudno sobie zatem sobie wyobrazić, że francuscy fani bez emocji przyjęliby informacje o spadku do niższej dywizji. Ich ulubieńcy zamykają stawkę i nie ma żadnej gwarancji, że wygrzebią się z niekorzystnej pozycji.

Brak wygranych i rozczarowujący styl odbijają się na postrzeganiu drużyny, która w minionych latach uchodziła za jedną z najlepszych na świecie. Nie może być inaczej, skoro ma się takich graczy jak Kylian Mbappe, Karim Benzema czy Christopher Nkunku. Mimo bajecznie wyglądającej siły ofensywnej, w czterech spotkaniach udało się strzelić ledwie trzy gole.

Zatarty silnik

Francja ma na papierze taką kadrę, że teoretycznie powinna myśleć poważnie o kolejnej walce o złoto. Aczkolwiek ostatnie wyniki trochę chwieją wiarą w Les Blues. Wręcz można zastanawiać czy nie przyjdzie jej kontynuować mundialowej klątwy i odpaść po fazie grupowej. Trudno to sobie wyobrazić zwłaszcza spoglądając na to kogo poza Danią mają w grupie. W przypadku ostatnich mistrzostw świata też nie przewidywano jednak tak błyskawicznych klęsk np. Niemiec, Hiszpanii, Włoch czy również Francji w 2002 roku.

źródło: twitter/PiotrDadas

Zawodnicy Deschampsa mają jeszcze planowo grać we wrześniu. W ramach Ligi Narodów będą mieli szansę zrewanżować się Austriakom i Duńczykom. Dobry występ w tych rywalizacjach na pewno odpędzi trochę czarnych chmur od kadry. Wydaje się, że aż tak wiele nie brakuje na dobre tory. Całość krąży wokół poprawy skuteczności. Jednak ona robi odczuwalną różnicę i może doprowadzić do bolesnego wykolejenia futbolowego TGV. Czerwcowe spotkania Ligi Narodów są do zapomnienia, a selekcjoner musi wierzyć, że w momencie gdy do gry wróci N’Golo Kante, a napastnicy poprawią swoją celność, „Trójkolorowi” wrócą na właściwe tory.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,721FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ