Na ogół jesteśmy mistrzami świata, ale nie w piłce nożnej, a w stwarzaniu problemów. Mało chwalebny tytuł, ale niektórzy i tak powiedzą, że lepszy taki niż żaden. Przed pierwszym meczem polskiej kadry pod wodzą Fernando Santosa medialna burza wydaje się dopiero rozkręcać. Wysnuwają się dwa zasadnicze pytania. Uno, to jak bardzo jest to niefortunny zbieg zdarzeń? Dos, co dziś wiemy o reprezentacji pod wodzą 68-letniego Portugalczyka?
Paulo Sousa cytował papieża, Czesław Michniewicz tłumaczył się z afery z fryzjerem, a Fernando Santos?
Cezary Kulesza mimo śmiechów o prezesie z Podlasia, „Polski C” i gościa, który lubi disco polo, dość mocno zaskoczył załatwiając nam najlepsze trenerskie nazwisko w kadrze od czasów Leo Beenhakkera. Fernando Santos to szkoleniowiec z mistrzowskim doświadczeniem i uznaną marką. 68-latek nie prowadząc Polski jeszcze w żadnym meczu, już niejako przedstawił nam się jako chłodny i wyrachowany profesjonalista. Dodatkowo dostrzegamy w nim coraz więcej cech wspólnych w porównaniu z Adamem Nawałką, który jakby nie patrzeć zapewnił naszej kadrze najlepszy okres w XXI wieku.
Portugalczyk jasno stawia sprawę we wszystkim, przez co jest odbierany pozytywnie przez polskich kibiców. Odpowiadając na jedno z głupich pytań (jakich wiele na tych wydarzeniach) podczas jednej z konferencji, z uśmiechem powiedział, że gra tylko dla zwycięstw i nie interesują go półśrodki. Wszyscy są raczej zgodni, że nie będzie to ulubiony selekcjoner dla mediów. Z drugiej strony: czy będzie nas to boleć, w momencie gdy odmieni grę naszej reprezentacji? No jasne, że ani trochę!
Dziś wiemy, że w pierwszym dla Fernando Santosa zgrupowaniu w nowej roli nie dostanie szansy m.in. Grzegorz Krychowiak. Czy to jego definitywny koniec w reprezentacji? Mimo początkowych zachwytów nad „twardą ręką” i wizją nowej, odświeżonej kadry — nie sądzę. Jestem wręcz przekonany, że „Krycha” jeszcze dostanie szansę od Santosa. Może skończy się na jednym zgrupowaniu, może nie. Ze względu na kontuzję Kamila Glika, nie do końca wiemy, czy Portugalczyk widzi miejsce w kadrze również dla niego, ale sytuacja może być adekwatna do tej z Krychowiakiem. Czas pokaże, ciężko wróżyć z fusów.
Fernando Santos i kumulujące się problemy polskiej kadry jeszcze przed pierwszym gwizdkiem w Pradze
Co by nie mówić, wiatr w oczy kole Portugalczykowi od początku jego pracy w Polsce. Łukasz Skorupski udziela wywiadu w Przeglądzie Sportowym, w którym wyciąga zapomnianą już niejako aferę premiową z mundialu. Rzuca nowe światło na wydarzenia, przedstawiając swoją wersję — dużo bardziej nieprzyjemną, dodatkowo niezgadzającą się ze słowami ówczesnego selekcjonera, Czesława Michniewicza. Pomyśleć, że ludzie martwili się, że to Gikiewicz po potencjalnym powołaniu będzie tym, który zacznie wynosić rzeczy z szatni. Co robi Santos? Zarządza ciszę medialną.
Jeśli tego byłoby mało — nasi kadrowicze padają jak muchy. Kontuzjowany Glik nie został nawet powołany, w międzyczasie wypadli Bartosz Bereszyński oraz Kacper Kozłowski, a Sebastian Szymański nie dokończył ostatniej jednostki treningowej. Co gorsza, mimo zapewnień o chęci ofensywnej gry — w ataku prezentujemy się nie najlepiej. Karol Świderski po 4. kolejkach najnowszego sezonu MLS zanotował tylko asystę, do bramki jeszcze nie trafił. Robert Lewandowski przyznaje, że nie jest w wymarzonej formie i mogłoby być lepiej. Krzysztof Piątek jest kompletnie nieskuteczny w Salernitanie i po 23. kolejkach Serie A ma zaledwie 3 bramki na koncie, a ostatnio kompletnie mu nie idzie. Co dziwi — w tej sytuacji trener nie zdecydował się na powołanie Dawida Kownackiego, który na zapleczu Bundesligi przeżywa najlepszy sezon w karierze.
Można śmiało powiedzieć, że jest to jedno z najbardziej pechowych zgrupowań, sięgając pamięcią do ostatnich lat. Co najgorsze, Fernando Santos nie może za bardzo poradzić zdarzeniom losowym w postaci kontuzji. Podobnie jest w przypadku wywiadu Łukasza Skorupskiego, który jest pokłosiem sytuacji sprzed kadencji portugalskiego trenera. Do tego dochodzi ogromna presja na bardziej efektowny styl gry, który większość chcieliby zobaczyć już w marcowych meczach — a przynajmniej zalążek otwartego futbolu. Nie bez powodu mówi się, że selekcjoner w tym kraju to jedna z najbardziej stresujących posad. Fernando Santos musi się przyzwać, ze cały czas będzie na ustach blisko 38 milionów osób.
Nowe-stare zasady wracają do gry, a Michał Probierz pochlebnie wypowiada się o nowym selekcjonerze reprezentacji Polski
TVP Sport przedstawiło listę „nowych porządków Santosa”, według których:
- zabraknie kamer „Łączy Nas Piłka” przy odprawach i w autokarze;
- telefony będą zakazane na czas wspólnych posiłków;
- posiłków, które piłkarze będą spożywać przy jednym, okrągłym stole;
- zawodnicy będą poznawać skład meczowy dopiero 90 minut przed meczem;
- autokar kadry nie będzie się mógł cofać, gdy selekcjoner będzie się w nim znajdował.
Trochę jak ten autokar — nasza kadra się cofa, ale do czasów rządów Adama Nawałki, tak jak wspominałem na początku. Są to dość specyficzne metody i pewnie kilka jeszcze bardziej rygorystycznych wyjdzie w praniu. W piłce klubowej nie zawsze znajduje to akceptacje (przykład Lecha Poznań, gdy drużynę objął ww. A. Nawałka), ale w reprezentacji często stawia się na wręcz pedantyczną perfekcję — i tak ma być za Fernando Santosa.
Mimo znaków zapytania polska publiczność wydaje się być dość pozytywnie nastawiona (a to rzadkość). Łatwa grupa w eliminacjach do Euro może nam sprzyjać, jak i grać na naszą niekorzyść, gdy zaczniemy się potykać. Pierwszy egzamin już w piątek 24 marca w Pradze przeciwko Czechom. Z rzeczy przyjemniejszych — Michał Probierz, obecny trener kadry U-21, jest po kilku rozmowach z selekcjonerem pierwszej drużyny i przyznaje, że jest przekonany o dobrej współpracy między nimi.