Jak rozzłościć kibica Lechii Gdańsk? Nazywając Pogoń Szczecin najlepszym klubem na Pomorzu. Tę kwestię, przynajmniej na połowę tego sezonu, miało rozstrzygnąć dzisiejsze starcie klubów z dwóch największych pomorskich miast. Na jesień 2025/26 derby Pomorza zaplanowano w mieście, które przez wielu mylnie uznawane jest za nadmorskie. Jak dotąd prym na północy Polski wiodą szczecinianie, którzy po raz ostatni ulegli gdańszczanom w czerwcu 2020. Nie było jednak do końca wiadomo, jak Portowcy poradzą sobie po trzęsieniu ziemi, czyli zwolnieniu Roberta Kolendowicza. Pogoń chciała wygrzebać się ze środka tabeli, zaś Lechia z ostatniego miejsca, bowiem w przypadku zwycięstwa podopiecznych Johna Carvera na 18. pozycję spadłby gliwicki Piast.
Piękne przywitanie z Ekstraklasą!
Pogoń dobrze i mocno rozpoczęła to derbowe starcie, choć bramka dająca prowadzenie się nie pojawiła. Bramkarz Lechii już w 2. minucie musiał interweniować, przy strzale Rajmunda Molnára. Kilka minut później Portowcy wyprowadzili ładną, składną akcję, którą wykańczał Kamil Grosicki. Kapitan zespołu również nie zdołał pokonać Alexa Paulsena. Nowozelandczyk był przygotowany na tę sytuację i będąc dobrze ustawionym, nie dał się ograć. Pierwszy kwadrans zdecydowanie należał do podopiecznych Tomasza Grzegorczyka, choć efekt tej przewagi nie był zadowalający.
Pogoń wciąż była stroną dominującą, lecz potrzeba było wreszcie to potwierdzić w ten najważniejszy w futbolu sposób – umieszczając piłkę w siatce. Trochę trzeba było na to poczekać, bo do 24. minuty. Ale to trafienie wszystko wynagradza, a nawet coś ponadto. Sam Greenwood dopadł do piłki w ostatniej chwili, gdy ta miała wyjść poza pole gry. Dośrodkował ją w pole karne, gdzie już na nią czekał Molnár. Węgier fantastycznie złożył się do strzału i przepięknymi nożycami dał Pogoni prowadzenie. Dopiero jego 2. mecz, a już strzela bramkę, i to nie byle jaką! Paulsen między słupkami nie zrobił nic. Może dlatego, że tak cudowne strzały, jak ten, aż żal bronić…
Porywająca pierwsza połowa!
Na odpowiedź Lechistów nie trzeba było długo czekać. Potrzebowali oni ledwie 5 minut, by szybko sprowadzić Pogoń na ziemię, a wynik z powrotem do stanu remisowego. A na to się nie zanosiło, bo Lechia wyglądała na zamroczoną stratą gola. Rifet Kapić świetnie zagrał prostopadle, w uliczkę, do Camilo Meny. Kolumbijczyk, choć w trudnej pozycji, uderzył z ostrego kąta. Valentin Cojocaru przyjął potem piłkę – nie od chłopca od podawania piłek, a wyjmując ją z siatki.
Pogoń nie mogła sobie pozwolić na stratę punktów, zwłaszcza ze swoim rywalem z Pomorza. Zespół ze Szczecina ponownie rzucił się do ataku, szukając kolejnej bramki na wagę prowadzenia. Miał parę dobrych okazji, lecz jak się potem okazało, niewystarczająco dobrych. Aż do 40. minuty. Pogoń stanęła przed dobrą szansą ukłucia przeciwnika z kontrataku. Fredrik Ulvestad posłał dalekie podanie do Kamila Grosickiego. Wielokrotny reprezentant Polski poradził sobie z obrońcami i zagrał do Juwary. Podobnie jak kolega z Węgier, Gambijczyk zanotował swoje premierowe trafienie w naszej lidze.
Gospodarze przeważali przez większość pierwszej połowy, jednakże Lechii nie można przyznać tego, że dała się całkowicie zdominować. Podopieczni trenera Carvera mieli swoje momenty, swoje przebłyski. Najpierw akcja po 30 minutach gry, która poskutkowała golem dla gdańszczan. Pod koniec drugiej połowy Mena mógł zaliczyć dublet, gdyby nie kapitalna interwencja Cojocaru. Te 45 minut z pewnością zaostrzyło apetyty na drugą połowę.
Akcja za akcją, nie sposób tu się nudzić!
Zespół z Gdańska coś musiał zrobić w przerwie, by dogonić wynik. Na drugą połowę wybiegł obecnie najlepszy strzelec Lechii, Tomas Bobcek. Lechia nieco przycisnęła, lecz Pogoń dobrze sobie radziła – świetnie na przedpolu raz interweniował Cojocaru. Lechia ponownie doprowadziła do remisu w 54. minucie, lecz nie za sprawą Słowaka. Iwan Żelizko, po nieskutecznej próbie wybicia, uderzył z daleka z pierwszej piłki i dość szczęśliwie wpadła do siatki. Nie ma co jednak obwiniać golkipera Pogoni – był zasłonięty i miał dużo mniej czasu na reakcję.
Lechia zdecydowanie dostała wiatru w żagle po golu Ukraińca. Gdańszczanie zaczęli być tą stroną atakującą, narzucającą warunki gry. Rozpędzili się, co Pogoni sprawiało pewne kłopoty. To się uwydatniło zwłaszcza w 64. minucie. Danijel Loncar nie wyczuł dobrze momentu na wślizg i sfaulował w polu karnym Bohdana Wjunnyka. Jedenastkę wykonywał Rifet Kapić. Może i rzut karny to prawie gol, ale właśnie – prawie robi wielką różnicę. Cojocaru uratował Pogoń i obronił to uderzenie.
Tutaj nikt nie miał zamiaru odstawiać nogi. Obie ekipy grały z bardzo ofensywnym nastawieniem i wiele wskazywało na to, że na 2:2 się nie skończy. Cojocaru w 72. minucie po raz kolejny świetnie interweniował, przy uderzeniu Wjunnyka. 5 minut później jednak skapitulował. Bartłomiej Kłudka wrzucił piłkę w pole karne, gdzie czekał Dawid Kurminowski. Obrońcy Pogoni interweniowali bardzo niezdarnie, co tylko ułatwiło zadanie napastnikowi Lechii. Strzałem na dalszy słupek wyprowadził ekipę z Trójmiasta na prowadzenie.
Lechia zdobywa Szczecin!
Pogoń miała już bardzo mało czasu na odrobienie tej straty. Niby to tylko jedna bramka, ale nieco ponad 10 minut to nie jest wcale tak dużo czasu. Z drugiej strony, lepsze to, niż gol w doliczonym czasie gry. Lechię zadowalał taki wynik, toteż nie podkręcała już tempa swojej gry. Gdańszczanie skupili się w pierwszej kolejności na utrzymaniu korzystnego wyniku. A ten niewątpliwie będzie mieć ogromne znaczenie w ucieczce ze strefy spadkowej. Lechia nie dość, że utrzymała prowadzenie do końca, to jeszcze je podwyższyła. Kacper Sezonienko, w sytuacji sam na sam, z zimną krwią podwyższył prowadzenie. Tuż przed ostatnim gwizdkiem z karnego strzelił jeszcze Ulvestad, lecz to była co najwyżej bramka na otarcie łez.
Pierwsze wyjazdowe zwycięstwo Lechii w tym sezonie stało się faktem. I to z kim – największym, razem z Arką, rywalem na Pomorzu. Był to niezwykle zacięty, wyrównany mecz. Obie ekipy wyszły na siebie z otwartymi przyłbicami, bez chęci grania zachowawczo. I to z pewnością mogło się podobać każdemu, w tym neutralnym widzom – mecz zdecydowanie godny derbów. Pierwsza połowa lepiej wyszła Pogoni, lecz Lechia poprawiła się w drugiej części meczu i wygrała przede wszystkim skutecznością. Po raz pierwszy w tym sezonie mamy zmianę na ostatnim miejscu. Aktualnie najniżej notowaną drużyną Ekstraklasy jest Piast Gliwice, a nie grająca z ujemnymi punktami Lechia.
