Pep Guardiola się zmienia. 5 wniosków po 5. kolejce Premier League

W terminarzu 5. kolejki Premier League mieliśmy aż trzy mecze, które można określić hitami. Derby Merseyside oraz dwa spotkania pomiędzy big six – Manchester United kontra Chelsea i Arsenal kontra Manchester City. W standardowym podsumowaniu serii gier bierzemy na tapet 5 wybranych tematów – rola Ryana Gravenbercha w Liverpoolu, najlepsze zestawienie ofensywy Tottenhamu, potrzeba lidera obrony w Chelsea, zablokowana ofensywa Newcastle oraz wyjątkowy mecz Manchesteru City. Zapraszamy do lektury.

Ryan Gravenberch jest jeszcze lepszy niż w poprzednim sezonie

W poprzednim sezonie Ryan Gravenberch był jednym z największych odkryć. Liverpool przystępował do rozgrywek bez nominalnego defensywnego pomocnika, a Arne Slot odnalazł takowego właśnie w swoim rodaku. Były zawodnik Bayernu Monachium tak dobrze radził sobie w tej roli, iż znalazł się w najlepszej jedenastce sezonu. 23-latek bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę, natomiast na starcie obecnych rozgrywek jeszcze ją sobie podwyższył.

REKLAMA

Gdybyśmy mieli wskazać najlepszego zawodnika The Reds w ostatnich tygodniach wybór rozdzieliłby się pomiędzy Virgila van Dijka, a właśnie Ryana Gravenbercha. Reprezentant Holandii jest bardzo ważny w fazie posiadania piłki. To on najczęściej przyspiesza ataki, tworząc przewagę kierunkowym przyjęciem futbolówki, prowadzeniem lub podaniem przez środek. Rola Gravenbercha w porównaniu do poprzedniego sezonu trochę się zmieniła. Dostał on od Arne Slota większą swobodę w ofensywie. Ma bardziej wyraźny wpływ na zespół w ostatniej tercji boiska i częściej wbiega za linię pomocy przeciwnika. Holender ma dobry timing podłączenia się do akcji ofensywnej i przekłada się to na liczby. W obecnym sezonie ma już tyle samo punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (2 gole i 2 asysty), co w całym poprzednim licząc wszystkie rozgrywki (4 asysty).

Thomas Frank ciągle szuka najlepszego zestawienia ofensywy

Tottenham po raz drugi w tym sezonie zgubil punkty, tym razem remisując na The Amex z Brighton (2:2). Thomas Frank mógł zaskoczyć wielu kibiców swoimi decyzjami personalnymi. Xavi Simons rozpoczął mecz jako rezerwowy, a w jego miejsce na lewe skrzydło wszedł Wilson Odobert. Środek pomocy z kolei stworzyli Joao Palhinha, Rodrigo Bentancur oraz Lucas Bergvall, który był ustawiony na „10-tce”. Duński szkoleniowiec jeszcze ani razu nie zdecydował się ustawić w środku pola naturalnego ofensywnego pomocnika. Zarówno wyniki, jak i liczba strzelonych goli broni jednak trenera. Spurs koncentrują się na atakach skrzydłami i wielu dograniach piłki w pole karne, co przynosi zakładane rezultaty.

Niemniej jednak, w starciu z Brighton najlepszy okres gry Tottenhamu rozpoczął się od momentu, gdy na boisku pojawił się Xavi Simons. Holender został ustawiony jako ofensywny pomocnik, w centralnej części boiska i wniósł ożywienie do zespołu. Elementem, który poprawił się względem poprzednich meczów było również lewe skrzydło, co przypisujemy obecności Destiny’ego Udogiego, który zastąpił Djeda Spence’a, prawonożnego piłkarza. Włoch miał kilka groźnych wejść ofensywnych i przy lepszym dograniu lub poruszaniu się kolegów w polu karnym Tottenham trafiłby do siatki na The Amex. Ofensywa Kogutów z meczu na mecz przynosi coraz więcej odpowiedzi.

Chelsea potrzebuje środkowego obrońcy dominującego w powietrzu

Chelsea w minionej kolejce Premier League doznała pierwszej ligowej porażki w tym sezonie. Przebieg starcia z Manchesterem United (1:2) został podyktowany głównie czerwoną kartką Roberta Sancheza już w 5. minucie. Hiszpan oczywiście popełnił błąd wychodząc do piłki poza pole karne, ale patrząc jak można było uniknąć tej sytuacji w inny sposób musimy wskazać na przegrany pojedynek w powietrzu Trevoha Chalobaha z Benjaminem Sesko. The Blues w drugiej połowie gonili już dwubramkową stratę grając po dziesięciu, ponieważ u przeciwników z boiska wyleciał Casemiro. Drugi gol był jednak bardzo łatwy do uniknięcia, ponieważ po rzucie rożnym piłka była w polu karnym w powietrzu przez kilka sekund, ale żaden gracz Chelsea jej nie wybił.

Przypomnijmy sobie straconego gola na 2:2 z Brentford po wrzucie z autu i nie trudno dojść do wniosku, że Chelsea potrzebuje środkowego obrońcy, który będzie dominował w powietrzu. Ciężko wyobrazić sobie sytuację, w której w podobny sposób bramki traci Liverpool z Virgilem van Dijkiem w składzie czy Arsenal mający na boisku Gabriela Magalhaesa. Ostatnie spotkania wytykają także błąd zarządu, który w letnim okienku transferowym nie zdecydował się na sprowadzenie środkowego obrońcy, mimo że po kontuzji Colwilla Enzo Maresca publicznie mówił o potrzebie wzmocnienia tej pozycji.

Eddie Howe musi znaleźć sposób na odblokowanie ofensywy

Na starcie sezonu najwięcej mówi się o problemach z ofensywą Aston Villi, natomiast inny zespół grający w europejskich pucharach, a konkretnie Newcastle, również ma ogromne problemy ze strzelaniem goli. Mecz z Bournemouth (0:0) był trzecim z pięciu, w którym podopieczni Eddiego Howe’a nie trafili do siatki. Co ciekawe, Newcastle w tym sezonie Premier League strzeliło więcej goli grając w dziesięciu niż w jedenastu, mimo że w osłabieniu grali około 45 minut. Odejście Alexandra Isaka zdecydowanie ma spory wpływ na te liczby, natomiast nie można tłumaczyć aż tak słabej postawy z przodu Srok brakiem jednego zawodnika.

Po przegranym, ale całkiem obiecującym meczu z Barceloną w Lidze Mistrzów Eddie Howe zdecydował się dokonać kilku korekt. Na ławce usiedli Elanga, Barnes, Bruno Guimaraes, Joelinton i Schar, a zespół zmienił ustawienie na 5-3-2. Efekt tych roszad był jednak mizerny. Na Vitality Stadium Newcastle do siatki nie trafiło i nawet nie było blisko. W całym spotkaniu oddali zaledwie 4 strzały o łącznej wartości 0,14 xG. W ostatnich tygodniach widoczny jest brak pomocnika o bardziej kreatywnym profilu. Wcześniej obowiązki „10-tki”, której w zespole Eddiego Howe’a brał na siebie Alexander Isak. Nick Woltemade w Stuttgarcie pokazał, że też jest do tego zdolny, ale przychodząc już w trakcie sezonu potrzebuje czasu, aby wejść do nowego zespołu i nowej ligi.

Pep Guardiola przechodzi (prawdopodobnie) największą przemianę w swojej karierze trenerskiej

Manchester City wywiózł z Emirates Stadium punkt, tracąc gola w doliczonym czasie gry. Samo spotkanie nie obfitowało w wielkie emocje, ale jest bardzo ciekawe, jeśli chodzi o pomeczową narrację. Gdybyśmy nie wiedzieli kto jest trenerem Manchesteru City, to na podstawie przebiegu meczu ostatnią odpowiedzią byłby Pep Guardiola. 33% posiadania piłki to najniższy wynik Obywateli za kadencji Guardioli. Rekord ustanowili także w najmniejszej liczbie podań oraz najwyższej liczbie wybić. To klarownie pokazuje w jaki sposób Manchester City grał na Emirates Stadium, a najlepszym symbolem były zmiany trenera, który przeszedł na ustawienie 5-4-1, a mecz kończył z czterema nominalnymi środkowymi obrońcami (Ruben Dias, Gvardiol, Ake, Stones) oraz dwoma defensywnymi pomocnikami (Rodri, Nico Gonzalez).

REKLAMA

Arsenal zrobił sporo, aby doprowadzić do takiego stanu rzeczy, ale ciężko oprzeć się wrażeniu, że Manchester City realizował swój plan. Po objęciu prowadzenia w 9. minucie zespół Pepa Guardioli nie miał nic przeciwko, aby oddać inicjatywę rywalom, ustawić się na własnej połowie i liczyć na kontrataki. Podobnie – choć nie aż tak defensywnie – rozegrali drugą połowę z Manchesterem United, więc niedzielnego starcia nie możemy uznać za przypadek. Guardiola prawdodpoobnie chce, aby jego zespół częściej wykorzystywał kontrataki, do czego ma świetnych zawodników (Haaland, Doku, Reijnders). Jeśli The Citizens będą częściej grać w podobny sposób, jak w dwóch ostatnich ligowych meczach to Pep Guardiola jako trener przejdzie dużą przemianę. Bowiem jego zespoły jeszcze nigdy nie grały w ten sposób.

Co jeszcze wydarzyło się w 5. kolejce Premier League?

  • Wolves przegrało piąty mecz w tym sezonie (1:3 z Leeds) i nie ma jeszcze na koncie żadnego punktu. Mimo to w tygodniu klub przedłużył kontrakt z obecnym trenerem, Vitorem Pereirą.
  • Bardzo słabo radzi sobie także West Ham, który na swoim koncie ma 4 porażki i 3 punkty. W sobotę przegrali u siebie z Crystal Palace (1:2). Zespół Olivera Glasnera nadal nie przegrał w tym sezonie żadnego meczu we wszystkich rozgrywkach (na 9 spotkań).
  • Pierwszy punkt jako szkoleniowiec Nottingham Forest wywalczył Ange Postecoglou, jednak remis na wyjeździe z Burnley (1:1) może pozostawiać niedosyt.
  • Fulham wreszcie zagrało w pełni przekonujący mecz zakończony zwycięstwem. Na własnym stadionie pokonali Brentford (3:1).
  • Aston Villa strzeliła pierwszego gola w tym sezonie Premier League, a zrobił to Matty Cash zapewniając punkt w wyjazdowym meczu z Sunderlandem (1:1). Nie musieliśmy długo czekać na polskiego gola w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii.
SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,583FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ