PAWEŁ WSZOŁEK BOHATEREM! Legia pokonała Widzew!

Legia Warszawa w meczu zamykającym niedzielne granie w ramach 14. kolejki PKO BP Ekstraklasy podejmowała u siebie Widzew Łódź. Historia była zdecydowanie po stronie stołecznej ekipy, gdyż RTS nie wygrał w Warszawie od 1997 roku. Okazało się, że tym razem szala zwycięstwa nie przechyliła się na żadną ze stron.

Widać było, że obie drużyny podeszły do tego meczu ambitnie. Wszyscy czuli powagę tego spotkania i zaszłości historyczne pomiędzy klubami. Kibice rozpoczęli spotkanie od dużej ilości rac, zaś piłkarze od ataków na bramkę. Nie były to najbardziej klarowne okazje, ale były. Nie było za to kalkulowania.

REKLAMA

Długo kazali sobie czekać

Sytuacji było jednak niewiele. Defensywy obu drużyn były skoncentrowane na zadaniu. Ciężko się było przedrzeć zawodnikom ofensywnym przez szczelnie postawione zasieki. Udało się dopiero Bartoszowi Kapustce. Pierwszy strzał Polaka został zablokowany, ale powtórka zdołała zaskoczyć Rafała Gikiewicza. Legia prowadziła więc od 37. minuty. Widzew odpowiedział ledwie cztery minuty później. Sebastian Kerk świertnym podaniem na wolne pole rozpoczął kontratak łodzian. Ten poskutkował uderzeniem Bartosza Cybulskiego zza pola karnego, z którym poradził sobie Kacper Tobiasz. Do piłki dopadł jednak Fran Álvarez, który następnie dograł ją do Kerka. Niemiec z najbliższej odległości nie miał prawa się pomylić i doprowadził do remisu. Sędzia Damian Sylwestrzak sprawdzał jeszcze potencjalnego spalonego, lecz sygnał z wozu VAR był jasny – gol.

Niby to tylko końcowe minuty, a emocji co niemiara. W doliczonym czasie gry z bliska główkował Ryōya Morishita, z wolnego uderzał Kacper Chodyna. W obu przypadkach piłkę odbijał Gikiwiecz, dzięki czemu do przerwy był remis.

Wszołek daje trzy punkty

Druga połowa rozpoczęła się od małej wymiany ciosów. Zaczęła Legia za sprawą Luquinhasa. Brazylijczyk uderzał z pola karnego po ziemi, prosto w ręce Gikiewicza. Niedługo później zamieszanie pod bramką Tobiasza, po złym wyjściu samego zainteresowanego, mógł wykorzystać Imad Rondić, jednak przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką.

Gorąco kibicom Legii mogło zrobić się w 71. minucie. Po faulu Steve’a Kapuadiego Widzew miał rzut wolny. Do niego podszedł Fran Álvarez i huknął w słupek. Piłka po odbiciu od niego znalazła się jeszcze w okolicach zawodnika gości, lecz Legioniści szybciutko zażegnali niebezpieczeństwo. Próbowali się też odgryźć rywalom, jednak ich strzały z dystansu nie były nawet blisko celu. Z dystansu swoich sił spróbował takżę Said Hamulić i nie wyszło to najgorzej. Tobiasz musiał zbijać piłkę na rzut rożny. Na tablicy wyników wciąż widniał rezultat 1:1, co oznaczało emocje w końcówce.

Z bardzo dalekiej odległości uderzył w 83. minucie Rúben Vinagre, czym zmusił Gikiewicza do sporego wysiłku. 37-latek okupił tę interwencję mini urazem, ale zdecydował się dokończyć mecz. Chwilę później po rzucie rożnym Legia świętowała zwycięską bramkę. Jurgen Çelhaka wstrzelił piłkę w pole karne, a tam do bramki strącił ją Paweł Wszołek. Boczny obrońca perfekcyjnie wkleił się w linię spalonego, którą złamał Rondić.

Gol 32-latka dał Legii komplet punktów, dzięki czemu tak jak Jagiellonia Białystok, Raków Częstochowa oraz Cracovia wykorzystała potknięcie Lecha Poznań (0:2 z Puszczą Niepołomice). Widzew Łódź natomiast na pierwsze zwycięstwo w Warszawie od 1997 roku poczeka jeszcze przynajmniej parę miesięcy.

Legia Warszawa – Widzew Łódź 2:1 (Kapustka 37′, Wszołek 87′ – Kerk 41′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,721FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ