W niedzielne popołudnie na Parc des Princes przyjechał zespół Rennes, który po świetnym początku sezonu obecnie szuka formy. Czerwono-Czarni to niewygodny rywal dla PSG, ponieważ wygrali 3 z ostatnich 6 spotkań przeciwko drużynie ze stolicy. Paryżanie również w ostatnim czasie są w dołku. Ich zwycięstwa nie są przekonywujące, drużyna jest podzielona a styl pozostawia wiele do życzenia. Dzisiejsze spotkanie idealnie oddawało te nastroje w ekipie lidera Ligue 1.
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ponosi rany
Pierwsza połowa to głównie ataki gospodarzy. Niebiesko-Czerwoni dwoili się i troili aby zdobyć bramkę dającą przewagę. Najczęściej podopieczni trenera Galtiera robili to poprzez podania przeszywające defensywę gości. Za obrońcami najlepiej odnajdywał się Mbappe, który miał kilka świetnych sytuacji do zdobycia bramki. Nie wszystkie próby kończyły się jednak strzałami. Zawodnicy PSG byli często łapani na spalonym. Kiedy jednak dochodziło do strzałów świetnie w bramce spisywał się weteran Ligue 1 Mandanda. To on uratował Rennes przed utratą bramki w pierwszej połowie. Los bywa przewrotny i gdy w 45. minucie spotkania to drużyna z Bretanii zaatakowała w taki sam sposób jak gospodarze, to wyszła na prowadzenie. Toko Ekambi doskonale wbiegł między obrońców, gdzie leciała piłka podana przez Bourigeauda, po czym wyprzedził ich i pokonał Donnarummę. Paryżanie do szatni schodzili w nieciekawych nastrojach.
Zdezorientowane PSG tym razem nie znalazło sposobu na powrót do tego spotkania
Po zmianie stron niemrawo zaczęli gospodarze, co szybko wykorzystała drużyna z Bretanii. Po przejęciu piłki na połowie PSG Toko Ekambi pobiegł z nią pod pole karne i dograł wzdłuż bramki, gdzie szybko wbiegł były zawodnik drużyny ze stolicy Kalimuendo, który zdobył drugą bramkę dla gości. Paryżanie rzucili się do odrabiania strat, lecz wszystkie próby wyglądały jak walenie głową w mur. Ponownie bardzo dobrze ustawiała się defensywa Rennes, często udanie stosując pułapki ofsajdowe. Czerwono-Czarni czekali na swoje szanse po kontrach. Kilkukrotnie Donnarumma ratował stołeczną drużynę przed utratą trzeciej bramki. Pomimo nacisku i dobrej grze Zaire-Emeryego gospodarzom nie udało się strzelić nawet jednego gola, w czym ponownie duża zasługa bramkarza gości. Rennes wywiozło z Parc des Princes trzy punkty i ponownie zajęło miejsce gwarantujące grę w Europie.
Coraz gorzej wygląda gra PSG. Łatwo odczytać, że wystarczy wyłączyć Mbappe i Messiego, by Paryżanie byli bezzębni. Obrona jest dziurawa i traci bramki hurtowo. Czarne chmury nad Paryżem, gdzie pozostaje tylko dokończyć sezon i zastanowić się nad gruntownymi zmianami. Rennes ponownie pokazało, że lubi grać przeciwko PSG.
aut. Emil Świątek