Przed Newcastle United stało ogromne wyzwanie. W 5. kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów mierzyli się o „być albo nie być” z PSG. Zdobycie punktów w starciu z paryżanami nie ułatwiała plaga kontuzji, która zdziesiątkowała ekipę z Anglii. Botman, Barnes, Willock czy Wilson to wybrane przykłady zawodników niedostępnych dla Eddiego Howe’a. Mimo tego Sroki zdołały ostatnio rozbić Chelsea 4:1 – aktualnie znajdują się na 7. miejscu w Premier League. Ten pojedynek był równie ważny dla Paris Saint-Germain. W Ligue 1, co nie jest zaskoczeniem, radzą sobie bardzo dobrze, prowadząc w tabeli, notując jednocześnie serię 6 zwycięstw z rzędu. Paryżanie nadal mają w pamięci mecz na St. James Park, gdzie zostali upokorzeni przez Newcastle. Po 4 spotkaniach PSG znajdowało się na 2. miejscu w grupie F z 6 punktami, natomiast Newcastle – na ostatniej pozycji z 4 punktami. Jednakże ta grupa jest niezwykle wyrównana i może w ciągu jednego dnia całkowicie się zmienić.
Nieśmiały początek i jednobramkowe prowadzenie Newcastle
O wiele lepszy start zaliczyli podopieczni Luisa Enrique. Utrzymywali się przy piłce, nie dając za bardzo jej nawet powąchać rywalowi. Wywierali sporą presję na linię obrony Newcastle, rozgrywając piłkę na ich połowie. Już w 9. minucie mieli bardzo dogodną okazję. Prawym skrzydłem pomknął Achraf Hakimi, który zagrał po ziemi w pole karne do Kyliana Mbappe. Francuz popisał się ładnym strzałem piętą z kilku metrów, lecz Nick Pope nie dał się pokonać.
Sroki pierwsze 10 minut rozegrały dość słabo, jednak mogły objąć prowadzenie już w 12. minucie. Hakimi w prosty sposób stracił piłkę, którą przejął Miguel Almirón. Paragwajczyk zagrał do Alexandra Isaka, który z kilku metrów uderzał na bramkę — Szwed skiksował i gola nie było. Choć to PSG przeważało, przyjezdni z Wysp Brytyjskich po tej akcji nabrali nieco odwagi i zaczęli grać bardziej otwarcie.
Gra nieco się uspokoiła, jej tempo zmalało. Dominacja mistrza Francji już nie była tak wyraźna, co wykorzystało Newcastle. W 24. minucie wyprowadzili bardzo dobrą akcję, choć nie obyło się bez problemów ze strony obrony PSG. Świetnym dryblingiem wykazał się Valentino Livramento, który minął kilku obrońców i zagrał do Almiróna. Paragwajczyk oddał mocny strzał zza pola karnego, obroniony przez Gianluigiego Donnarummę. Jednakże Włoch źle odbił piłkę, co wykorzystał Isak i otworzył wynik tej konfrontacji.
Po tej bramce ponownie na Parc de Princes zrobiło się spokojniej. Paryżanie męczyli się pod pressingiem rywala. Nie potrafili znaleźć rozwiązania ich problemów i tym samym doprowadzenia do remisu. Po gwizdku Szymona Marciniaka wiadomo było, że do remisu w pierwszej połowie nie doprowadzą. PSG zaczęło dobrze, wykreowało sobie więcej sytuacji, jednak to tyle z pozytywów. Żadnej z tych akcji nie mogli przekuć w gola.
Prowadzenie utrzymywane w męczarniach
Druga połowa zaczęła się dość sennie. Ekipa znad Sekwany nie rzuciła się szaleńczo do odrabiania strat. Gra nieco ożywiła się po około 10 minutach od rozpoczęcia drugiej części spotkania. Jednakże to nie był ofensywny, radosny futbol. Brakowało w akcjach po obu stronach odpowiedniego wykończenia, choć w 66. minucie wcale nie brakowało wiele. Mbappe zatańczył z defensywą Newcastle i podał do Bradleya Barcoli. 21-latek był świetnie obsłużony przez kapitana PSG i oddał niebezpieczny strzał z bliska. Fantastyczną obroną i refleksem wykazał się Pope, dzięki czemu Sroki nadal prowadziły. 3 minuty później w polu karnym upadł Hakimi. Podopieczni Luisa Enrique domagali się rzutu karnego, jednak Szymon Marciniak zadecydował inaczej — karnego nie podyktował oraz nie sprawdził tej sytuacji na VAR-ze, choć kontakt Anthonego Gordona z Hakimim był.
Podopieczni Eddiego Howe’a mieli trudniejszy okres i problemy z przełamaniem się. Mimo to byli w stanie jakoś utrzymać korzystny wynik i nie dopuścić do straty gola. Taki wynik ich satysfakcjonował, więc przestawili się na bardziej defensywne ustawienie, oczekując na upragniony gwizdek końcowy. Natomiast wśród piłkarzy PSG robiło się bardziej nerwowo — czas powoli dobiegał końca, a nie byli w stanie umieścić piłki w siatce, choć wyraźnie przeważali. Sroki utkwiły we własnej połowie na dobre, ale to było dla nich w porządku, dopóki grali na zero z tyłu.
Punkt dla PSG wyszarpany w ostatniej chwili!
Prowadzenie było zagrożone w 87. minucie. Po raz kolejny tym razem z ostrego kąta próbował Mbappe, jednak górą był Pope. Francuz dobijał, lecz tuż koło słupka. Bramka Newcastle jak zaczarowana — nic nie chciało wejść do środka. Jeszcze w doliczonym czasie gry mogło dojść do wyrównania. W polu karnym piłkarze PSG dopatrzyli się dotknięcia piłki ręką w polu karnym przez zawodnika Newcastle. Przewinienie zostało potwierdzone przez system VAR i został podyktowany rzut karny. Do piłki podszedł Mbappe. Pope wyczuł intencje Francuza, ale tym razem skapitulował.
Koniec końców to starcie zakończyło się remisem. Newcastle nie zagrało tak ofensywnie, jak w pierwszym spotkaniu z PSG, jednak należy mieć na uwadze, że tak naprawdę nie dysponowało ławką rezerwowych, przez znaczną ilość kontuzji. Mieli swoje przebłyski, które wykorzystali najlepiej, jak tylko mogli. PSG miało o wiele więcej z gry, jednak albo zabrakło skuteczności, albo sytuację ratował Nick Pope. Mogłoby się wydawać, że PSG zasłużyło na choć jedną bramkę, lecz to im nie wychodziło, aż do 98. minuty meczu. Łącznie paryżanie oddali aż 31 strzałów, aczkolwiek to idealny dowód na to, że ilość nie zawsze musi iść w parze z jakością.