Sacha Boey został nowym zawodnikiem Bayernu Monachium. Problem z obsadą prawego obrońcy został w końcu pokonany, ale… Trudno chwalić tego typu transfer. Dlaczego? Jak podaje turecki klub, Bawarczycy zapłacą za Francuza 30 mln euro plus potencjalne 5 mln euro bonusów. Dodatkowo Galatasaray zagwarantował sobie procent od kolejnego transferu 23-latka i połowę zysków z dwóch spotkań towarzyskich, które obiecał zagrać Bayern. Oczywiście, często w takich przypadkach sparing nie jest organizowany (bo kluby nie mają na niego czasu), a w zamian idzie stosowny przelew rekompensaty. Nie zdziwimy się więc, jeśli z wyjściowej oferty 15 mln euro, ostatecznie transfer zamknie się na dwu, a może nawet trzykrotności tej kwoty.
Bawarczycy przez wiele lata zachwycali rozsądną polityką transferową
W okresie pandemicznym klubowe władze pukały się w czoło, słysząc o kosmicznych wydatkach drużyn hiszpańskich i angielskich. Bayern nie musiał płacić dziesiątków milionów euro, by budować potężny skład. Korzystał z klubowej młodzieży, przekonywał zawodników innych drużyn, którym kończył się kontrakt. Monachijski gigant potrafił „wyciągać” gwiazdy Borussii Dortmund i innych ligowych rywali. Te czasy powoli odchodzą w niepamięć…
30 (potencjalnie 35) mln euro za piłkarza wartego 22 mln euro. Mistrzowie negocjacji. Galata rozegrała Bayern jak chciała, gwarantując sobie maksimum jakie mogła ugrać. Sacha Boey od początku będzie miał nad sobą presję związaną z kosztem, jaki klub z Monachium musiał ponieść by sprowadzić go w swoje szeregi. Jasne, mówimy o transferze, który dziś trudno szufladkować jako udany lub nietrafiony. Naszym zdaniem Francuz był solidnym zawodnikiem na skalę ligi tureckiej (bez wątpienia nie tak dobrym jak próbuje się to sprzedać). Przeskok z przeciętnych rozgrywek do jednego z najlepszych zespołów Europy będzie ogromnym wyzwaniem.
Boey ma przed sobą życiową szansę
To może być strzał w dziesiątkę lub totalne nieporozumienie. Nikt tego nie jest w stanie przewidzieć. Gdybyśmy wiedzieli, że Bayern od dawna był przekonany do sprowadzenia Francuza – okej. Wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że Boey jako kandydat pojawił się w ostatnich dniach, bo inne opcje odpadły. Bayern przepłacił, bo… nie miał alternatyw. Działacze muszą liczyć, że zawodnik udowodni na murawie, że warto było zaryzykować, nawet jeśli w tym momencie koszty wydają się przesadzone.
To niewiarygodne, ekscytujące. Nie mogłem spać, spełnia się moje marzenie. Jestem szybkim, agresywnym graczem, który wie, jak bronić, ale także atakować. Bayern to legendarny klub z długą historią. To dla mnie zaszczyt, że taki klub mnie chciał i że będę mógł tu grać – powiedział Sacha Boey. Pozostaje wierzyć, że Francuz rzeczywiście zdoła udźwignąć presję i szybko wkomponuje się w drużynę Thomasa Tuchela.