Od defensywy do ofensywy. Kolejne problemy Manchesteru City

Manchester City znalazł się w kryzysie, jakiego nikt nie mógł przewidzieć. Zespół Pepa Guardioli w ostatnich 11 meczach wygrał tylko raz. Liczbę porażek w tym okresie (8) zwykle rozdzielał na cały sezon od sierpnia do czerwca. Głównej przyczyny zapaści Obywateli upatruje się w defensywie, rozumianej nie tylko przez linię obrony, ale także środek pomocy, który zbyt często nie potrafi nadążyć za kontrami przeciwnika. Problemy Man City zaczynają się na tym aspekcie, ale kończą o wiele dalej.

Manchester City przeszedł od problemów defensywnych od ofensywnych

Kryzys Manchesteru City rozpoczął się od problemów w defensywie spowodowanych przede wszystkim kontuzją Rodriego, ale także nieobecnościami innych ważnych graczy (Ruben Dias, Manuel Akaji, Nathan Ake, John Stones). Około miesiąc temu poświęciliśmy grze defensywnej Manchesteru City osobny tekst. Od tego czasu wyniki podopiecznych Pepa Guardioli utrzymują się na niewyobrażalnie niskim poziomie, natomiast sam trener ciągle zachodzi w głowę jakim sposobem może zażegnać kłopoty. Jeśli chodzi o personalia – Hiszpan nie ma wielkiego pola manewru, ponieważ ze względu na urazy linia obrony i środek pomocy praktycznie wybiera się sam. Guardiola próbuje więc rozwiązań bardziej systemowych, zmian w nastawieniu do poszczególnych elementów gry całej drużyny.

REKLAMA

Gra ofensywna i defensywna są ze sobą ściśle połączone. Oceniając skuteczność zespołu w atakowaniu warto wziąć pod uwagę sposób bronienia i vice versa. Pep Guardiola próbując zmniejszyć liczbę klarownych okazji, do których dopuszczał jego zespół zdecydował się nastawić drużynę na bardziej ostrożną i zachowawczą grę w ataku pozycyjnym, aby unikać niepotrzebnych strat i dawać rywalom jak najmniej okazji do kontrataków. Brak mobilnych środkowych pomocników i naturalnej „6-tki” doprowadził natomiast Pepa Guardiolę do zmniejszenia przestrzeni, na której bronią gracze drugiej linii, aby rywalom trudniej było wykorzystać ich braki motoryczne. Manchester City ustawia więc wysoko linię obrony, ale rzadziej decyduje się na wysoki pressing.

Poprawki w celu usprawnienia defensywy

Wskaźnik PPDA (passes per defensive action) określający na ile podań zespół pozwala przeciwnikowi zanim podejmie próbę odbioru jest – według danych serwisu Understat – w przypadku Manchesteru City dziewiąty w Premier League, co oznacza, że są w środku stawki pod kątem intensywności bronienia. The Citizens chcą odebrać futbolówkę średnio dokładnie co jedenaste podanie przeciwnika, a w ostatnich derbach Manchesteru było to nawet blisko 17 podań. Wysoki pressing, który charakteryzował zespół Pepa Guardioli przez lata w ostatnich tygodniach jest coraz rzadziej stosowany. Takie podejście przekłada się również na kreowanie sytuacji, ponieważ Manchester City ogranicza sobie możliwości zdobycia gola po wysokim odbiorze na połowie przeciwnika.

Pep Guardiola to trener, który najbardziej ceni sobie kontrolę nad meczem, a jedynym słusznym sposobem nadzorowania przebiegu meczu jest dla niego utrzymywanie się przy futbolówce. W obecnym sezonie Manchester City często tracił kontrolę nad tym, co dzieje się na boisku po stracie piłki, więc Katalończyk przeszedł na bardziej zachowawczy sposób budowania akcji. Manchester City jest cierpliwy, nie spieszy się, rzadko szuka zagrań za linię obrony (choć nigdy nie robili tego często), z których prawdopodobieństwo straty piłki jest naturalnie wyższe. Mając piłkę na wysokości pola karnego w bocznym sektorze boiska piłkarze rzadko decydują się na dośrodkowania (w tym sezonie Premier League wykonali najmniej dośrodkowań), a raczej szukają podań po ziemii w pole karne lub przed szesnastkę. Chcą być jak najlepiej przygotowani na moment, w którym stracą futbolówkę, ponieważ to jest ich pięta achillesowa.

Manchester City zaczął strzelać mniej goli

Guardiola chcąc ograniczyć dogodne okazje kreowane przez przeciwników prawdopodobnie świadomie obniżył potencjał ofensywny swojego zespołu. Trener Manchesteru City dążył do tego, aby mecze jego zespołu były bardzo uporządkowane, aby nie rządził nimi chaos, co zbyt często działo się w listopadzie. Dobrymi przykładami są dwa ostatnie spotkania – w Lidze Mistrzów przeciwko Juventusowi (0:2) oraz derbowe starcie z Manchesterem United (1:2). Oba mecze były zamknięte i toczyły się w wolnym tempie, co prawdopodobnie było celem Guardioli. Niemniej jednak, rywale zgodzili się wejść do gry na proponowanych zasadach, a w takich okolicznościach Obywatele zaczęli mieć problemy ze stwarzaniem sytuacji. Z Juventusem – z którym paradoksalnie nie strzelili bramki – nie wyglądało to jeszcze najgorzej, natomiast i tak poniżej standardów, do których nas przyzwyczaili. Z Manchesterem United z kolei wskaźnik goli oczekiwanych (xG) wyjmując stałe fragmenty wyniósł ledwie 0,29 xG.

Gdyby przeprowadzić analizę w jaki sposób najczęściej padają gole we współczesnym futbolu królowałyby zapewne szybkie ataki, gdy zespół może wykorzystać przestrzeń, którą zostawi rywal – za plecami obrońców lub pomiędzy formacjami. Można zrobić to w kontrataku, po wysokim odbiorze lub zapraszając przeciwników do pressingu. Wiele bramek rodzi się z chaosu, a próbując wyeliminować jakiekolwiek jego elementy w trakcie spotkania ograniczasz ofensywę nie tylko przeciwnika, ale także swoją. Manchesterowi City pozostaje więc kreowanie okazji z ataku pozycyjnego oraz wynikających z niego stałych fragmentów gry. Obywatele przez lata byli najlepszym zespołem w rozbijaniu nisko ustawionych przeciwników i nadal mają wiele atutów w tej fazie gry. Jednakże, coraz częściej brakuje im najważniejszego – umiejętności umieszczenia piłki w siatce.

Erling Haaland i długo nikt

Manchester City w zdobywaniu goli jest uzależniony od Erlinga Haalanda. Mając prawdopodobnie najbardziej bramkostrzelnego napastnika na świecie Pep Guardiola zmodyfikował system gry zespołu tak, aby kreować mu jak najwięcej sytuacji. W Manchesterze City nie znajdziemy wielu innych zawodników, którzy mają łatwność w zdobywaniu goli. Za Juliana Alvareza latem przyszła lukratywna oferta z Atletico i został sprzedany, natomiast nikt nie przyszedł na jego miejsce. Foden, który w poprzednim sezonie strzelił 19 goli w Premier League jest kompletnie bez formy. Kevin De Bruyne to jeden z najlepszych kreatorów na świecie i to są jego główne obowiązki. Savinho nie strzelił jeszcze bramki dla Manchesteru City. Jack Grealish na trafienie dla Obywateli w meczu o stawkę czeka już ponad rok. Jeremy Doku również nie jest bramkostrzelnym skrzydłowym, a Bernardo Silva wraz z wiekiem coraz bardziej efektywny jest w tercji środkowej boiska, a nie pod polem karnym przeciwnika.

O tym jak bardzo uzależniona jest ofensywa Manchesteru City od Erlinga Haalanda najlepiej świadczy statystyka goli oczekiwanych (xG). Spójrzmy na zestawienie zawodników Obywateli z najwyższym wskaźnikiem w tym sezonie Premier League.

  • Erling Haaland – 13,0 xG
  • Bernardo Silva – 2,4 xG
  • Kevin De Bruyne – 2,1 xG
  • Savinho – 2,1 xG
  • Josko Gvardiol – 1,7 xG
  • Ilkay Gundogan – 1,6 xG
  • Phil Foden – 1,6 xG

Sposób gry Manchesteru City zakłada zdominowanie przeciwnika, zepchnięcie ich do głębokiej obrony i wykreowanie okazji Erlingowi Haalandowi, który ma znaleźć sobie miejsce w polu karnym. W ostatnich tygodniach Norweg często jednak nie może się odnaleźć. Rywale wiedzą, że wyłączając Haalanda z gry – co wbrew pozorom nie jest aż tak trudne, jak może się wydawać – zabierają Manchesterowi City jedynego zawodnika mającego naturalny instynkt strzelecki. Wówczas zespół Pepa Guardioli staje przed przeszkodą, której nie jest w stanie przeskoczyć, co regularnie widujemy w ostatnich meczach.

REKLAMA

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,775FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ