Obcokrajowcy na poziomie. Czy Lech Poznań objął słuszną strategię transferową?

Ali Gholizadeh, Elias Andersson, Dino Hotic i Miha Blazic. Lech Poznań w tym okienku transferowym sprowadził czterech piłkarzy, których łączna wartość rynkowa według portalu Transfermarkt wynosi 6,1 mln euro, a ich średnia wieku to 27,8 lat. Na papierze Lech ściągnął jakościowych obcokrajowców, którzy radzili sobie w ligach lepszych niż Ekstraklasa i poza Gholizadehem każdy ma – mniejsze lub większe – doświadczenie z europejskich pucharów. To dobra strategia czy proporcje pomiędzy piłkarzami zagranicznymi, a polskimi zostaną zachwiane?

Lech Poznań w poprzednim sezonie wyważył proporcje

W minionym sezonie Lech Poznań był zespołem, o którym nie mogliśmy powiedzieć, że stawia tylko na obcokrajowców. Na boiskach Ekstraklasy zagraniczni piłkarze spędzili 61,42% minut, co było szóstym najwyższym wynikiem. Choć w dużej mierze na sukces Kolejorza pracowali piłkarze ściągnięci z zagranicy to nie brakowało także pochwał w stronę poznaniaków i Johna van den Broma za odważne stawianie na rodzimych ligowców i promowanie młodych piłkarzy. Kiedy Lech pieczętował awans do ćwierćfinału Ligi Konferencji wygrywając 3:0 z Djurgardens prawie połowa wyjściowego składu (5 z 11) była złożona z Polaków. Takie same proporcje były w rewanżu z Fiorentiną, w którym Kolejorz był blisko napisania spektakularnego comebacku. Aż sześciu Polaków wyszło natomiast na pierwszy mecz klubu na wiosnę w europejskich pucharach z Bodo/Glimt, zakończony wynikiem 0:0.

REKLAMA

Najlepszym przykładem zawodnika, którego Lech wypromował jest Michał Skóraś, który zasilił klubową kasę sześcioma milionami euro. Swoją wartość sprzedażową zwiększyli także Marchwiński oraz Szymczak, a do reprezentacji został powołany 32-letni już Bartosz Salamon (wielu ekspertów domagało się także miejsca w kadrze dla Radosława Murawskiego). W tej chwili z dwóch w/w piłkarzy Lech nie będzie mógł korzystać (Skóraś odszedł, a Salamon jest zawieszony), a w ich buty mają wejść obcokrajowcy.

Następcy Skórasia

Na skrzydło Lech Poznań sprowadził dwóch zawodników, aczkolwiek na starcie sezonu Ekstraklasy oraz w eliminacjach europejskich pucharów będą mogli liczyć tylko na Dino Hoticia, ponieważ Ali Gholizadeh jest kontuzjowany. Bośniak to piłkarz bardzo uniwersalny, który w swojej karierze grywał niemal na każdej pozycji ofensywnej i w środku pomocy. W Cercle Brugge najczęściej występował jako „10-tka” lub prawoskrzydłowy. Przynajmniej na początku sezonu powinniśmy spodziewać się go ustawionego właśnie po prawej stronie boiska. Lech sprowadził 27-latka bez konieczności płacenia kwoty odstępnego, ponieważ zawodnik nie dogadał się z Cercle Brugge co do nowego kontraktu. Belgijscy dziennikarze zwracają uwagę, że Hotic nie jest piłkarzem, który notuje świetne liczby, ale jest kreatywny i dobrze wyszkolony technicznie. Bośniak ma bardzo dobre uderzenie z dystansu oraz dośrodkowanie, jednak nie jest w stanie zagwarantować choćby zbliżonej dynamiki na skrzydle, co Michał Skóraś.

Przebojowym dryblerem jest natomiast Ali Gholizadeh, za którego Lech zapłacił aż 1,8 mln euro (drugi najwyższy transfer klubu z Ekstraklasy po Bartoszu Sliszu i Legii Warszawa). Irańczyk w Charleroi coraz częściej był wystawiany jako ofensywny pomocnik, ale wszystko wskazuje na to, że John van den Brom widzi go w roli skrzydłowego. 27-latek to zawodnik dynamiczny, potrafiący dryblować i kręcić rywalami. Znalazł się on w kadrze Iranu na mundial w Katarze, gdzie zaliczył asystę przeciwko Anglii i zagrał w dwóch spotkaniach w wyjściowym składzie. Ostatnie pół roku Gholizadeh spędził na wypożyczeniu w tureckiej Kasimpasie i ten epizod zdecydowanie nie zaliczy do udanych. Lech Poznań nie kupił więc go w najlepszym momencie kariery, ale inaczej byłoby to po prostu niemożliwe.

Wzmocnienia linii obrony

To samo możemy powiedzieć o Misze Blaziciu. Słowieniec w ostatnim sezonie spadł z hukiem z Ligue 1 razem z Angers, a przychodził tam przed rokiem w roli jednego z liderów zespołu. Na francuskich boiskach się nie sprawdził, ale wcześniej Blazic świetnie spisywał się w Ferencvarosie. Przez pięć lat gry w aktualnym mistrzu Węgier środkowy obrońca w każdym sezonie był w trójce najlepszych zawodników całej ligi według algorytmów platformy WyScout. Doceniały go nie tylko statystyki, ale także rywale z boiska, ponieważ w ostatnim sezonie gry dla Ferencvarosu znalazł się w najlepszej jedenastce ligi w głosowaniu piłkarzy. 30-latek wie jak smakuje gra w europejskich pucharach, do końca 2022 roku regularnie występował także w reprezentacji Słowenii. Ma spore doświadczenie, a wsłuchując się w głos węgierskich dziennikarzy można było usłyszeć, że to typ lidera, którego Lech, pod nieobecność Bartosza Salamona, potrzebuje w linii defensywy.

Kolejną luką, która pojawiła się w kadrze Kolejorza po sezonie była lewa obrona, co wiązało się z odejściem Pedro Rebocho do Arabii Saudyjskiej. Lech Poznań zdecydował się w jego miejsce sprowadzić Eliasa Anderssona. To jedyny zawodnik, który przychodzi na Bułgarską znajdując się w szczycie swojej kariery. Rozwój zapewniła Szwedowi zmiana pozycji, ponieważ wcześniej był on środkowym pomocnikiem. Po przesunięciu na lewą obronę zadebiutował w reprezentacji Szwecji w styczniu 2023 roku, a w Djurgardens grał niemal wszystko od deski do deski w trwającym sezonie. John van den Brom może wykorzystać nawyki, które Andersson nabył grając na środku pomocy, ponieważ w poprzednim sezonie zdarzało się wykorzystywać manewr z zejściem Joela Pereiry – prawego obrońcy – do środka. Teraz z takiego wariantu będzie mógł korzystać również po drugiej stronie boiska

Lech Poznań potrzebował jakości „na już”

Lech Poznań na trzech pozycjach potrzebował zawodników, którzy bezproblemowo wejdą do zespołu i od razu zaczną spełniać oczekiwania. W końcu już za tydzień rozpoczyna się kluczowy moment sezonu, czyli eliminacje do Ligi Konferencji. Ścieżka niemistrzowska jest o wiele trudniejsza i Lech nie może sobie pozwolić na powolne dochodzenie do formy, jak przed rokiem. Za wyjątkiem kontuzjowanego Gholizadeha klub właśnie takie transfery przeprowadził. Ściągnał zawodnków doświadczonych, ogranych w dobrych ligach, którzy mogliby śmiało mierzyć wyżej niż Ekstraklasa. Można domyślać się, że przy transferach z Belgii (Gholizadeh i Hotic) ważny głos miał John van den Brom, który pracował w tej lidze. W sprowadzaniu obcokrajowców nie ma nic złego, jeśli oni rzeczywiście podnoszą poziom drużyny. Wszak zespołem, w którym procentowo najwięcej minut zagrali zawodnicy z zagranicy w poprzednim sezonie Ekstraklasy był Raków Częstochowa, który sięgnął po tytuł.

Około rok temu Lech Poznań był w bardzo trudnym położeniu. Odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów po 1. rundzie z Qarabagem, a z każdym kolejnym meczem, zarówno w lidze, jak i w europejskich pucharach frustracja kibiców narastała. Nawet dziennikarze, którzy powinni myśleć zdroworozsądkowo domagali się zwolnienia Holendra i już na starcie przekreślil jego projekt. Dziś Lech rozpoczyna nowy sezon jako ćwierćfinalista ubiegłej edycji Ligi Konferencji oraz zespół stabilny i gotowy na kolejną próbę podbicia Europy.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,635FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ