Nsame ratuje remis w końcówce. Wynik lepszy niż gra

Ostatnim razem, gdy Legia Warszawa grała na terenie naszych południowych sąsiadów, to obroniła przewagę gola w dwumeczu ze Slavią Praga i awansowała do Ligi Europy. Dzisiejsza Legia dopiero grała o zaliczkę przed rewanżem. Tyle że rywalem był Banik Ostrawa – drużyna posiadająca w swoich szeregach piłkarzy m.in. Wisły Kraków oraz Rakowa Częstochowa i Lecha Poznań.

Patrząc na skład warszawskiej drużyny, napisałem mojemu znajomemu, że fajnie to wygląda. Nie pasowały mi tylko dwa elementy – Rafał Augustyniak oraz Kacper Chodyna. Może ekspertem piłkarskim bym się nie nazwał, bo do facetów siedzących w studiu telewizyjnym i biorących za to pieniądze mi trochę brakuje, ale tym razem trafiłem w punkt. Chociaż czy to było jakieś trudne do trafienia?

REKLAMA

Dwie pozycje wymagające wzmocnień

Obaj panowie od dłuższego czasu pokazują, że Legia Warszawa to dla nich za wysoki poziom. Rafał Augustyniak na pozycji defensywnego pomocnika może i pasuje, ale na starcia z drużynami z dołu tabeli PKO BP Ekstraklasy. Czasem błyśnie dobrym rozegraniem, ale to za mało jak na mierzącą wysoko drużynę. 31-latek jest zbyt wolny, mało zwrotny. I właśnie te dwie cechy obnażył w meczu z Banikiem Ostrawa Matěj Šín. Młodziutki Czech dostał piłkę na dobieg, więc najpierw wyprzedził Augustyniaka w pojedynku biegowym, a następnie przełożył robiącego wślizg Polaka. Potem nie pozostało mu już nic innego, jak z czystej pozycji oddać strzał lewą nogą i pokonać Kacpra Tobiasza.

Drugi z antybohaterów stołecznego zespołu – Kacper Chodyna – nie wyróżniał się w ofensywie przez całą pierwszą połowę. To oczywiście nie jest żadna nowość. Jednak czegoś od zawodnika, za którego rok temu Legia zapłaciła ponad 800 tysięcy euro, należałoby wymagać. Tymczasem skrzydłowy w Ostrawie, prócz tego, że był bezproduktywny, to na dodatek zmarnował kapitalne dogranie od Ryoya Morishity. Naprawdę, ręce opadają, gdy ogląda się powtórki. Piłka dograna w punkt, zawodnik będący przed pustą bramką i mający na 2. metrze piłkę na 2:1. xG pewnie 0.99. To po prostu musiało się udać. Chodyna jednak zrobił tak, że przeniósł piłkę nad poprzeczką. W drugiej połowie ta dwójka maczała jeszcze palce w sytuacji, gdy tylko słupek ratował Wojskowych przed utratą bramki.

Całe szczęście nie ze wszystkimi jest tak źle

Czesi od początku meczu naciskali i prócz gola oraz słupka mogli zdobyć jeszcze ze dwa gole. Zaraz po rozpoczęciu gry przez sędziego mieliśmy poprzeczkę po dośrodkowaniu i kocioł w polu karnym. Niedługo później David Buchta był blisko zdobycia bramki po zamknięciu dośrodkowania.

Choć Banik potrafił postraszyć Legię, to ta potrafiła odzyskać kontrolę i zrobić swoje w ofensywie. Od początku meczu aktywny był Morishita. Japończyk biegał, podawał, wrzucał. Lewa strona z przodu chodziła przyzwoicie. Gola jednak dała akcja prawą stroną. Paweł Wszołek, zamiast kopać bez adresu piłkę w pole karne, po prostu wycofał ją do Bartosza Kapustki. Kapitan Legii ze skraju szesnastki przymierzył i pokonał bramkarza rywali. Z pewnością pomogły interwencje obrońcy i bramkarza, ale faktem jest to, że udało się wyrównać.

Legioniści trochę się ogarnęli i oni rozdawali karty na boisku. Jeszcze w pierwszej połowie dobry rajd Wszołka zakończył się wybiciem piłki sprzed bramki, a po przerwie Jean–Pierre Nsame, który pojawił się na boisku, oddawał groźny strzał, który po rykoszecie opadł na siatkę bramki rywali. Przed jeszcze groźniejszym uderzeniem Kapustki sprzed pola karnego Legia straciła jednak gola. Wyjście z akcją podaniem zakończyło się błędem Jurgena Elitima, któremu odskoczyła piłka. Do futbolówki dopadł Michal Frydrych i niewiele myśląc, uderzył na bramkę Kacpra Tobiasza. Piłka odbiła się jeszcze od Steve Kapuadiego i wpadła do siatki.

Po stracie bramki znów trzeba było odrabiać, a podopieczni Edwarda Iordanescu zabrali się do tego od razu. Próbował Elitim, po wejściu kręcił Vahan Bichakhchyan. Legię uratował dopiero Nsame. Warszawianie na chwilę zagościli pod polem karnym Banika, Petar Stojanović znalazł długim podaniem Elitima, ten dograł wzdłuż bramki, a kameruński napastnik z bliska trafił głową. Dwóch zmienników miało udział przy tej bramce. W końcówce jeszcze gola strzelił Frydrych, ale całe szczęście Czech był na pozycji spalonej.

Wynik w Ostrawie był lepszy niż gra. Rewanż z czeską drużyną już za tydzień, ale całe szczęście nawet w przypadku porażki w dwumeczu, Legia ma jeszcze poduszkę, która zamortyzuje tę wpadkę. Szansa na Ligę Konferencji wciąż będzie. Cieszy jednak to, że Legia się nie poddała i do końca walczyła o gola.

Banik Ostrava – Legia Warszawa 2:2 (Sin 13′, Frydrych 65′ – Kapustka 32′, Nsame 88′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    111,157FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ