Cykl sezonu Manchesteru City w ostatnich latach jest nam znany. Średnia pierwsza część sezonu, podczas której drużyna się dociera i nie wszystko funkcjonuje tak, jak należy oraz piorunująca druga, kiedy The Citizens wchodzą na swoje najwyższe obroty i praktycznie nikt nie jest w stanie się im postawić. Najlepszy przykład to poprzednia kampania. W pierwszej połowie sezonu Manchester City uczył się grać z typową „dziewiątką”, jaką jest Erling Haaland. Pep Guardiola długo szukał odpowiedniego systemu, jednak jak już znalazł, to jego zespół był nie do zatrzymania, sięgając ostatecznie po potrójną koronę. Sezon, który rozpoczęli bardzo przeciętnie, stał się najlepszym w historii.
Manchester City bezbłędny na finiszu
Zresztą poprzednia kampania to nie jedyny przypadek, kiedy Manchester City mistrzostwo zdobywał dzięki znacznie lepszej drugiej części rozgrywek. Rok temu po porażce z Tottenhamem (0:1) na początku lutego Obywatele mieli pięć punktów straty do prowadzącego Arsenalu i jeden mecz rozegrany więcej. Mimo to, w następnych 15 meczach zdobyli 43 punkty (14 zwycięstw i 1 remis) i zatrzymali się dopiero wtedy, gdy byli pewni mistrzowskiego tytułu. Podobna sytuacja miała miejsce w sezonie 2018/19, kiedy to ścigali się z Liverpoolem. Po porażce w Boxing Day z Leicester (1:2) zespół z Etihad miał siedem punktów straty do The Reds. W drugiej połowie sezonu The Citizens wygrali 18 z 19 meczów, jedyną porażkę notując w końcówce stycznia. W ostatnich 14 spotkaniach byli bezbłędni, dzięki czemu na finiszu sezonu wyprzedzili ekipę Jurgena Kloppa o jeden punkt.
Podobnie było dwa lata później. W pierwszych 12 meczach Manchester City zgarnął tylko 20 punktów i był na dziewiątym miejscu. Od tego czasu jednak wygrali 22 z 26 meczów. Ponadto dwie z czterech porażek przyszły już w momencie zagwarantowania sobie mistrzostwa. Nieco inna sytuacja miała miejsce w następnym sezonie, kiedy piłkarze Guardioli po raz kolejny wyprzedzili Liverpool o jeden punkt. Wówczas to The Reds gonili, aczkolwiek City również było niemal bezbłędne w końcówce sezonu. Podczas gdy w pierwszych 10 kolejkach zdobyli tylko 20 punktów, tak do końca sezonu przegrali już tylko raz, zgarniając 73 „oczka” w 28 spotkaniach. Wyjątkiem jest tutaj pierwszy mistrzowski tytuł Guardioli, kiedy zapewnili go sobie praktycznie już w pierwszej połowie sezonu.
Kolejny słaby początek
Obecny sezon pod tym względem jest bardzo podobny do większości mistrzowskich kampanii The Citizens. Zespół Guardioli również nie zaczął dobrze trwających rozgrywek. Po pierwszych 17 kolejkach był na czwartym miejscu, mając w dorobku 34 punkty. Średnia dwóch „oczek” na mecz to raczej tempo pozwalające bić się o miejsce gwarantujące Ligę Mistrzów, a nie mistrzostwo kraju. Niemniej jednak, od tego czasu Manchester City nie poniósł żadnej porażki we wszystkich rozgrywkach. W Premier League w 13 spotkaniach zdobył 33 punkty, co jest najlepszym wynikiem w tym okresie. The Citizens zatrzymać potrafili jedynie obaj bezpośredni konkurenci w walce o tytuł oraz Chelsea.
Mimo tak dobrych wyników w mediach wciąż nie panuje narracja, że Manchester City w drugiej części sezonu znów wszedł na swoje najwyższe obroty. Oczywiście nie jest to tak imponująca seria jak w poprzednich latach. Remisy z Liverpoolem (1:1) i Arsenalem (0:0) oraz fakt, że ekipa z Etihad nie ma wszystkiego w swoich rękach i wciąż musi liczyć na potknięcia innych, każe nam wszystkim wstrzymywać się z zachwytami. Niemniej jednak The Citizens ostatnią porażkę ponieśli jeszcze na początku grudnia (0:1 z Aston Villą). Obecnie mają serię 24 meczów bez porażki we wszystkich rozgrywkach. Poprawa względem początku sezonu jest więc widoczna gołym okiem.
Manchester City poprawił wyniki z czołówką
Głównym zarzutem do Manchesteru City w trwających rozgrywkach jest fakt, że nie radzi sobie z czołówką. Do środowego zwycięstwa nad Aston Villą (4:1) podopieczni Guardioli nie wygrali żadnego meczu z pierwszą piątką tabeli. Niemniej jednak, w drugiej części sezonu do wspomnianego meczu z The Villans mierzyli się jedynie z Arsenalem i Liverpoolem. Co więcej, w meczach przeciwko pozostałym zespołom z czołówki City zwyciężało dość pewnie. W FA Cup wygrali z Tottenhamem (1:0) oraz Newcastle (2:0), a w lidze pokonali zarówno Newcastle (3:2), jak i Manchester United (3:1). Jedyną wpadką pozostaje remis 1:1 z Chelsea.
Co prawda, w większości tych meczów Manchester City wygraną zapewniał sobie w ostatnim kwadransie, to i tak były to dość przekonujące zwycięstwa. Patrząc przez pryzmat goli oczekiwanych (xG) – w serwisie Understat – we wszystkich tych meczach The Citizens byli lepsi. I choć statystyka ta nie zawsze dobrze odzwierciedla to, co dzieje się na boisku, tak przeważnie były to dobre mecze Obywateli. Jedyne wątpliwości można mieć co do spotkania z Chelsea, która w pierwszej połowie miała wyraźną przewagę. W tym meczu uwidoczniły się największe bolączki zespołu Guardioli w obecnym sezonie, a więc zatrzymywanie szybkich ataków. Zresztą nie tylko Chelsea potrafiła zranić Manchester City w ten sposób. Zarówno Newcastle, jak i Manchester United w starciach ligowych również strzelały w ten sposób gole.
Bezpośrednie starcia o mistrzostwo
Oczywiście gdyby The Citizens pokonali Arsenal oraz Liverpool w bezpośrednich starciach, tak jak zrobili to w poprzednim sezonie w obu meczach z Kanonierami, dziś byliby na fotelu lidera i nie mielibyśmy wątpliwości, kto jest faworytem do tytułu. Niemniej jednak, trzeba wziąć pod uwagę, że obecnie Arsenal jest o wiele lepszym i bardziej dojrzałym zespołem niż był wtedy. Mimo to i tak w ostatnim spotkaniu City potrafiło przejąć kontrolę i zepchnąć rywali do głębokiej defensywy. Mimo że nie stworzyli oni sobie zbyt wielu dogodnych sytuacji, to sprawiali lepsze wrażenie i bardziej zasłużyli na zwycięstwo (1,22 – 0,51 xG na korzyść City).
Tego samego nie można jednak powiedzieć o meczu z Liverpoolem. Obywatele mieli sporo szczęścia, że z Anfield wyjechali z jednym punktem (2,25 – 1,37 xG dla Liverpoolu). I rzeczywiście to nie był najlepszy mecz Manchesteru City. Niemniej jednak The Reds na własnym stadionie zgarnęli w tym sezonie 42 z 48 możliwych do zdobycia punktów. Biorąc więc pod uwagę obecną formę Liverpoolu, z pewnością był to cenny punkt.
Oczywiście The Citizens wciąż mają swoje problemy, jednak nie ma drużyn perfekcyjnych. Tak naprawdę w ostatnich czterech miesiącach Obywatele rozegrali dwie słabe połowy – pierwszą przeciwko Chelsea i drugą z Liverpoolem. Jeżeli Manchester City nie zdobędzie w tym sezonie mistrzostwa, będzie to efekt słabej gry w pierwszej części sezonu. A nie tego, że nie potrafił pokonać Liverpoolu czy Arsenalu – jednych z najlepszych drużyn w Europie – w rundzie rewanżowej.