Poprzedni sezon był dla Tottenhamu rozczarowaniem, choć rzutem na taśmę udało się utrzymać miejsce gwarantujące grę w europejskich pucharach. A przecież zaczęło się pięknie. Mourinho był wynoszony pod niebiosa, a na przełomie listopada i grudnia Koguty były na szczycie tabeli. Z czasem pragmatyczne podejście The Special One często odbijało się czkawką zespołowi i Portugalczyk wreszcie został zwolniony. W nadchodzący sezon Tottenham wchodzi z czystą kartą. A odpowiedzialny za nowe rozdanie będzie były menadżer Wolves, Nuno Espirito Santo.
Poszukiwania trenera
Kiedy Spurs zwalniali Jose Mourinho z klubu dochodziły do nas sygnały, że nowy trener ma bardziej nawiązywać do ery Mauricio Pochettino. Przynajmniej, jeśli chodzi o styl gry. Miało być zerwanie z pragmatycznym podejściem, chowaniem się za podwójną gardą i kontratakami w meczach z przeciwnikami o podobnej sile. Koguty miały grać bardziej widowiskowo, atrakcyjnie i brawurowo. Poszukiwania menedżera zupełnie temu zaprzeczyły i ukazały Tottenham jako klub z brakiem jasno sprecyzowanej wizji na przyszłość. Z trenerską posadą w północnym Londynie łączonych było multum nazwisk. Nagelsmann, Rodgers, Flick, Allegri, Ten Hag, Pochettino, Conte, Gattuso, Fonseca. Przewinęły się tu wszystkie możliwe spojrzenia na piłkę.
A ostatecznie stery objął Nuno Espirito Santo, o którym mówi się, że to wersja Mourinho 2.0. Portugalczyk też przede wszystkim stawia na organizację gry obronnej, a jego zespoły rzadko odpalają fajerwerki. Jest menedżerem pragmatycznym, który woli wygrać 1:0 niż 4:3. Niemniej jednak, całościowo pracą, jaką wykonał na Molineux zasługiwał na szansę w większym klubie. Wprawdzie ostatni sezon – z różnych względów – w wykonaniu Wolverhampton był słaby, ale to nie odbiera Nuno zasług, na które zapracował sobie w poprzednich sezonach – awansem do Premier League, a potem zakwalifikowaniem się do Ligi Europy.
Najpierw ksiądz, potem parafia
Tottenham na początku okna transferowego skupił się przede wszystkim na zatrudnieniu odpowiedniego trenera i nowego dyrektora sportowego. O szkoleniowcu już napisaliśmy. Człowiekiem odpowiedzialnym za transfery został z kolei Fabio Paratici, który wcześniej tę samą funkcję pełnił w Juventusie. Jako, że negocjacje z dwoma osobami, które mają największy wpływ na politykę transferową w klubie trwały długo to Tottenham po wzmocnienia w postaci piłkarzy ruszył dość późno. Za 25 mln euro udało się pozyskać Bryana Gila w Sevilli (w przeciwną stronę powędrował Lamela), a w podobnym czasie do klubu na wypożyczenie przyszedł Pierluigi Gollini z Atalanty Bergamo. O tych dwóch wzmocnieniach Tottenhamu więcej mogliście już przeczytać na naszej stronie. Najgłośniejszym transferem jest jednak Cristian Romero. Środkowy obrońca przychodzi na Tottenham Hotspur Stadium w ramach wypożyczenia, ale z obowiązkiem wykupu za 50 mln euro po sezonie. Argentyńczyk miniony sezon spędził w Atalancie i był jednym z najlepszych obrońców Serie A.
Biorąc pod uwagę kiepską sytuację kadrową w defensywie Kogutów można się spodziewać, że Romero zostanie rzucony na głęboką wodę i od razu będzie musiał dźwignąć rolę lidera tej formacji. Z klubu odszedł Toby Alderweireld, a Villareal na stałe wykupił Juana Foytha. Davinson Sanchez, Eric Dier, Japhet Tanganga, Joe Rodon i Cameron Carter-Vickers. Lista stoperów Tottenhamu – mówiąc eufemistycznie – nie wygląda ekskluzywnie, więc ściągnięcie Romero to spory zastrzyk jakości. Cały czas niejasna jest przyszłość Harry’ego Kane’a, pod którego podchody robi Manchester City. Anglik sprawia wrażenie gotowego, a może nawet trochę zdeterminowanego na odejście, jednak wiemy, jak twardym negocjatorem jest Daniel Levy. Saga z transferem najlepszego strzelca i asystenta minionego sezonu może jeszcze trochę potrwać.
Czwórka czy trójka obrońców?
Niemal przez całą kadencję w Wolverhampton portugalski trener stosował wariant gry z trzema stoperami i wahadłowymi. Dopiero w ostatnim sezonie zaczął rotować pomiędzy trójką, a czwórką obrońców. Jak będzie w Tottenhamie? Analizując mecze przedsezonowe możemy spodziewać się, że prędzej będzie to czterech defensorów. I nie będzie to specjalnym zaskoczeniem, ponieważ taki system najczęściej stosował w Valencii i Porto, gdzie pracował przed przygodą na Wyspach. Ponadto, jak już wcześniej wspomniałem, Tottenham ma mało jakościowych środkowych obrońców i trudno byłoby wybrać trzech, którzy dawaliby pewną gwarancję spokoju w tyłach.
To, jak będzie wyglądał Tottenham w następnym sezonie zależy przede wszystkim od klubu, dla którego będzie grał Harry Kane. W sparingach Son był wystawiany na szpicy i prezentował się bardzo dobrze, ale gdyby Anglik został to musiałby wrócić na lewe skrzydło. Gdyby jednak opuścił szeregi Tottenhamu głównym zadaniem Nuno Espirito Santo powinno być wówczas wyeksponowanie potencjału Koreańczyka. Za kadencji Jose Mourinho Son potrzebował Kane’a jak tlenu. Wcześniej, w erze Pochettino lepiej czuł się nawet na boisku bez niego. To jest więc dobra wiadomość dla trenera. Niemniej jednak, wówczas Koreańczyk miał za plecami Eriksena, Dele Alliego w formie, czy Moussę Dembelę. Teraz druga linia Tottenhamu jest o wiele mniej kreatywna. Na poniższej grafice z przewidywanym składem wziąłem pod uwagę wszystkich zawodników, którzy aktualnie są w klubie, więc umieściłem także Harry’ego Kane’a.
Jaki jest cel Tottenhamu?
W klubie na pewno chcieliby odzyskać miejsce w pierwszej czwórce i powrócić do Ligi Mistrzów. Niemniej jednak, będzie to bardzo trudne zadanie. W przypadku odejścia Harry’ego Kane’a Tottenhamowi z automatu powinniśmy odjąć kilka(naście) punktów przewidując ligową tabelę na koniec sezonu. Przed Nuno Espirito Santo naprawdę ciężkie zadanie. Kadra jest okrojona, oprócz Sona i Kane’a (może jeszcze Llorisa) nie ma w niej wielkich gwiazd oraz jest mnóstwo graczy, których wrzucilibyśmy do szuflady „przeciętny ligowiec”. Realnie Koguty będą walczyć o miejsca 5-7. Za każdą lokatę powyżej tego przedziału Nuno należałyby się ogromne brawa.