Nie pasują do dywizji B. Wnioski po meczu Polska – Rumunia

Polska piłka kobieca przykuwa uwagę coraz większej liczby kibiców! Podczas meczu z Rumunią, na Polsat Plus Arenie w Gdańsku zgromadziło się ponad 10 tysięcy fanów, co jest rekordem frekwencyjnym meczów pań. Ci, którzy śledzili spotkanie z perspektywy trybun, z pewnością nie byli rozczarowani. Polki wygrały bowiem 3:0 i udowodniły, że są na fali wznoszącej i zasługują na występowanie w dywizji A Ligi Narodów. Szczegóły w naszych pomeczowych wnioskach.

1. Wysoki pressing się opłaca, ale nie jest najważniejszy

Od początku widać było, która drużyna wyszła na boisko z większą pewnością siebie. Były to Biało-czerwone, które już od pierwszego gwizdka dążyły do zepchnięcia rywalem do defensywy. Jednym ze środków służących do osiągnięcia tego celu był wysoki pressing, z którym Rumunki kompletnie sobie nie radziły. Dzięki niemu nie potrafiły rozegrać piłki po ziemi, a presja ze strony Polek kończyła się odbiorami już w tercji ofensywnej. Rumunki naprawdę nie miały ani chwili spokoju. Gospodynie spotkania naciskały na nie przy zdecydowanej większości wznowień z autu czy od bramki i wymuszały niedokładne podania lub pochopne decyzje.

REKLAMA

Mimo tak skutecznego stosowania pressingu, podopieczne Niny Patalon długo nie potrafiły zamienić tej optycznej przewagi na gole. Do ich strzelenia potrzebne są bowiem nie tylko przechwyty, lecz także następujące po nich kreowanie akcji i wykończenie. Z tym było już nieco gorzej – Polkom czasem brakowało komunikacji, nieco szybszej gry lub lepszej finalizacji. Gdy około 25. minuty wreszcie zaczęły oddawać groźniejsze uderzenia, w niesamowity sposób zatrzymywały je bramkarka lub obrończynie reprezentacji Rumunii.

Nie mogło to jednak trwać wiecznie, a w końcówce pierwszej połowy wreszcie jeden atak skończył się po myśli Polek. Futbolówkę w bramce umieściła Ewelina Kamczyk, która wykorzystała świetne dośrodkowanie omijające całą linię obrony przeciwniczek. Na tego gola kibice musieli czekać prawie pół meczu, ale zdecydowanie należał on się Polkom, które tak naprawdę powinny otworzyć wynik już dużo wcześniej. W samej pierwszej połowie oddały bowiem 11 strzałów, ale dopiero ostatnie z tych uderzeń dało im prowadzenie.

2. Lepiej niż w pierwszym starciu obu reprezentacji

W drugiej połowie Polki próbowały podwyższyć wynik. Długo nie przynosiło to rezultatów lepszych niż niedokładne wrzutki, strzały w środek bramki czy trafienie w poprzeczkę. To właśnie wtedy było najbliżej trafienia na 2:0, ale Paulinie Tomasiak zabrakło odrobiny precyzji.

Gdy wydawało się już, że mecz skończy się – tak jak pierwsze spotkanie obu ekip – skromnym, jednobramkowym triumfem Polek, Tomasiak ponownie spróbowała pokonać bramkarkę. Tym razem jej się to udało, ale nie był to koniec popisów napastniczki Górnika Łęczna.

23-latka w 90. minucie wykorzystała jeszcze rzut karny. Dzięki temu mecz zakończył się wynikiem 3:0, już znacznie bardziej satysfakcjonującym i lepiej oddającym dominację gospodyń.

Widać też poprawę względem wspomnianego przed chwilą pierwszego meczu Polski z Rumunią, rozgrywanego w Bukareszcie. Wtedy o 3 punkty było znacznie trudniej, bo jedynego gola Polki zdobyły w końcówce meczu i to grając w przewadze liczebnej. Teraz było już znacznie lepiej, a Polki mniej męczyły się z rywalkami. Postęp między tymi dwoma spotkaniami niejako obrazuje generalny progres naszej reprezentacji, która wydaje się być na fali wznoszącej. Trwa ona już od udanych baraży o udział w Euro i oby została podtrzymana aż do samego turnieju. Rozpocznie się on już za miesiąc – Biało-czerwone zagrają z Niemkami (4 lipca), Szwedkami (8 lipca) i Dunkami (12 lipca).

3. Rumunki tłem dla rywalek

Wynik nie pokazuje tego, jak duża była dysproporcja między obiema ekipami. Oczywiście można było tego się spodziewać, bo to reprezentacja Polski była faworytem starcia. Mimo wszystko, Rumunki z pewnością liczyły na sprawienie niespodzianki, a przynajmniej na pokazanie się przed zgromadzoną w Gdańsku publicznością z dobrej strony. Nie do końca im się to udało, gdyż były zmuszone do koncentrowania się głównie na działalności defensywnej. Kiedy już pojawiały się pod drugim polem karnym, niewiele im wychodziło. Skończyło się więc na pojedynczych nieudanych strzałach, a także dośrodkowaniach, które niemal nigdy nie trafiały do adresatek. Zdecydowana większość przypadków była jednak jeszcze gorsza, gdyż zanim akcje na dobre się zaczynały, były już przerywane przez Polki lub z uwagi na niedokładność samych Rumunek. Zawodniczki z Bałkanów właściwie mogły więc cieszyć się, że przegrały tylko trzema bramkami, bo był to najniższy możliwy wymiar kary.

4. Bezbłędna Natalia Radkiewicz

W takich warunkach teoretycznie łatwe zadanie miała bramkarka reprezentacji Polski, Natalia Radkiewicz. Przez pełne 90 minut miała bowiem tylko kilka trudniejszych interwencji. Z drugiej strony, takie warunki sprzyjają utracie czujności i dekoncentracji, ale 21-letnia piłkarka Pogoni Szczecin cały czas była w pełni skupiona. Nawet, jeśli przez wiele minut nie miała nic do roboty, w odpowiedniej chwili działała z pełnym profesjonalizmem. Z tego powodu łapała każdy strzał, zamiast bronić na raty i ryzykować dobitką. Na pochwałę zasługują także jej interwencje na przedpolu, które były znacznie lepsze od poczynań jej rumuńskiej odpowiedniczki. Radkiewicz wychodziła do górnych piłek i pewnie je wyłapywała, a Andreea Paraluta zamiast tego często piąstkowała, co wiązało się z dużym zagrożeniem dla jej bramki. Golkiperka występująca w biało-czerwonych barwach nie była rzecz jasna niebywałą bohaterką kadry w tym meczu, ale bezbłędnie zrobiła wszystko, co w rywalizacji z dużo słabszą drużyną było jej obowiązkiem.

REKLAMA

5. Nie pasują do dywizji B Ligi Narodów

I to w pozytywnym sensie! Cały turniej w wykonaniu piłkarek Niny Patalon był pokazem wyższości nad wszystkimi rywalkami. 5 zwycięstw i 1 remis, a także 14 goli zdobytych przy ledwie 2 straconych jednoznacznie pokazują, że awans do dywizji A po prostu należał się Polkom jak mało komu.

Trudno powiedzieć, jak Ewa Pajor i spółka odnajdą się w europejskiej elicie, skoro rok temu z niej spadły. Z pewnością jednak mierzenie się z kadrami pokroju Irlandii Północnej, Bośni i Hercegowiny czy Rumunii nie rozwija Polek tak, jak prawdziwe wyzwanie w postaci rywalizowania z absolutną kontynentalną czołówką. Oby więc następna edycja Ligi Narodów nie tylko przyniosła Biało-czerwonym cenne doświadczenie, ale także zagwarantowała zagoszczenie w lidze A na dłużej. Seryjne zwycięstwa o poziom niżej są co prawda przyjemnym doświadczeniem dla kibiców, ale to nie o to chodzi w piłce nożnej. Polki po prostu pokazały, że są zbyt dobre na ligę B. Teraz nie pozostaje nam więc nic innego, niż trzymać za nie kciuki na najwyższym możliwym poziomie, na jaki awansowały wygrywając swoją grupę!

Polska 3:0 Rumunia (Ewelina Kamczyk 45′, Paulina Tomasiak 82′, 90′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    109,047FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ