Nicola Zalewski to 19-letni polski piłkarz (urodzony we Włoszech), który od niedawna reprezentuje barwy pierwszego zespołu AS Romy. Tak naprawdę, to chłopak dopiero wchodzi do poważnej seniorskiej piłki, ale nie przeszkodziło mu to w zrobieniu niemałego szumu wokół swojej osoby. Jeszcze tydzień temu był mocno anonimową postacią w naszym kraju. A teraz? Nawet największe portale piłkarskie nie są w stanie go pominąć.
Debiut w…
Romie…
Nicola zadebiutował kilka dni temu w dorosłym zespole Romy przeciwko Manchesterowi United. Młody zawodnik niespodziewanie znalazł się w kadrze zawodników na rewanż z „Czerwonymi Diabłami” w półfinale Ligi Europy. Była to bardzo spontaniczna sprawa, ponieważ trener rzymskiego klubu – Paulo Fonseca – nie mógł skorzystać z usług aż dziewięciu swoich podopiecznych. W takich okolicznościach – do gry w skoczył Polak. Co więcej, pojawił się na murawie kwadrans przed końcem spotkania i bodajże już przy pierwszym kontakcie z piłką wpisał się na listę strzelców. Efekt wow! Czy można było sobie wyobrazić lepszy debiut? Wówczas jedynym mankamentem był brak kibiców na trybunach. Niestety, w późniejszym „rozliczeniu” jego bramkę uznano za samobójczą, ale z pewnością nie umniejsza to Nicoli w naszych oczach.
Serie A…
Zalewski się nie zatrzymuje i nie kończy na pojedynczym przebłysku. Przyszedł czas na jego debiut w Serie A. AS Roma mierzyła się w ligowej rywalizacji z Crotone (w ramach 35. kolejki), nad którą znacząco dominowała przez cały mecz. Zalewski dostał kolejną szansę i wszedł na murawę w 80. minucie, kiedy to na tablicy wyników widniał wysoki rezultat dla Romy (4:0). Mimo spokojnego wyniku – Nicola chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Logiczna sprawa, czyż nie? Dziesięć minut później Polak zaliczył asystę przy bramce na 5:0. Była to ostatnia akcja bramkowa w tym spotkaniu.
Nieoszlifowany diament
Nicola urodził się we Włoszech i Roma jest dla niego czymś więcej niż pracodawcą. Już dawno mógł opuścić Rzym. Miał oferty m.in. z Ekstraklasy i Ligue 1. Wcześniej grał „tylko” w Primaverze i mimo dobrych wyników na tamtym poziomie, to jego debiut w pierwszym składzie Romy nieustannie przesuwano w czasie. Teraz w końcu ma to za sobą i wszystko wskazuje na to, że na tym się nie skończy, ponieważ młody pomocnik coraz bardziej przykuwa naszą uwagę. Bacznie obserwujmy tego chłopaka, bo możemy mieć do czynienia z nieoszlifowanym diamentem.