Widzew Łódź z Wisłą Płock hitem kolejki? Ze względu na nieco okrojony terminarz 4. tury zmagań PKO BP Ekstraklasy oraz pozycję obu klubów w tabeli – można tak powiedzieć. Kto miesiąc temu by pomyślał, że beniaminek z Mazowsza zgarnie komplet punktów po 3 spotkaniach? Podopieczni Mariusza Misiury wrócili z przytupem do Ekstraklasy i mieli okazję pociągnąć tę serię jeszcze dalej. A motywacja była ogromna – w końcu Nafciarze po raz ostatni pokonali Widzew w 2015 roku, jeszcze w 1. Lidze. Wywiezienie 3 punktów z Serca Łodzi, które co mecz jest wypełnione po brzegi, jest nielada wyzwaniem. Widzew z kolei aż tak zjawiskowo sezonu nie zaczął, lecz wciąż przed meczem z Wisłą zajmował 5. miejsce w tabeli. Zanotowali w 3 kolejkach tylko jedną porażkę, w Białymstoku z Jagiellonią.
Nudy, nudy… aż w końcu coś ruszyło!
Jaki to nie był klub, to zawsze jest urzekające, kiedy beniaminek stara się grać ofensywnie, bez kompleksów. Tak też było z płocczanami w pierwszych minutach meczu, nawet jeśli nic sobie nie wykreowali. Szybko jednak Widzew przejął inicjatywę i piłkę. Obydwie ekipy próbowały się przebić, lecz kończyło się co najwyżej na walce w środku pola. Starania były, lecz pierwszy kwadrans nie zaciekawił. Bramkarze obu zespołów mieli bardzo mało, jeśli nie żadnej pracy. Z czasem tempo wyraźnie spadło. Niemal pół godziny gry, a celnego strzału nie było po stronie ani jednych, ani drugich. Więcej zaczęło dziać się za sprawą kibiców. Głównie przez to, że racami zadymili boisko i mecz musiał być na chwilę wstrzymany.
Pół godziny minęło od pierwszego gwizdka, a i tak żadna z ekip nie wykreowała realnego zagrożenia. I kiedy niektórzy, włącznie z autorem, myśleli że zasną przed telewizorem, nareszcie coś tu się konkretnego wydarzyło. Ci, którym się jednak przysnęło, mogli tego nie usłyszeć, bo w Sercu Łodzi zapanowała grobowa cisza. W 36. minucie piłkarze Wisły skutecznie powstrzymali atak Widzewa i sami ruszyli do kontry. Jime zagrał do Łukasza Sekulskiego, ten szedł z piłką w stronę pola karnego. Zmylił obrońcę i pewnym strzałem otworzył wynik tego meczu. Ileż trzeba było na to czekać…
SEKULSKI! Trzeci gol w sezonie kapitana liderów @_Ekstraklasa_ 😎
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 9, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEjFrA pic.twitter.com/8xTnaBbuEZ
Odpowiedź gospodarzy przyszła niemal natychmiastowo. Podopiecznych Zeljko Sopicia skutecznie rozbudziła ta stracona bramka i od razu rzucili się do ataku. Najpierw, w 40. minucie próbował przewrotką Bartłomiej Pawłowski – prosto w obrońcę Wisły. Kilkanaście sekund później spróbował Juljan Shehu. Albańczyk zaskoczył płaskim uderzeniem na dalszy słupek z około 15 metrów i ten pojedynek zaczął się od nowa. Sekulski mógł tuż przed końcem pierwszej połowy jeszcze napsuć krwi szkoleniowcowi Widzewa golem do szatni. Na szczęście Chorwata, piłkarz Wisły trafił w poprzeczkę. Próbował się odwdzięczyć Pawłowski – skutecznie interweniował Rafał Leszczyński.
Błyskawiczna i efektowna odpowiedź Widzewa! Juljan Shehu trafia na remis! 💪
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 9, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEjFrA pic.twitter.com/90jxrit90a
Widzew grał, kopał, kombinował… i nic z tego
Ambicje, jakie w tym sezonie ma Widzew nie pozwalały na zadowolenie się jedynie remisem. Łodzianie od początku drugiej połowy próbowali przejąć kontrolę nad przebiegiem spotkania, co im wyszło. Ekipa z centralnej Polski starała się zepchnąć przyjezdnych do defensywy, lecz ci czekali na okazję z kontry i skutecznie się bronili. Widzew konsekwentnie podkręcał tempo, ale czegoś wciąż brakowało. Wisła także próbowała atakować, lecz przede wszystkim czekała na to, co zrobią gospodarze. RTS zdominował posiadanie piłki, utrzymując je na poziomie około 70%. Natomiast akcji bramkowych wciąż brakowało.
Ten mecz był tak monotonny i jednocześnie nużący. Brakowało tego, co przecież jest esencją futbolu, niekoniecznie tylko dla analityków. Do czasu. W 77. minucie Mariusz Fornalczyk, wydawało się, wywalczył rzut karny, nadziewając się na obrońcę Wisły. Zanim jedenastka, sędzia potrzebował sporo czasu na analizę przy monitorze. Sędzia rzut karny anulował i Widzew stracił okazję na objęcie prowadzenia. W Sopiciu zawrzała bałkańska krew, który przez swoją dezaprobatę dla decyzji arbitra o mało co nie rozwalił bandy reklamowej.
Mecz dobiegł końca, a pod koniec zapachniało jeszcze golem dla Widzewa. Ricardo Visus chciał zaskoczyć Leszczyńskiego, ale bramkarz Wisły Płock obronił to uderzenie. Może i to był „hit” kolejki, zważywszy na miejsce w tabeli obu ekip. Jednakże zapewne znaczna większość oglądających zapomni o tym starciu już następnego dnia rano. Zdecydowanie więcej szans na strzelenie gola miał Widzew – przeważał w posiadaniu piłki i oddał znacznie więcej strzałów. Jednakże Wisła znowu pokazała, że od ilości ważniejsza jest jakość. Płocczanie mieli trochę mniej do powiedzenia, ale za to ich akcje były zdecydowanie groźniejsze, jak ta z udziałem Sekulskiego, gdzie był spory potencjał na dublet. W tabeli Ekstraklasy niewiele się zmienia – Nafciarze dalej na prowadzeniu, a Widzew przeskoczył Termalicę Bruk-Bet Nieciecza. Ekipa z Płocka może jednak stracić pozycję lidera – wystarczy, że Cracovia pokona Jagiellonię.