Newcastle nie przegrywa… dopóki nie trzeba zagrać z Liverpoolem

Ostatnią (i dotąd jedyną) porażkę w Premier League Newcastle odniosło 31 sierpnia w meczu z Liverpoolem na Anfield. Dziś dołożyli drugą w tym sezonie ligowym i pierwszą na własnym stadionie, a rywalem znów był Liverpool.

Na Newcastle spadło dziś jakieś fatum

Sam początek meczu – obiecujący. Zaraz po pierwszym gwizdku sędziego sprawiali wrażenie zespołu, który chce przejąć inicjatywę. Liverpool nastawił się dziś jednak na bardzo bezpośrednią oraz szybką grę i przy błędach, jakie popełniała defensywa Newcastle okazało się to kluczem do sukcesu. Pierwszy gol? Dalekie podanie Trenta Alexandra-Arnolda za linię obrony gospodarzy do Darwina Nuneza, po którym Urugwajczyk strzelił dopiero pierwszego gola w Premier League po MŚ. Drugie trafienie to akurat efekt bardzo dobrej kombinacyjnej akcji, którą zakończył Cody Gakpo, natomiast kolejna kluczowa sytuacja dla przebiegu tego spotkania – czerwona kartka Nicka Pope’a – była efektem wykopu Alissona po tym jak złapał piłkę z rzutu rożnego. Bramkarz Srok wychodząc poza pole karne pomylił się w swoich obliczeniach i zatrzymał piłkę ręką.

REKLAMA

Jeśli Carlo Ancelotti włączy sobie to spotkanie analizując ich najbliższego przeciwnika w Lidze Mistrzów z pewnością zanotuje, że w pierwszej kolejności musi uczulić swoich obrońców na dalekie zagrania Liverpoolu za linię obrony. Dziś był to jedyny skuteczny sposób zespołu Jurgena Kloppa na kreowanie sytuacji. Bo mimo wyniku i sprzyjających okoliczności Newcastle wcale nie było tłem dla rywali.

Liverpool grając w przewadze pozwalał rywalom na dość dużo

Zespół Eddiego Howe’a dzielnie stawiał czoła gościom mimo gry w osłabieniu. Dość powiedzieć, że to Newcastle oddało więcej strzałów. Oczywiście, Liverpool prowadząc 2:0 już nic nie musiał (zwłaszcza ostatnie pół godziny grali mocno energooszczędnie), ale sam fakt, że zespół Eddiego Howe’a stwarzał sobie sytuacje mówi sporo pozytywnego o ich nastawieniu. Tak naprawdę tej przewagi jednego zawodnika nie było widać do samej końcówki, kiedy piłkarze Srok wyraźnie opadli z sił.

Eddie Howe w szatni po meczu śmiało może podziękować swoim podopiecznym za zaangażowanie włożone w ten mecz. O wyniku meczów często jednak decydują momenty, indywidualne błędy i braki w koncentracji. Dziś Newcastle zapłaciło za to cenę trzech punktów, które w walce o TOP 4 będą bardzo kosztowne.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,732FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ