Korona Kielce w minionej kolejce PKO BP Ekstraklasy zdołała urwać punkty Legii Warszawa. Podopieczni Kamila Kuzery zamierzali pójść za ciosem i pokonać Jagiellonią Białystok w Fortuna Pucharze Polski, jednak 120 minut zaciętego pojedynku zakończyło się ostatecznie porażką. Ekipa z województwa świętokrzyskiego musiała zresetować myśli i skoncentrować się na walce o trzy punkty z Zagłębiem Lubin. Zwycięstwo było konieczne, by odskoczyć od strefy spadkowej.
Korona straciła gola na własne życzenie
Kielczanie mogli świętować już w 9. minucie gry. Wtedy właśnie Yevgeni Shikavka uderzył głową do siatki po dośrodkowaniu Dawida Błanika z rzutu wolnego. Arbiter odgwizdał jednak spalonego. Korona szukała gola, jednak w 17. minucie popełniła karygodny błąd w rozegraniu. Dawid Kurminowski przejął futbolówkę na środku boiska, a następnie pomknął przez pół boiska, wyminął Xaviera Dziekońskiego i dał Zagłębiu prowadzenie.
Chwilę po pierwszym trafieniu, wynik na 2:0 mógł podnieść Kacper Chodyna, jednak i tym razem sędzia zauważył pozycję spaloną. Korona przed przerwą szukała wyrównania, jednak brakowało jej konkretnych sytuacji. Dalibor Takáč podejmował próbę pokonania Sokrátisa Dioúdisa, ale Grek zachował czujność, podobnie jak w przypadku uderzenia Nono tuż przed zmianą stron.
Nerwowo w końcówce, wątpliwości przy nieuznanym golu
Na początku drugiej połowy murawę opuścił narzekający na problemy zdrowotne Danny Trejo, który jest zawodnikiem potrafiącym zrobić różnicę jednym zagraniem. Trudno nie odnieść wrażenia, że gościom brakowało sił na odrabianie strat. Czyżby zgodnie z naszymi przewidywaniami, 120 minut z Jagiellonią odbiło się na zmęczeniu zawodników? Dopiero w 73. minucie Yevgeni Shikavka sprawdził czujność Dioúdisa, ale Grek nie dał się zaskoczyć.
W końcówce o emocje zadbał Bartosz Kopacz, który z drugą żółtą kartkę opuścił murawę. Kielczanie chwilę później zdołali strzelić gola na wagę remisu, którego autorem był Yevgeni Shikavka. Daniel Stefański dłuższą chwilę analizował jednak, czy w danej sytuacji nie miał miejsce faul zawodnika Korony Kielce (a przynajmniej tak się nam wydawało). Nieoczekiwanie arbiter dopatrzył się… pozycji spalonej. Sytuacja jest mocno kontrowersyjna, bowiem powtórki z transmisji telewizyjnej nie pozwalają jednoznacznie ocenić, czy sędzia miał rację, anulując trafienie Białorusina. Nieco zbyt dużo tych specyficznych sytuacji z rysowaniem linii spalonego, po których widzowie nie wiedzą, o co właściwie chodzi…