Nazwiska ponad formę. Luka pokoleniowa w reprezentacji Polski

Problemy reprezentacji Polski nie zaczęły się w meczu z Czechami, Mołdawią ani tym bardziej z Albanią. Ostatni okres to jedynie zbieranie „plonów”, na które zapracowaliśmy sobie od dłuższego czasu. Fernando Santos znalazł się w złym miejscu o złym czasie, ale też dorzucił swoje trzy grosze do aktualnej sytuacji. Kolejnymi decyzjami personalnymi przy powołaniach weszliśmy do błędnego koła, z którego nie potrafimy wyjść.

REKLAMA

Trzon reprezentacji

Od wielu już lat kręgosłup reprezentacji Polski składa się z tych samych nazwisk. Nic nie jest jednak wieczne, o czym przez lata zdawaliśmy się zapominać. Robert Lewandowski (35 lat) to zawodnik, na którego odstawienie nie możemy sobie zwyczajnie pozwolić. Podobnie jest w przypadku Piotrka Zielińskiego (29) czy nawet Wojciecha Szczęsnego (33). Można jednak wymienić kilku piłkarzy, którzy są w kadrze z racji na zasługi czy mityczne doświadczenie. Bartosz Bereszyński (31) to jeden z zawodników, u którego spadek jakości jest widoczny. Ostatnio odrestaurowano nawet Kamila Grosickiego (35), Grzegorza Krychowiaka (33) czy Pawła Wszołka (31). Niezależnie od formy czy sytuacji w klubie, w kadrze znajdują się też Karol Linetty (28) i Jan Bednarek (27).

Wymienieni zawodnicy to niewątpliwie postacie z ogromnym doświadczeniem. Wydaje się, że to właśnie tego w ostatnich powołaniach poszukiwał Fernando Santos. Żeby jednak dodać grupie charakteru i obycia, potrzebni byli zawodnicy zbliżający się do końca swoich karier, którzy zatracili piłkarską jakość. Mieliśmy budować kadrę na przyszłość, a skończyło się powoływaniem weteranów na starcia z Wyspami Owczymi i Albanią.

Co z odmłodzeniem kadry?

Celem Fernando Santosa miało być nadanie reprezentacji stylu, ale także – a może przede wszystkim – odmłodzenie jej. Tu jednak należy przejść do problemu, który piętrzył się od kilku lat, a który okazał się zbyt duży nawet dla tak doświadczonego selekcjonera. Mianowicie musimy sami zadać sobie pytanie, czego oczekujemy, mówiąc o odmłodzeniu kadry. Santos początkowo powoływał zawodników młodych, jednak mających już za sobą debiut w reprezentacji (nie licząc Bena Ledermana, który i tak nie zadebiutował). Najmłodszy skład wystawił na pierwszy mecz z Czechami (27,2), a najstarszy… na Wyspy Owcze (28,8). Problemem jest to, że w kilka miesięcy przeszliśmy od powoływania 22-letniego Ledermana do 33-letniego Krychowiaka. Bo pomiędzy nie mamy jakościowych zawodników z doświadczeniem.

Będący od lat z kadrą i niewyróżniający się nigdy niczym szczególnym Linetty w wieku 28 lat ma 46 występów w kadrze. I to właśnie najlepiej obrazuje problem. Zawodnicy, którzy niczym się nie wyróżniali, „zabierali” w reprezentacji minuty graczom z potencjałem. Dlatego doszło do tego, że szukając doświadczenia, musimy sięgać albo niemalże po piłkarskich emerytów, albo po zawodników kompletnie bez formy. Nowością w tej kadrze pozostają 28-letni Damian Szymański i Paweł Dawidowicz, a także 26-letni Wieteska.

Zamknięta grupa

W kadrze są takie postacie jak Jakub Kiwior, Jakub Kamiński, Michał Skóraś czy Sebastian Szymański. W ostatnim czasie regularnie występują w reprezentacji i zbierają mityczne doświadczenie. Takich przypadków mogłoby jednak być więcej. Czemu w meczu z Wyspami Owczymi z ławki wchodzą Paweł Wszołek i Kamil Grosicki? Nie mam zamiaru odbierać im piłkarskich umiejętności, ale to był właśnie mecz na budowanie nowych piłkarzy. Powołany 22-letni Adrian Benedyczak wylądował na trybunach, a kolejny plusik przy występach w kadrze dopisał Grosicki. Podobna sytuacja była z 24-letnim Bartoszem Sliszem i Grzegorzem Krychowiakiem. A za chwilę znów będziemy mówić, że starsi zawodnicy to lepszy wybór, bo mimo braku formy w klubie mają zebrane występy w reprezentacji na przestrzeni kilku lat.

Stworzyliśmy sobie problem, z którego obecnie nie umiemy wybrnąć. Chcemy odmładzać kadrę, ale szukając doświadczenia, musimy sięgać po przestarzałych piłkarzy. Wszystko dlatego, że przez ostatnie kilka lat – zamiast dawać szanse młodym – stawialiśmy na doświadczenie i obycie w grupie. W ten sposób stworzyliśmy zamknięty układ, do którego bardzo trudno wkomponować coś nowego. Powstała duża wyrwa pokoleniowa, której nie da się wypełnić w kilka miesięcy. Zawodnicy w wieku 25-28 lat to u nas albo stali bywalcy na kadrze niezależnie od formy, albo piłkarze, których uważamy za nowość i odświeżenie.

Stawiamy na nazwiska, a nie na formę

Można odnieść wrażenie, że rzeczą decyzyjną nie jest forma prezentowana w klubie, a liczba w Wikipedii przy występach w reprezentacji. Wygrywają ci, którzy wcześniej wpasowali się w koncepcję innego szkoleniowca. Obecnie ściągamy z emerytury starszych zawodników, żeby odciążyć młodszych od odpowiedzialności. Przy czym ci „młodsi” powinni już dawno mieć odpowiednie doświadczenie w dorosłej reprezentacji, bo są w wieku idealnym dla piłkarza. W polskiej świadomości piłkarz młody to ten sam, który na zachodzie uważany jest już za ukształtowanego. Na tym zachodzie, na którym tak chcieliśmy się wzorować.

Tkwimy w błędnym kole. Kadra składa się z dwóch grup. Zawodników z doświadczeniem, którzy przekroczyli 29 lat i lepsi już nie będą, oraz młodych – poniżej 24 lat, z potencjałem, ale których chcemy odciążać. Problemem jest to, że z powodu zaniedbań nie mamy piłkarzy pomiędzy. Za bardzo ufamy zawodnikom takim jak Karol Linetty czy Jan Bednarek – z występami w reprezentacji, ale z problemami w klubach. Nie ufamy tym, którzy dobrze prezentują się w swoich zespołach klubowych, ale mają mało liczb w kadrze narodowej. Mamy doświadczenie w tłumaczeniu porażek, ale tu i teraz nie mamy jakości piłkarskiej, żeby tych porażek unikać.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,605FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ