Napoli w końcu ze zwycięstwem – udało się rzutem na taśmę

Powiedzieć, że Napoli jest w kryzysie to tak jakby nic nie powiedzieć. Po kompromitującej porażce z Torino (3:0), zespół Waltera Mazzarriego podejmował u siebie – Salernitanę. Drużyna Filippo Inzaghiego znajduje się na samym dole ligowej tabeli. Dlatego spotkanie z takim zespołem dla aktualnych mistrzów Włoch powinno być formalnością. Jednak jak już wspomniałem, patrząc na ostatnią formę „Azzurrich” każdy mecz jest wyjątkowy ciężko.

Salernitana nie zamierzała się tylko bronić

Piłkarze Filippo Inzaghiego bardzo niemrawo weszli w to spotkanie. Oddali swoim rywalom piłkę i czekali na kontrataki. Wiedzieli, że są słabszą drużyną. Ich gra polegała na wybijaniu piłki i liczeniu na zrobieniu czegoś nadzwyczajnego przez m.in. Antonio Candrevę. Jednak goście z biegiem czasu zauważyli, że „Azzurri” dość nieśmiało atakują i konstruują akcje. Dlatego postanowili wziąć sprawę w swoje ręce. Z minuty na minutę wyglądali coraz lepiej. Wcale nie wyglądali na drużynę, która jest ostatnim zespołem ligowej tabeli. Grali swój futbol i z Neapolu nie zamierzali wyjeżdżać z niczym. Ich mobilizacja nie powinna dziwić, ponieważ w tej kolejce mierzą się ze sobą drużyny znajdujące się w strefie spadkowej, czyli Empoli i Hellas Verona. Ewentualna wygrana przybliżyłaby zespół Inzaghiego do swoich rywali.

REKLAMA

Gospodarze byli bardzo bezzębni. Grali tak jakby wyszli na boisko na siłę. Nie potrafili przeprowadzić składnej akcji. Nie było w tym wszystkim jakichkolwiek automatyzmów, pomysłu na rozbicie obrony rywala. Salernitana dobrze broniła i grała tak jak potrafiła. Wspominałem o Candrevie? 36-latek znów to zrobił. Po raz kolejny strzelił przepięknego gola z dystansu i w 30. minucie wyprowadził swój zespól na prowadzenie. Co by nie mówić – zasłużenie. Przynajmniej w grze gości był jakiś pomysł i wiara we własne umiejętności. W drużynie mistrza Włoch nie było niczego. Na stojąco meczu się wygrać nie da. Tak naprawdę w szeregach Napoli nie było zawodnika, którego można było pochwalić po pierwszej części spotkania.

źródło: ELEVEN SPORTS PL w serwisie X

Gdy wydawało się, że nic dobrego dla Napoli w pierwszej połowie się nie wydarzy to tuż przed przerwą wywalczyli rzut karny. Federico Fazio faulował Giovanniego Simeone i sędzia wskazał na wapno. Rzut karny w 45+4. minucie wykorzystał Matteo Politano. Włoch sprawił, że gospodarze z tej beznadziejnej części spotkania wyszli z twarzą. Jednak czy na to wszystko zasłużyli? Nie do końca.

Napoli stwarzało sobie większe problemy niż przeciwnik?

Gospodarze całkiem nieźle zaczęli zmagania w drugiej połowie. Zwłaszcza Khvicha Kvaratskhelia o wiele bardziej się ożywił i sprawiał wrażenie chętnego do grania. Jednak taki zryw mistrzów Włoch trwał około 10. minut. Salernitana przetrwała ten napór i wciąż grała swoje. Czekała na swoje okazje i próbowała strzelić drugiego gola. W szeregach piłkarze Napoli zaczęły z minuty na minutę pojawiać się coraz większe nerwy. Było to widać. Podopieczni Filippo Inzaghiego próbowali to wykorzystać. Momentami jednak brakowało jakości i wyrachowania. W kluczowych sytuacjach było widać, że jest to drużyna z końca stawki.

„Azzurri” dominowali, lecz nic z tego nie wynikało. Salernitana cofnęła się pod swoje pole karne, czekając na kontrataki. O rozpaczliwym bronieniu dostępu do bramki mowy nie było. Dla takiej drużyny remis z mistrzami Włoch byłby na wagę złota. Nic w tym dziwnego, że tak w końcówce spotkania wyglądała gra zespołu Filippo Inzaghiego. Piłkarze Napoli zdołali przerwać serię czterech meczów bez strzelonego gola. Jednocześnie udało im się także przerwać szereg spotkań bez zwycięstwa. W 96. minucie Amir Rrahmani wykorzystał zamieszanie w polu karnym rywali, ułożył sobie piłkę i wpakował ją do siatki.

źródło: ELEVEN SPORTS PL w serwisie X

Ciężko chwalić Napoli za zwycięstwo z ostatnią drużyną ligi, ale w tym momencie mistrz Włoch musi zadowalać się nawet takimi małymi sukcesami. To wciąż wygrana i 3pkt, które mogą dać impuls do zmiany całemu otoczeniu.

Napoli – Salernitana 2:1 (Politano (k) 45+4′, Rrahmani 90+6′ – Candreva 29′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,724FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ