Na zakończenie 30. kolejki Ekstraklasy mieliśmy przyjemność oglądać najważniejszy mecz w tym sezonie w kontekście walki o utrzymanie. Znajdująca się na ostatnim bezpiecznym miejscu Puszcza Niepołomice podejmowała w roli gospodarza Koronę Kielce, która w tabeli jest pozycję niżej i ma 2 punkty straty. Dla zespołu Kamila Kuzery porażka nie mogła tutaj wchodzić w grę.
Dlatego też podeszli do tego spotkania dość asekuracyjnie
W filozofii gry Korony jednym z założeń jest wysoki pressing. Nie boją się grać w ten sposób nawet z silniejszymi rywalami, ale dzisiaj bronili się o wiele niżej, często czekając na rywali na własnej połowie. Puszcza korzystała z tego, że środkowi obrońcy nie byli atakowani, gdy znajdowali się przy futbolówce i regularnie posyłali dalekie podania do przodu (zwłaszcza Artur Craciun). Nie było to jednak bezmyślne granie, a realizowanie planu na mecz. Podopieczni Tomasza Tułacza wiedzieli w jaki sektor zaadresować dłuższe zagranie i gdzie ma ustawić się reszta, aby zebrać drugą piłkę. Lewy obrońca Michał Koj przesuwał się wysoko i często walczył w powietrzu.
Puszczy w ten sposób udawało się przenieść grę w tercję ataku, a gdy już to się stało – Korona miała problemy, aby wydostać się z tego zamknięcia. Zespół Tomasza Tułacza już w 18. minucie objął prowadzenie po rzucie rożnym, a autorem trafienia był Roman Yakuba. Stracona bramka nie obudziła Korony. Nadal nie mieli pomysłu jak zagrozić rywalom i w pierwszej połowie oddali tylko 2 strzały.
Obudzili się dopiero po zmianie stron
Na boisko wszedł Jakub Łukowski (za Danny’ego Trejo), ale cała Korona wyglądała lepiej i zaczęła zmuszać Puszczę do przeżywania trudnych momentów w bronieniu. W 54. minucie Martin Remacle zdobył wyrównującego gola i mecz zaczął się na nowo. Taktyczne założenia wreszcie zostały poluzowane i spotkanie się otworzyło. Raz atakowała jedna drużyna, chwilę później piłka znajdowała się już pod drugim polem karnym, ale żaden zespół nie przechylił szali na swoją korzyść.
Choć taki rezultat bardziej odpowiada Puszczy Niepołomice, która utrzymała przewagę nad Koroną, to z przebiegu gry oni byli bliżej zwycięskiego gola. Po rzucie rożnym Wojciech Hajda trafił w słupek, następnie Lee Jin-hyun technicznym strzałem zza pola karnego też obił słupek bramki strzeżonej przez Xaviera Dziekońskiego.