Najmocniejszy Liverpool od wiosny 2022. 5 wniosków po 6. kolejce Premier League

6. kolejka Premier League już za nami. Manchester City nadal jest bezbłędny, ale konkurencja nie śpi. Jak Postecoglou zmienia Tottenham? Którego beniaminka stać na więcej? Jaki jest najlepszy skład Liverpoolu? Kto musi grać w Brighton? Co jest tajną bronią Newcastle? Zapraszamy do podsumowania minionej kolejki, w której omawiamy 5 wybranych tematów.

Burnley ma największą jakość z beniaminków Premier League, ale i tak musi sporo poprawić

Tylko jeden punkt w pierwszych pięciu meczach (tak, jesteśmy po 6. kolejce, ale jeden mecz został przełożony) zdobyło Burnley. The Clarets mieli jednak bardzo trudny terminarz odhaczając już Manchester City, Manchester United, Tottenham i Aston Villę. Burnley zdążyło jednak pokazać się już z dobrej strony. Kultura gry zespołu Vincenta Kompany’ego nie odbiega od wymagań Premier League. Potrafią krótkimi podaniami wyjść spod pressingu czy utrzymać się przy piłce na połowie rywala przejmując fragmentami kontrolę nad meczem. W sobotę z Manchesterem United w pierwszej połowie (gdzie do 45 min utrzymywał się bezbramkowy remis) mieli 58% posiadania piłki. W całym spotkaniu to oni częściej grali w tercji atakowanej (66%) niż Czerwone Diabły (34%).

REKLAMA

Mimo wszystko – skończyło się porażką 0:1 i niewielką liczbą wykreowanych sytuacji. Nad tym musi przede wszystkim pracować Vincent Kompany. Burnley nie ogląda się źle. Nie jest to zespół, który posiadaniem piłki usypia telewidzów, jednak rozmontowywanie defensyw na poziomie Premier League to dla nich karkołomne zadanie. Burnley ma najniższy współczynnik goli oczekiwanych (xG) oraz najmniej wykreowanych „dużych okazji” (big chances).

Burnley 0:1 Manchester United

Rewolucja w Tottenhamie idzie w dobrą stronę

Vicario – Porro, Romero, Van de Ven, Udogie – Bissouma, Sarr, Maddison – Kulusevski, Son, Johnson. Taką jedenastkę do gry na derby północnego Londynu desygnował Ange Postecoglou. Ze składu w meczach z Arsenalem z poprzedniego sezonu powtarzają się tylko cztery nazwiska – Romero, Sarr, Son i Kulusevski. Tottenham przeszedł sporą rewolucję i trzeba przyznać, że zmierza to w dobrą stronę. Zespół Ange’a Postecoglou, w szóstym ligowym spotkaniu tego trenera, nawiązał równorzędną walkę i zremisował (2:2) na terenie rywala, który swój projekt z obecnym menedżerem buduje prawie cztery lata. Choć Arsenal u siebie często wygląda gorzej, a w niedzielę po pierwszej strzelonej bramce nie grał na swoim optymalnym poziomie to i tak trzeba docenić postawę Tottenhamu, który potrafił narzucić swoje warunki.

Ange Postecoglou błyskawicznie odcisnął piętno na nowym zespole. Koguty grają zupełnie w innym stylu. Stawiają teraz na widowiskowy futbol oparty na posiadaniu piłki i intensywności. O ile w tym pierwszym elemencie w meczach z czołówką mogą mieć problemy (powiedzmy sobie szczerze: Arsenal w pierwszej połowie często odzyskiwał piłkę blisko bramki Tottenhamu i gdyby był bardziej skuteczny to mógł już przed przerwą ustawić sobie mecz), tak są w stanie to nadrobić intensywnością. Na tle Manchesteru United w 2. kolejce wyglądali lepiej pod tym względem. Arsenal po zejściu Declana Rice’a też miał problem, aby dorównać Tottenhamowi. Koguty mają wybieganych i silnych bocznych obrońców oraz dużo biegający i mocno pracujący środek pola. To duża zmiana w porównaniu do często ospałego i pasywnego zespołu w poprzednim sezonie. Zmiany w Tottenhamie idą w dobrym kierunku.

Arsenal 2:2 Tottenham

Jurgen Klopp znalazł najlepsze personalne zestawienie swojego zespołu

Liverpool wykorzystał potknięcia Arsenalu i Tottenhamu wskakując na fotel samodzielnego wicelidera. The Reds zagrali bardzo dobre spotkanie z West Hamem. To był drugi mecz, po którym nie możemy przyczepić się do Liverpoolu za jakikolwiek fragment na przestrzeni 90 minut. W otwierającym sezon meczu z Chelsea początek był dobry, natomiast po strzelonej bramce byli zespołem gorszym. W kolejnych meczach zazwyczaj było na odwrót. Z Bournemouth rozpoczęli słabo, z Newcastle w niespełna pół godziny doprowadzili do straty gola i czerwonej kartki dla van Dijka, z Wolves nie dojechali na pierwszą połowę. Jedynymi meczami, które w całości były rozegrane na optymalnym poziomie były starcia z Aston Villą i West Hamem.

Co łączy te dwa mecze? Identyczna linia pomocy i ataku (obrona różniła się ze względu na urazy). Mo Salah, Darwin Nunez i Luis Diaz z przodu, a za ich plecami Szoboszlai, Jones i Mac Allister. Na początku Jurgen Klopp kombinował z Codym Gakpo w środku pola, a potem były próby załatania środka Wataru Endo. Curtis Jones po raz pierwszy w wyjściowej jedenastce zagrał z Aston Villą i od tego czasu Liverpool lepiej panuje nad środkiem pola. Na szpicy ustawiał Diogo Jotę lub Cody’ego Gakpo tłumacząc pominięcie Nuneza brakiem odpowiedniej dyscypliny w pressingu. Z Wolves Urugwajczyk i Diaz tylko weszli z ławki, ponieważ później wrócili ze zgrupowania reprezentacji, ale to po ich wejściu zespół nabrał rozpędu. Tak zestawiony Liverpool jest najlepszą wersją od zabójczego zespołu z wiosny 2022 roku.

Brighton ma szeroki i wyrównany skład, ale Mitoma musi grać

Roberto De Zerbi już pod koniec poprzedniego sezonu dał się poznać jako trener, który lubi namieszać w składzie. Można było to odczytywać jako próbę zarządzania kadrą przed grą w europejskich pucharach w następnym sezonie. Teraz właśnie włoski szkoleniowiec dokonuje wielu zmian z meczu na mecz, a klub przygotował się do gry na froncie europejskim i krajowym. Najlepszym tego przykładem był mecz z Manchesterem United, który wygrali mimo posłania w bój wielu zawodników rezerwowych. Podobnie De Zerbi postąpił w meczu z Bournemouth i tym razem wyglądało to jednak znacznie gorzej.

REKLAMA

Do przerwy Brighton remisowało 1:1, ale nie miało argumentów z przodu. Współczynnik goli oczekiwanych (xG) wynosił zaledwie 0,36, zaliczyli jedynie trzy kontakty z piłką w polu karnym rywala, a przy trafieniu wyręczył ich obrońca Wisienek, Milos Kerkez ładując futbolówkę do własnej siatki. W przerwie na boisku pojawili się Kaoru Mitoma i Ansu Fati. To ten pierwszy był kluczowy dla odmiany losów meczu. Pierwszego gola strzelił 16 sekund po pojawieniu się na boisku, a pod koniec ustalił wynik spotkania na 3:1. W poprzednich spotkaniach Mitoma zawsze grał powyżej 80 minut. Roberto De Zerbi dostał więc wiadomość, że jeśli chce oszczędzić 26-latka to musi robić to bardzo ostrożnie.

Stałe fragmenty gry to zabójcza broń Newcastle

Wydarzeniem minionej kolejki Premier League możemy śmiało uznać zwycięstwo Newcastle z Sheffield 8:0. Srokom zabrakło jednej bramki do wyrównania rekordu najwyższej wygranej w Premier League. W poprzednim podsumowaniu skupiliśmy się na defensywie zespołu Eddiego Howe’a, natomiast tym razem zajmiejmy się… też linią obrony, ale w kontekście ofensywnym. Newcastle rozbiło Sheffield podobnym sposobem jak Aston Villę. Początkowo wcale nie zapowiadało się na wysokie zwycięstwo, ale w pewnym momencie, gdy rywal się otworzył i stracił pewność siebie złapali luz i strzelali kolejne bramki. Aby w niedzielę doprowadzić do tej sytuacji kluczowe były stałe fragmenty gry.

Choć worek z bramkami rozwiązała akcja Gordona i strzał Longstaffa, tak dwa kolejne gole to efekt stałych fragmentów gry. Dwa dośrodkowania Trippiera (raz z rożnego, raz z wolnego) i strzały Svena Botmana oraz Dana Burna ustawiły Newcastle to spotkanie. Linia obrony ma spory wkład w ofensywę. Trzech wieżowców dobrze grających w powietrzu (Dan Burn, Sven Botman, Fabian Schar) i znakomicie dośrodkowujący Kieran Trippier. Ponadto Eddie Howe wspólnie ze sztabem szkoleniowym przygotowuje naprawdę innowacyjne rozwiązania stałych fragmentów gry i to cały przepis na sukces. Choć w tym sezonie Premier League więcej bramek od Newcastle strzeliło tylko Brighton to wyłączając spotkania z Aston Villą i Sheffield Sroki we wszystkich rozgrywkach strzeliły tylko 3 gole w 5 meczach. „Test oka” potwierdza, że ofensywie Newcastle często brakuje wigoru. Stałe fragmenty mogą być więc tajną bronią zespołu, gdy nie idzie.

Sheffield 0:8 Newcastle

Co działo się jeszcze w 6. kolejce Premier League?

  • Manchester City nie stracił ani punktów, ani gola z Nottingham (2:0), ale stracił Rodriego. Hiszpan otrzymał czerwoną kartkę i zawieszenie na trzy mecze, co może okazać się potężnym ciosem dla Obywateli.
  • Pierwsze punkty w tym sezonie zdobyło Luton. Zespół Roba Edwardsa może jednak pluć sobie w brodę, że nie udało im się wygrać, ponieważ od 39. minuty grali w przewadze.
  • Pierwsze zwycięstwo w tym sezonie odniósł natomiast Everton, który pokonał na wyjeździe Brentford. Zespół Seana Dyche’a już wcześniej nie grał tak źle, jak sugerowała tabela.
  • Bez wygranej w tym sezonie są natomiast trzej benaminkowie oraz Bournemouth. Zespół Andoniego Iraoli ma dobre momenty w meczach (w tej kolejce – pierwsza połowa z Brighton), ale po 90 minutach jeszcze nie cieszył się ze zwycięstwa.
  • Chelsea znów zawiodła przegrywając u siebie z Aston Villą (0:1). Sytuacja klubu zaczyna robić się fatalna. W 2023 roku żaden zespół, który ciągle gra w Premier League (czyli bez spadkowiczów i beniaminków) nie punktuje gorzej od Chelsea.
  • Co nas czeka w środku tygodnia? Tym razem nie europejskie, a krajowe puchary. W ramach Carabao Cup warto będzie rzucić okiem na starcia: Man United – Palace, Brentford – Arsenal, Villa – Everton, Chelsea – Brighton, Newcastle – Man City lub Liverpool – Leicester.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,719FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ