Co za tydzień we włoskiej ekstraklasie! Aż 56 bramek zobaczyliśmy podczas piętnastu spotkań, które udało się rozegrać. Kilka meczów nie odbyło się z powodu problemów pandemicznych we Włoszech, ale na brak emocji nie mogliśmy narzekać.
Cuda na Olimpico
W czwartek Lazio gościło Empoli. Spotkanie to niesamowicie rozpoczęli przyjezdni. Drużyna Szymona Żurkowskiego prowadziła 2:0 już po ośmiu minutach, a udział w tym miał też Polak, który zdobył jedną z bramek. Lazio nie czekało jednak długo i już po kolejnych sześciu minutach gospodarze złapali kontakt za sprawą Immobile. Po przerwie Lazio cały czas napierało i w 66. minucie Milinković-Savić zdobył wyrównującą bramkę. To jednak nie był koniec, a jedynie początek emocji. Idący po trzecią bramkę podopieczni Sarriego zostali zaskoczeni przez Federico Di Francesco – Włoch w 75. minucie dał Empoli prowadzenie. Zaledwie kilka minut później Lazio odpowiedziało na to trafienie, nie zostało ono jednak uznane. Temperaturę podniósł jeszcze niewykorzystany przez Immobile rzut karny. Ostatecznie bohaterem tego spotkania został Milinković-Savić, który golem w 93. minucie zapewnił Lazio jeden punkt.
Drugim spotkaniem rozgrywanym w Rzymie było bardzo ważne dla układu tabeli starcie. AS Roma podejmowała Juventus. Mecz fantastycznie rozpoczął się dla Giallorossich, którzy od początku utrzymywali przewagę nad przeciwnikiem, co udokumentowali golem Abrahama. Juve było jednak w stanie odpowiedzieć już po siedmiu minutach za sprawą Paulo Dybali. Do końca pierwszej połowy utrzymał się wynik 1:1. Zaraz po przerwie jednak podopieczni Mourinho fantastycznie ruszyli na bramkę Wojciecha Szczęsnego i już w 53. minucie prowadzili 3:1.
Bianconeri nie mieli jednak zamiaru się poddać. I to, co zrobili od 70 do 77 minuty, można nazwać prawdziwym oblężeniem. Juve zdobyło w tym czasie aż trzy gole, a zawodnicy Romy kompletnie nie mogli się odnaleźć na boisku – fatalny błąd popełnił Chris Smalling i gospodarze przegrywali już 3:4. Zawodnicy Romy nie poddali się jednak i potrafili stworzyć sobie świetną okazję – po zagraniu ręką De Lighta w polu karnym, za które Holender otrzymał drugą żółtą kartkę, arbiter wskazał na jedenasty metr. Pellegrini, który wcześniej zdobył fantastycznego gola z rzutu wolnego, nie wytrzymał jednak presji i zmarnował rzut karny. Wojciech Szczęsny uratował trzy punkty dla Juve.
Zdziesiątkowane Napoli
Drużynie z Estadio Diego Armando Maradona zdecydowanie nie było łatwo w pierwszych dwóch meczach w 2022 roku. Tym bardziej że pierwszym spotkaniem było starcie z Juventusem. Napoli wyszło na ten mecz dosłownie bez ławki, ponieważ poza juniorami (w tym 19-letnim Hubertem Idasiakiem) znaleźli się na niej Petagna oraz Elmas. Mimo to Neapolitańczycy otworzyli wynik za sprawą Driesa Mertensa, jednak w drugiej połowie Juventus potrafił odpowiedzieć, a strzelcem gola okazał się Chiesa.
Co ważne jednak dla kibiców Napoli, nie był to mecz do jednej bramki i ich ulubieńcy – mimo okrojonego składu – wywalczyli cenny remis. W niedzielnym spotkaniu natomiast Napoli odniosło skromną wygraną nad Sampdorią – w jeszcze bardziej uszczuplonym składzie, ponieważ z powodu pozytywnego testu na COVID-19 w meczu nie zagrał Piotr Zieliński. Mimo tych problemów Napoli może te spotkania zaliczyć do udanych, a pogoń za dwójką z Mediolanu trwa.
Niepowstrzymani Mediolańczycy
Milan w 20. kolejce wypunktował każdy błąd Romy. W czwartkowym spotkaniu z drużyną Giallorossich podopieczni Pioliego wygrali 3:1, a wynik ten i tak mógł być wyższy. Rossoneri zaczęli fantastycznie – już w siódmej minucie karnego wykorzystał Giroud, a w siedemnastej na 2:0 podwyższył Junior Messias (po fatalnym podaniu Ibañeza do własnego bramkarza). Roma nie poddała się jednak w pierwszej połowie i bramkę kontaktową zdobył Abraham. W drugiej połowie jednak kolejne kosztowne błędy nie pozwoliły gościom ze stolicy urwać chociażby punktu. Najpierw Karsdorp otrzymał drugą żółtą kartkę, później na 3:1 podwyższył Leão, a w doliczonym czasie Roma otrzymała drugą czerwoną kartkę, tym razem po faulu w polu karnym Manciniego. Zlatan nie wykorzystał jednak karnego. W niedzielnym spotkaniu natomiast Milan nie pozostawił żadnych szans Venezii, której strzelił trzy bramki nie tracąc ani jednej. Jednym ze zdobywców gola był Ibra, który w ten sposób strzelił bramkę przeciwko osiemdziesiątej drużynie z top 5 lig europejskich.
Druga drużyna z San Siro rozegrała tylko jedno spotkanie, ponieważ w czwartek z powodu problemów pandemicznych do meczu nie mogła przystąpić Bologna. Przed podopiecznymi Inzaghiego stał zatem jeden, ale bardzo niewygodny rywal. Boisko zweryfikowało jednak to, jak mocny jest Inter, który wygrał starcie 2:1. Jedyną bramkę stracił po fatalnym błędzie De Vrija oraz Handanovičia. Przewaga gospodarzy była jednak widoczna w każdym aspekcie. Nerazzurri mieli więcej strzałów, większe posiadanie piłki i dwa razy więcej okazji niż Lazio. Ten mecz pozwolił Interowi utrzymać pierwsze miejsce w tabeli, mimo mniejszej liczby spotkań od drugiego Milanu.
Przegląd reszty spotkań
Atalanta po dwóch słabszych meczach przed świętami (przegrała z Romą i zremisowała z Genoą) rozstrzelała się w starciu z Udinese. W tym meczu padł wynik 6:2. Zdobywcami bramek byli Pašalić, Muriel, Malinovskyi, Mæhle oraz Pessina. To zwycięstwo pozwoliło zachować Atalancie miejsce w top 4.
Fiorentina w fatalnym stylu przegrała z Torino aż 4:0. Jest to pierwsza porażka podopiecznych Vincenzo Italiano od listopada 2021 roku. Od kiedy Włoch prowadzi tę drużynę, pierwszy raz stracił aż tyle goli. Co więcej, Vlahović nie miał udziału przy bramce Fiorentiny od dwóch spotkań. Ostatni raz w Serie A taka sytuacja zdarzyła się we wrześniu.
Salernitana próbuje udowodnić, że nie jest jeszcze drużną Serie B (chociaż wszyscy wiemy, że tak będzie). Dwudziesta drużyna w lidze nieoczekiwanie pokonała Hellas 2:1. Jest to pierwsze zwycięstwo drużyny ze Stadio Arechi od października.
Pozostańmy w strefie spadkowej. Andrij Szewczenko nie potrafi wygrać w roli trenera Genoi. Tym razem jego podopieczni ulegli Spezii 1:0. Co więcej, drużyna Ukraińca w dziewięciu meczach zdobyła tylko trzy gole. Jeśli Genoa myśli więc o pozostaniu w lidze, potrzebne będą wzmocnienia.
aut. Julian Cieślak-Sokołowski
grafika: Zuzanna Twardosz/ZT Graphics