Nadzieja umiera ostatnia! Śląsk demoluje Miedź i zwiększa swoje szanse na utrzymanie

Wrocławianie znaleźli się nad przepaścią. Śląsk został zmuszony do rozpaczliwej walki o utrzymanie. Porażka z Wisłą Płock już by to zapewniła. Jednakże zawodnicy z Dolnego Śląska wygrali 3:1, co jeszcze tchnęło nadzieję w uratowanie klubu przed spadkiem. Spotkanie z Miedzią Legnica było nie mniej ważne – w przypadku zwycięstwa Śląska oraz porażki Wisły, WKS opuściłby strefę spadkową. A Śląsk był zdecydowanym faworytem spotkania, bowiem od dłuższego czasu Miedź dzierży ostatnią pozycję w tabeli PKO BP Ekstraklasy.

Worek z bramkami rozwiązany po sennym początku

Pierwsze minuty tego spotkania obydwie ekipy zagrały dosyć zachowawczo. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Nie oznaczało to jednak ospałej gry – zawodnicy szukali dogodnej okazji do otwarcia wyniku na samym początku.

REKLAMA

Pierwsza godna uwagi akcja miała miejsce w 7. minucie. Miedzi został podyktowany rzut wolny, lecz mógł być on wykonany w lepszy sposób. W 8. minucie szczęścia z dystansu spróbował Piotr Samiec-Talar, ale dla Mateusza Abramowicza strzał nie stanowił wyzwania. Chwilę potem uderzył na bramkę Miedzi Petr Schwarz. Okazja była dobra, natomiast Czech nieznacznie chybił.

Miedź również miała w tym meczu coś do powiedzenia. Gdy legniczanie rozpędzeni zmierzali w kierunku bramki Michała Szromnika, to fantastycznie w defensywie spisał się Daniel Leo Gretarsson, który wybił rywalowi piłkę prosto spod nóg. Wrocławianie zdawali się przeważać w pierwszej połowie, ale w ich grze brakowało konkretów. Przyjezdni również kombinowali, ale nieskutecznie.

Kibice na Tarczyński Arena Wrocław zerwali się z miejsc w 29. minucie. Silny strzał oddał Erik Exposito, lecz bramkarz Miedzi wykazał się refleksem. Po tym strzale zagotowało się w polu karnym gości, co przyniosło gospodarzom rzut wolny. Ponownie Śląsk miał świetną okazję na objęcie prowadzenia, ale Abramowicz ponownie uratował skórę piłkarzom Miedzianki.

Śląsk uparcie dążył do osiągnięcia swojego celu

Śląsk naciskał i naciskał, aż w końcu dopiął swego. W 38. minucie akcję napędził John Yeboah, piłkę otrzymał Michał Rzuchowski. Ten zagrał do Schwarza, a Czech z zimną krwią pokonał bramkarza Miedzianki. Bramka Schwarza wyraźnie natchnęła wrocławian i szybko poszli za ciosem. Ponownie motorem napędowym akcji gospodarzy był Yeboah. Niemiec zabawił się z obrońcami Miedzi, mijając ich efektownym dryblingiem. Akcja sam na sam z Abramowiczem była jedynie formalnością – podopieczny Jacka Magiery bez problemu pokonał golkipera i podwyższył prowadzenie gospodarzy.

Jeszcze w doliczonym czasie gry pierwszej połowy Miedź mogła pomniejszyć rozmiary przegranej, ale piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką. Więcej w pierwszej części tego spotkania się nie wydarzyło. Mimo niezbyt interesujących pierwszych minut Śląsk zdecydowanie przeważał nad rywalami. Dopiero na kilka minut przed gwizdkiem zwiększył tempo gry, co zaowocowało dwubramkowym prowadzeniem.

Wrocławskiej kanonady ciąg dalszy

W drugą połowę lepiej weszli przyjezdni. W 47. minucie ciekawie wyglądającą akcję miała Miedź, ale piłka po strzale Michaela Kostki z dystansu minęła poprzeczkę od góry.

Lepszy start dał Miedziance gola. W 52. minucie legniczanie wyprowadzili składną akcję, wymieniając precyzyjnie między sobą podania. Dobrą piłkę dostał Andrzej Niewulis, który strzałem koło słupka pokonał Szromnika. Bramka ta co prawda nie zmieniała jeszcze losów spotkania, lecz dla WKS-u było to ostrzeżenie.

Śląsk jego nie zignorował i ponownie zaatakował. Niecałe 4 minuty później wrocławianie skonstruowali interesującą akcję. Spokojnie wymieniali podania między sobą. Nagle prezent od Abramowicza otrzymał Schwarz, podał do Matiasa Nahuela, a Hiszpan ze stoickim spokojem umieścił piłkę w siatce po strzale od słupka.

REKLAMA

Gospodarzom wciąż było mało. W 63. minucie w dobrym miejscu znalazł się Samiec-Talar, ale nie złożył się najlepiej do strzału i piłka trafiła w ręce bramkarza. Na Tarczyński Arena znowu zrobiło się spokojniej, choć inicjatywa była po stronie Śląska.

Jeśli ktoś myślał, że Śląsk na 3 golach poprzestanie, to bardzo się mylił. Podopieczni Jacka Magiery nadal naciskali i nie pozwalali przeciwnikowi na wiele. W 74. wyprowadzili już kolejną w tym meczu dobrą akcję. Strzał oddał Exposito, lecz piłkę sparował Abramowicz. Do obronionej piłki ruszył Yeboah, który pewnie wykończył tę akcję. Tą dobitką Niemiec zapewnił sobie drugą bramkę w tym meczu, zaś drużynie – czwartą.

Śląsk wciąż musi liczyć na potknięcie Wisły Płock

W 82. minucie WKS jeszcze próbował zdobyć piątą bramkę, ale strzał trafił prosto w bramkarza. Na sam koniec meczu bramkę dla Miedzi zdobył jeszcze Koldo Obieta, ale ten gol nie dawał tak naprawdę nic. Choć wrocławianie walczyli, zabiegali i naciskali na rywala, to ostatecznie gwizdek końcowy Krzysztofa Jakubika okazał się być szybszy. Pomimo to, zarówno piłkarze, jak i kibice Śląska mogą być bardzo zadowoleni z wyniku.

Po tym zwycięstwie Śląsk znacznie poprawił swoją sytuację. Wyprzedził nie tylko Wisłę Płock, ale również i Koronę Kielce, dzięki korzystniejszemu bilansowi bramkowemu. Mimo nie najlepszej gry w ciągu sezonu, wrocławianie pokazali, że mają wiarę w swoje siły. A ta wiara, przynajmniej na chwilę obecną, wyprowadziła ich ze strefy spadkowej. Jednak czy utrzyma się na 14. miejscu w tabeli? To spoczywa w rękach, a właściwie w nogach piłkarzy Wisły, którzy dzisiaj o 17:30 zmierzą się z Rakowem.

Śląsk Wrocław – Miedź Legnica 4:2 (38′ Schwarz, 40′, 74′ Yeboah, 56′ Nahuel – 52′ Niewulis, 90′ Obieta)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ