Na pohybel przeciwnościom, czyli Olympique Lyon w sezonie 23/24

Za Olympique Lyon szalony sezon. Francuska drużyna zapewniła swoim kibicom istny rollercoaster emocji. Od walki o utrzymanie, aż po zakończoną sukcesem batalię o europejskie puchary. Co wpłynęło na taką postawę OL w minionym sezonie?

Co się źle zaczyna…

Już przed startem sezonu było w Lyonie gorąco. Konflikt pomiędzy nowym a starym właścicielem przybrał na sile. Przez byłego prezesa Jeana-Michaela Aulasa, komisja finansowa zablokowała aktywa Les Gones, przez co klub opuściło kilku zawodników, a nowych ciężko było sprowadzić. Chociaż styl gry drużyny nie był zły, to jednak zaliczyła ona tragiczny start rozgrywek. Drużyna prowadzona wówczas przez Laurenta Blanca zgromadziła na swym koncie 2 punkty po pięciu spotkaniach. Nastąpiła bardzo szybka zmiana na stanowisku szkoleniowca. Całą winę za wyniki zrzucono na Blanca, ponieważ był człowiekiem Aulasa.

REKLAMA

Nowym trenerem w Lyonie został Fabio Grosso. Włoski szkoleniowiec nie podźwignął drużyny z łopatek na których się znalazła. W kolejnych 7 spotkaniach pod wodzą Grosso OL wywalczył zaledwie 5 punktów, choć trzeba przyznać że Les Gones zaliczyli pierwsze ligowe zwycięstwo w obecnym sezonie. Stało się to dopiero 12 listopada, kiedy Olimpijczycy pokonali na wyjeździe Stade Rennes 0:1. Zarząd długo nie mógł patrzeć na tragiczną postawę drużyny i Włocha zwolniono 30 listopada.

Jego miejsce zajął dotychczasowy dyrektor centrum szkoleniowego Lyonu – Pierre Sage. Nowy trener nie miał dużego doświadczenia ani w seniorskiej piłce, ani w pracy trenera. Do tej pory Sage pracował głównie z młodzieżą i nie posiadał nawet licencji trenerskiej UEFA Pro, jednak od razu z werwą zabrał się do pracy. W prawdzie dwa pierwsze spotkania OL pod wodzą nowego szkoleniowca przegrało, ale później przyszły trzy wygrane z rzędu, co pozwoliło wydostać się drużynie ze strefy spadkowej i przygotować się zimą na zaciętą wspinaczkę w górę tabeli.

To się dobrze kończy!

Zawodnicy Olympique chwalili nowego trenera. Poprawił on defensywę, oraz narzucił drużynie własny, agresywny styl gry. Poprawił taktykę zespołu, oraz atmosferę w szatni, a to wszystko w bardzo krótkim czasie. Zimą włodarze Lyonu byli aktywni na rynku transferowym. Nad Rodan udało sprowadzić się takich zawodników jak Malick Fofana i Gift Orban (Gent), Orel Mangala (Nottingham Forest), Said Benrahma (West Ham), Adryleson i Lucas Perri (Botafago), oraz Nemanja Matić (Rennes). Jak się później okazało niemal wszystkie te transfery można było uznać za trafione.

Choć po zimowej przerwie dwa pierwsze spotkania Les Gones przegrali, to później rozpoczęli prawdziwy marsz w kierunku góry tabeli, pokonując m.in. Marsylię i Niceę. Drużyna niczym Bayer Leverkusen strzelała wiele goli w doliczonym czasie gry. Prawdziwym mitem założycielskim odrodzonego Lyonu był mecz z rewelacją obecnego sezonu Brestem. Kibice zgromadzeni na Groupama Stadium obserwowali jak ich drużyna wychodzi na prowadzenie, by następnie przegrywać 1:3, tracąc aż trzy bramki w 7 minut.

Końcówka jaką zaserwowali Les Gones swoim kibicom byłą fenomenalna, ponieważ mecz udało się wygrać 4:3, gola na wagę zwycięstwa zdobywając w 16.(!) minucie doliczonego czasu gry. Po tym zwycięstwie, na pięć kolejek przed końcem OL znajdowało się na siódmym miejscu w tabeli, a do europejskich pucharów brakowało im dwóch punktów. Wprawdzie w kolejnym meczu, Lyon przegrał w Paryżu aż 4:1, ale nie zatrzymało to podopiecznych trenera Sage, którzy szybko odbudowali się po porażce, pokonując wicelidera z Monako 3:2 (zwycięska bramka padła w 84. minucie).

Po swoje na finiszu sezonu

Na trzy kolejki przed końcem, Olimpijczykom wciąż brakowało dwóch punktów do miejsca gwarantującego grę w europejskich pucharach. Drużynie z południa Francji przyszło mierzyć się na wyjeździe z Lille. Był to kolejny szalony mecz w wykonaniu Les Gones. Najpierw udało im się odrobić dwubramkową przewagę gospodarzy, a gdy ci w 85. minucie ponownie wyszli na prowadzenie, zawodnikom OL udało się strzelić jeszcze dwie bramki, by wygrać 3:4 na trudnym terenie.

Zwycięstwo z Clermont sprawiło, że przed ostatnią kolejką Lyon zrównał się punktami z Lens i to z drużyną Przemysła Frankowskie walczyło o występy ne europejskich boiskach. W ostatnim meczu Lens zremisowało z Montpellier 2:2. Grający ze Strasbourgiem Lyon rzutem na taśmę przegonił rywali z północy. W 96. minucie meczu rzut karny dla Les Gones wykorzystał niezawodny Lacazette, zdobywając 19. bramkę w sezonie i plasując się tym samym na drugim miejscu w klasyfikacji strzeleckiej Ligue 1. To zwycięstwo pozwoliło przeskoczyć Lens, odskoczyć od Maryslii i zagwarantować grę w Lidze Europy.

Dla kibiców to jednak nie był koniec emocji. Po zakończeniu sezonu, czekał ich jeszcze finał Pucharu Francji przeciwko PSG. Do finały Olympique Lyon dostał się po drodze eliminując takie drużyny jak: Pontarlier, Bergerac, Lille, Strasbourg i Valenciannes. W rozgrywanym w Lille finale Les Gones po zaciętym meczu ulegli PSG 2:1.

REKLAMA

Podsumowanie

Z piekła do nieba, tymi słowami można podsumować miniony sezon w wykonaniu OL. Po początkowych porażkach i upokorzeniach przyszedł czas na niesamowitą drogę ku europejskim rozgrywkom zakończonej sukcesem w doliczonym czasie gry ostatniego meczu. Jeszcze w grudniu kibice Les Gones utrzymanie braliby w ciemno. Teraz będą mogli cieszyć się ze zmagań z drużynami z innych krajów. Jest to sukces całej drużyny, ale największa w tym zasługa Pierre Sage, który pomimo braku wymaganych kwalifikacji, tchnął w drużynę nowe życie. John Textor, obecny właściciel klubu, zapowiedział że przedłuży kontrakt ze szkoleniowcem, a jeszcze przed zakończeniem rozgrywek dał mu podwyżkę. Przypadek trenera Sagea, to kolejny przykład, że papier nie musi czynić cię dobrym trenerem, co stało się już chyba regułą w Ligue 1.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ