W niedzielne popołudnie do stolicy Hiszpanii przyjechała drużyna Betisu, która ma za sobą udaną serię pięciu spotkań bez porażki. Atletico na własnym stadionie punktuje najlepiej w całej LaLidze, w związku z czym ciężko było wskazać wyraźnego faworyta dzisiejszego meczu.
Morata w końcu przełamał strzelecką niemoc
Pierwsza połowa rozpoczęła się do mocnego naporu gospodarzy. Materace od pierwszego gwizdka rzuciły się na rywala, odbierając piłkę bardzo wysoko i szybko doprowadzając do sytuacji bramkowych. Już w 8. minucie spotkania, po jednej z takich akcji Depay wbiegł z piłką w pole karne i mocno wstrzelił ją pod bramkę. Defensywa drużyny z Andaluzji nieporadnie usiłowała wybijać piłkę, przez co Silva wpakował ją do własnej bramki. Dopiero po kwadransie gry goście zaczęli zagrażać bramce Oblaka, jednak nie były to groźne próby. W 28. minucie spotkania sędzia podyktował rzut karny dla ekipy ze stolicy Hiszpanii. Decyzja była dosyć kontrowersyjna bo Morata już przed kontaktem z bramkarzem zaczął upadać na boisko. Widocznie hiszpańscy sędziowie nie byliby sobą, gdyby nie budzili kontrowersji. Sam faulowany zawodnik egzekwował jedenastkę, ale zrobił to tak słabo, że Silva obronił jego strzał, oraz dobitkę.
Do końca pierwszej części Atletico robiło to co miało w planie. Wysoko przejmowało piłkę od przeciwników i atakowało. W 44. minucie po rzucie rożnym podyktowanym dla El Atleti strzelał de Paul. Bramkarz Zielono-Białych sparował piłkę przed siebie, gdzie znajdował się niepilnowany Morata, któremu w końcu wyszła dobitka. Do szatni Czerwono-Biali schodzili z dwubramkową przewagą.
Betis złapał kontakt, ale nie wystarczyło nawet na remis
Po zmianie stron Betis postawił twardsze warunki. Drużyna gości lepiej operowała piłką i nie traciła jej tak łatwo. Atletico starało się dalej robić swoje, ale nie było już tak łatwo jak w pierwszej połowie. W 62. minucie meczu Carvalho, który zameldował się na boisku po przerwie, pięknym strzałem z dystansu zdobył bramkę kontaktową dla Zielono-Białych. Materace odpowiedziały kilkoma akcjami, ale nie stworzyły one zagrożenia. Goście w dalszym ciągu starali się grać swoje i doprowadzić do wyrównania, jednak Oblak bardzo dobrze radził sobie między słupkami.
Czerwono-Biali pod koniec spotkania ograniczali się do obrony na własnej połowie i wytrącaniu rywali z rytmu. Taka taktyka przyniosła skutek i gospodarze dowieźli korzystny rezultat do ostatniego gwizdka. Atletico wygrywa, chociaż druga połowa mogła przynieść zupełnie inny rezultat. Trzypunktowa zdobycz pomogła umocnić się na czwartej pozycji. Betis może pluć sobie w brodę, bo nie wykorzystał okazji do wywiezienia punktów z trudnego terenu. Bez tego ciężko myśleć o przeskoczeniu drużyny z Bilbao i grze w Lidze Europy.
aut. Emil Świątek