Po 16 kolejkach mają na koncie 28 punktów i są na czwartym miejscu w tabeli. Gdy na początku sezonu utrzymywali się w czołówce tabeli można było to kwestionować. Mówić, że to tylko chwilowe i że za niedługo osuną się w okolice środka stawki. I oczywiście wciąż może się to stać. Tabela jest tak płaska, że nad trzynastym Manchesterem United mają tylko sześć „oczek” przewagi. Niemniej jednak, po prawie połowie sezonu Forest są na miejscu gwarantującym udział w Lidze Mistrzów. Jako jedyni w trwających rozgrywkach pokonali Liverpool (1:0), a w dwóch ostatnich kolejkach zwycięstwami nad Czerwonymi Diabłami (3:2) i Aston Villą (2:1) potwierdzili, że mają patent na silniejszych.
Defensywny styl gry Nottingham
Głównym czynnikiem tak spektakularnych wyników ekipy Nuno Espirito Santo w tym sezonie jest dobra organizacja gry w defensywie. Portugalczyk jest trenerem, który w pierwszej kolejności skupia się na zabezpieczeniu własnej bramki, a dopiero później myśli o tym, jak zaskoczyć przeciwnika po drugiej stronie boiska. Jego zespoły nie są znane z konstruowania długich ataków pozycyjnych. Zamiast tego preferuje on szybkie przejścia z obrony do ataku po odbiorze, wykorzystując przestrzeń pozostawioną przez rywala. Tak było w Wolverhampton, które z Championship poprowadził do europejskich pucharów i tak jest też teraz na City Ground.
Nie oszukujmy się – żaden neutralny kibic nie zaznacza meczów Forest na czerwono w kalendarzu. Spotkania z udziałem ekipy Espirito Santo nie należą do najciekawszych. Dla samego trenera jednak najważniejsze jest to, że skutecznie realizują nakreślone założenia. W obecnym sezonie tylko Liverpool (13) i Arsenal (15) stracili mniej bramek niż Nottingham (19; tyle samo mają jeszcze Tottenham, Chelsea i Manchester United). Forest są też – według danych z serwisu Understat – na trzecim miejscu – ex aequo z Fulham – pod względem xGC (goli oczekiwanych straconych) oraz dopuszczają do szóstej najmniejszej liczby celnych strzałów.
Plan dostosowany do umiejętności piłkarzy
Plan Nottingham na większość spotkań jest prosty. Forest pozwalają przeciwnikowi rozgrywać piłkę na własnej połowie, ustawiając się w średnim bądź niskim pressingu i zagęszczając środek. W momencie, kiedy piłka zagrana jest właśnie w ten sektor, następuje agresywny doskok do przeciwnika i próba odebrania piłki. Prym wiodą w tym środkowi pomocnicy Elliott Anderson, Ryan Yates oraz Nicolas Dominguez. Ze wszystkich piłkarzy Nottigham jedynie Ola Aina podjął więcej prób odbiorów w tym sezonie. Po odbiorze piłki Forest nastawione jest na kontrataki z wykorzystaniem szybkości Anthony’ego Elangi czy Calluma Hudsona-Odoia. W tym celu nie mając piłki stosują oni ustawienie 4-2-4, aby w momencie przejęcia skrzydłowi byli bliżej bramki przeciwnika.
W taki sposób Forest pokonali chociażby Liverpool na Anfield. Co prawda, Espirito Santo zmodyfikował nieco plan na to spotkanie, wystawiając kosztem nominalnych skrzydłowych na bokach pomocy zawodników środka pola. Niemniej jednak, to dopiero po wejściu Elangi i Hudsona-Odoia Nottingham zaczęło stwarzać jakiekolwiek sytuacje. Jedna z nich zakończyła się golem, co wystarczyło do wywiezienia kompletu punktów. Przez cały mecz ekipa z City Ground skutecznie broniła się w niskim bloku, nie stosując praktycznie w ogóle wysokiego pressingu. Wówczas taki plan okazał się skuteczny. Mimo to, kolejne mecze z czołówką – oba przegrane 0:3 przeciwko Arsenalowi i Manchesterowi City – zmusiły Espirito Santo do zmiany podejścia.
Bardziej odważne Nottingham
Generalnie nastawienie przez większość meczu było podobne do tego, co prezentowali wcześniej. Różnicę stanowiły jednak momenty odważniejszej gry. Fragmenty meczu, kiedy Forest zakładali wysoki pressing i przejmowali inicjatywę. To właśnie dzięki tym okresom Nottingham odnosiło zwycięstwa w dwóch ostatnich kolejkach. Ekipa z City Ground kompletnie zaskoczyła Czerwone Diabły w pierwszym kwadransie drugiej połowy, kiedy zdobyła dwie bramki i wyszła na prowadzenie 3:1. Jeden z goli padł właśnie po odbiorze piłki wysoko na połowie rywala. W tych 15 minutach po przerwie Nottingham oddało aż pięć ze wszystkich 11 strzałów. Co prawda, łączny wskaźnik xG tych uderzeń wynosił tylko 0,3, to i tak widoczna była zmiana nastawienia i chęć przejęcia inicjatywy.
Przeciwko Aston Villi z kolei Forest zostali do tego zmuszeni straconym golem w 62. minucie. Jednak od tego momentu przejęli całkowitą kontrolę nad meczem. W tym czasie oddali aż dziewięć strzałów, natomiast rywale jeden – i to dopiero w 97. minucie. Warto wspomnieć też o nieuznanym golu Chrisa Wooda ze względu na minimalnego spalonego. Oczywiście Forest musiało gonić wynik, jednak po strzelonej bramce mogło się cofnąć, doceniając jeden punkt przeciwko teoretycznie silniejszemu rywalowi. Tak się jednak nie stało. Nottingham korzystając ze sprzyjających momentów dążyło do zwycięstwa, czego najlepszym dowodem jest strzelony gol na 2:1. Po stracie piłkarze Forest momentalnie odebrali piłkę i zdobyli bramkę.
Umiejętność wykorzystywania momentów
W obu tych spotkaniach Nottingham potrafiło wykorzystać swoje momenty. Kiedy czuli, że są na fali, podchodzili wyżej, starając się przejąć inicjatywę. Zarówno przeciwko The Villans, jak i Czerwonym Diabłom przez większą część meczu Forest wcale nie byli lepsi. Co prawda, w spotkaniu z Aston Villą mieli znacznie wyższy wskaźnik xG (2,29 – 0,39), jednak większość sytuacji została wypracowana dopiero po straconym golu. Przeciwko United stworzyli nawet mniej okazji niż ich rywal (1,47 – 0,65), choć w dużej mierze mogło to wynikać z tego, że niemal przez cały mecz ekipa Rubena Amorima musiała gonić wynik.
Po tych dwóch spotkaniach można dojść do prostego wniosku – czy Nottingham nie powinno grać bardziej ofensywnie? Skoro w obu tych meczach wszystkie bramki strzelali właśnie w momentach, kiedy podchodzili wyżej i grali odważniej, to czy nie powinni tego robić częściej? Zresztą w swoim składzie Forest ma piłkarzy, którzy komfortowo czują się z piłką przy nodze. Morgan Gibbs-White czy Elliot Anderson dzięki swoim umiejętnościom potrafią zrobić różnicę w ostatniej tercji boiska. Chris Wood z kolei jest jednym z najlepiej grających w powietrzu napastników w Premier League. Wszystkie te elementy sprzyjają grze w ataku pozycyjnym, więc teoretycznie miałoby to sens.
Z drugiej strony takie nastawienie wymaga gry na znacznie większej intensywności. Wysoki pressing wiąże się z większą liczbą sprintów i pokonywaniem dłuższego dystansu. Nawet najlepiej przygotowane do tego zespoły nie są w stanie tak grać przez cały mecz. Trzeba wiedzieć, kiedy odpocząć i zebrać siły. Najlepsze drużyny robią to z piłką przy nodze zmuszając przeciwnika do biegania za nią. Nottingham nie jest jednak jeszcze na tym etapie rozwoju, aby tak grać przeciwko czołówce. Dlatego też odpoczywają po prostu oddając piłkę przeciwnikowi i czekając na niego na własnej połowie. Co ważne, Nuno Espirito Santo wie jednak, kiedy jego zespół może podkręcić tempo i wykorzystać swoje momenty sprzyjające.