Lech Poznań został mistrzem Polski w sezonie 2024/25. Rok temu w ostatniej kolejce przy Bułgarskiej w meczu z Koroną Kielce kibice w wyrazie protestu przeciwko fatalnej grze zespołu prowadzonego wówczas przez Mariusza Rumaka urządzili sobie piknik puszczajac z głośników najpopularniejsze piosenki, a w tym sezonie świętowali tytuł. Niels Frederiksen odmienił oblicze drużyny, pokazując, że w kadrze Kolejorza jest mnóstwo talentu.
MISTRZ, MISTRZ, KOLEJORZ!!!#MAJ9TER pic.twitter.com/lMZt3Wa9Nr
— Lech Poznań (@LechPoznan) May 24, 2025
Walka pomiędzy sufitem, a podłogą
Walka o mistrzostwo Polski na ostatniej prostej toczyła się pomiędzy Lechem Poznań, a Rakowem Częstochowa. Była to swego rodzaju rywalizacja między zespołem z najwyższą podlogą, a drużyną z najwyższym sufitem. Raków na przestrzeni całego sezonu był bardzo regularny, zawiesił sobie wysoko poprzeczkę i nie schodził poniżej pewnego, całkiem wysokiego, poziomu. Miał bardzo wysoko ustawioną podłogę oznaczającą w tym kontekście najgorszy możliwy występ. Zespół Marka Papszuna nie rozgrywał jednak imponujących meczów, po których zachwytów nie byłoby końca. Nie miażdżył rywali. Ich sufit – oznaczający analogicznie najlepszy możliwy występ – nie był ustawiony wysoko jak na zespół walczący o mistrzostwo.
Z Lechem było natomiast odwrotnie. Podopieczni Nielsa Frederiksena mieli znacznie wyżej zawieszony swój sufit. Kiedy wchodzili na najwyższe obroty, nie było w Polsce zespołu, który mógłby ich zatrzymać. Potrafili rozgrywać mecze, po których nawet kibicom rywali pozostało tylko wstać i klaskać. Występy Kolejorza były jednak o wiele bardziej sinusoidalne. Zdarzały się również spotkania, które fani jak najszybciej musieli wymazać z pamięci. Występy nieprzystające poziomem do zespołu biorącego udział w wyścigu mistrzowskim. To była podłoga Lecha Poznań, ustawiona znacznie niżej niż w przypadku Rakowa.
Gol na wagę tytułu w sumie idealny na potwierdzenie tezy, że Lech nie ma swojego stylu 🙃
— Jakub Żubrowski (@Jakub_Zubrowski) May 24, 2025
Gratulacje @LechPoznan 🥇 pic.twitter.com/jJoMKDPkVX
Choć w końcowej tabeli oba kluby dzieli tylko punkt, tak widać w niej różnice między zespołami. Raków – jako drużyna z najwyższą podłogą – był specjalistą od unikania porażek. Zanotował ich pięć w porównaniu do ośmiu Lecha. Niemniej jednak, odniósł aż dziewięć remisów, o pięć więcej od ich rywali. Kolejorz – jako zespół bardziej sinusoidalny, z niższą podłogą, ale wyższym sufitem od Rakowa – unikał częstego podziałów punktów i specjalizował się w wygrywaniu meczów.
Świetna jesień, słabsza wiosna
W rundzie jesiennej Lech Poznań był zdecydowanie najlepszym zespołem w Ekstraklasie. Niels Frederiksen od początku przestawił zespół na sposób gry oparty o posiadanie piłki, ale mający na celu jak najszybciej robić użytek z wolnych przestrzeni między liniami lub za linią defensywy rywala. Taki sposób gry sprawiał, że Kolejorz skutecznie kontrolował mecze, a zarazem tworzył wystarczająco wiele okazji. Nie tylko strzelał dużo bramek, ale także nie tracił ich wiele. Średnia punktów jesienią wyniosła 2,11 pkt/mecz (co nie jest o wiele wyższym wynikiem niż wiosną, gdy zdobywali 2 pkt/mecz), natomiast w trakcie przerwy zimowej w klubie musieli mieć poczucie, że powinni mieć kilka „oczek” więcej. Z Puszczą przegrali po kontrowersyjnej czerwonej kartce dla Michała Gurgula na początku spotkania. Przegrane z Motorem oraz Widzewem były raczej niezasłużone, ponieważ to Lech miał w nich przewagę.
Kiedy słyszę Lech, widzę widowiska z Legią, Jagiellonią, Pogonią, Widzewem czy Puszczą. Widzę genialne momenty Afonso Sousy, Alego Gholizadeha czy Patrika Wålemarka. Widzę świetny, elastyczny, powtarzalny atak pozycyjny.
— Mateusz Janiak (@eMJot23) May 24, 2025
Brawo Lech, Kolejorz KKS. Zasłużenie.
W rundzie wiosennej Lech juz coraz rzadziej doskakiwał do sufitu. Mecze, w których osiągnął najwyższy poziom lub chociaż się do niego zbliżył, możemy policzyć na palcach jednej ręki: otwarcie rundy z Widzewem (4:1), pogrom Puszczy (8:1), wygrana ze Stalą (3:1) oraz – gdyby przymknąć oko na początkowe 30 minut – zwycięstwo z Pogonią w Szczecinie (3:0). Zespół Frederiksena dojechał do mety na oparach, przepychając sporo meczów indywidualnymi umiejętnościami swoich ofensywnych piłkarzy:
- Zwycięstwo z Legią w przedostaniej kolejce – gol Aliego Gholizadeha po indywidualnej akcji
- Wygrana z Zagłębiem – dublet Patrika Walemarka
- Zwycięstwo z Koroną – dwie świetne asysty Patrika Walemarka
- Wygrana z Cracovią – piękne uderzenie Afonso Sousy z dystansu na 2:1
Poza tym Lechowi udawało wygrywać się wiele stykowych meczów lub spotkań, w których prezentowali się dobrze, ale w pewnych fragmentach tracili kontrolę za bardzo jak na drużynę walczącą o tytuł.
Lech Poznań wykorzystał indywidualności
Lech Poznań minimalnie wyprzedził Raków Częstochowa, dlatego też trudno podważać tezę, iż inwestycje poczynione przez KKS w ostatnich latach przechyliły trofeum mistrza Polski w stronę stolicy Wielkopolski. Mikael Ishak, Afonso Sousa, Patrik Walemark i Ali Gholizadeh strzelili w minionym sezonie Ekstraklasy łącznie 50 goli dla Lecha. To prawie 3/4 dorobku całego zespołu (68 goli) i tylko o jedno trafienie mniej od… całego Rakowa Częstochowa. Mikael Ishak przy Bułgarskiej gra już od dłuższego czasu, ale Afonso Sousa, Ali Gholizadeh i Patrik Walemark przychodzili w trzech ostatnich latach. Latem 2022 roku Lech wyłożył 1,2 na Sousę, rok później sprowadził Gholizadeha za 1,8 mln euro, a przed startem obecnego sezonu wypożyczył Walemarka, którego zimą wykupił za 1,8 mln euro. To były inwestycje – w przypadku Ishaka za taką możemy potraktować podpisanie z nim nowego kontraktu – które spłaciły się w walce o mistrzostwo Polski.
50 goli w sezonie ligowym Lech dostał od kwartetu Ishak (21), Sousa (13), Golizadeh (8), Walemark (8).
— Krzysztof Marciniak (@Marciniak_k) May 24, 2025
Mistrz miał na kogo liczyć w ofensywie. Wygrywali mecze, pomagali wychodzić z trudnych sytuacji.
Posiadanie w składzie zawodników o umiejętnościach przewyższających średni poziom ligowy to jedno, wykorzystanie ich – drugie. Niels Frederiksen zapewnił największym gwiazdom platformę do wyrażania swojego talentu. Lech starał się przejąć piłkę i nastawiał się na grę przez środek, na mijanie podaniem formacji pomocy rywala i znajdowanie graczy ustawionych między liniami, którymi często byli Sousa, Walemark i Gholizadeh. Lech z reguły budował ataki pozycyjne w ustawieniu 3-1-5-1, z trzema „10-tkami”, które były kluczowymi postaciami w modelu gry Nielsa Frederiksena. Mając niżej ustawionych zawodników z dobrym podaniem przeszywającym (Michał Gurgul, Antonio Milic, Antoni Kozubal) Lech częściej dawał możliwość wykazania się graczom ustawionym między liniami. Mistrzostwo Kolejorza jest więc głównie zasługą piłkarzy ofensywnych, jednak prawdopodobnie nie zrealizowałoby się ono, gdyby nie odpowiednio przypisana im przez trenera rola w odpowiednim systemie.