W ostatnich latach połączenie walki o mistrzostwo Polski z dobrymi rezultatami w europejskich pucharach to dla klubów Ekstraklasy „mission impossible”. Rok temu Lech rozpoczął sezon od falstartu i choć z czasem udało im się pozbierać to nie prezentowali się tak dobrze, jak w Lidze Konferencji. Dwa lata temu Legia zdobyła 6 punktów w grupie Ligi Europy z Leicester, Napoli i Spartakiem Moskwa, a przerwę zimową spędzała jedno miejsce nad strefą spadkową. W post-pandemicznym sezonie 2020/21 Kolejorz grający w LE zakończył sezon dopiero na 11. miejscu. Czy Raków zdoła dokonać niemożliwego?
Przygotowania pod Europę
Oczywiście, Raków wciąż nie jest pewny gry na jesień w europejskich pucharach. Niemniej jednak, po wyeliminowaniu Flory Tallinn wystarczy wygrać im jeden dwumecz z nadchodzących trzech, aby znaleźć się w fazie grupowej Ligi Konferencji, co jest celem minimum w Częstochowie. Biorąc pod uwagę, że ścieżka mistrzowska jest o wiele łatwiejsza niż niemistrzowska – musiałby wydarzyć się cud, aby Raków nie musiał w tym sezonie łączyć ligi z europejskimi pucharami. Michał Świerczewski wraz z osobami decyzyjnymi w klubie przygotowują się do gry w Europie już od dawna.
Podczas pierwszej przygody, latem 2021 roku, zespół nie był wówczas jeszcze gotowy na awans. Mimo to ich marzenia pogrzebał dopiero Gent w fazie play-off, więc widząc jak niewiele zabrakło do Ligi Konferencji Medaliki poszerzyły kadrę. Rok temu też jednak nadzieja na grę w fazie grupowej LKE legła w gruzach na ostatniej przeszkodzie, jaką była Slavia Praga. Rozbudowana kadra pozwoliła jednak Rakowowi zdobyć mistrzostwo, które po poszerzeniu europejskich pucharów o Ligę Konferencji praktycznie daje przepustkę do gry w Europie na jesień. Sposób działania na rynku transferowym Rakowa sprawia wrażenie, jakby właśnie kierowali się tą myślą. Nie czekając na przypieczętowanie awansu do fazy grupowej któregoś z pucharów przystąpili do ofensywy transferowej. Przed 11 lipca, czyli oficjalnym startem sezonu meczem z Florą Tallinn ściągnęli aż 9 zawodników i wykupili na stałe Stratosa Svarnasa.
Nie były to jednak transfery na „już”. W meczu z Florą Tallinn w Częstochowie Dawid Szwarga postawił w wyjściowej jedenastce na komplet piłkarzy, którzy byli w klubie w poprzednim sezonie. We wczorajszym meczu rewanżowym jedynym nowym nazwiskiem, które pojawiło się w podstawowym składzie był natomiast Łukasz Zwoliński. Nawet rekordowy transfer klubu, John Yeboah jest spokojnie wprowadzany do zespołu. Raków przeprowadził wzmocnienia uważając, że nowi zawodnicy bardziej potrzebni będą we wrześniu niż w lipcu.
Raków ma szeroką kadrę
Czas więc na dokładną analizę kadry Rakowa Częstochowa. Mówi się, że aby skutecznie walczyć na dwóch frontach trzeba mieć dwóch dobrych, równorzędnych piłkarzy na poszczególnych pozycjach pasujących do modelu gry zespołu. Jak wygląda to w Rakowie – widzimy na poniższym obrazku.
No i trzeba przyznać, że prezentuje się to naprawdę solidnie. Jeśli zespół nie dopadnie plaga kontuzji lub klub nie przeprowadzi nagle niespodziewanej wyprzedaży to uważamy, że jest to kadra, która jest w stanie powalczyć o obronę tytułu przy jednoczesnych przyzwoitych wynikach w europejskich pucharach.
Są oczywiście pozycje, co do których można mieć zastrzeżenia. Gryszkiewicz ciągle ma kontuzje i od momentu przenosin do Częstochowy zimą nie zagrał jeszcze ani minuty w pierwszym zespole. Rozwiązanie na wypadek absencji Rundicia? W poprzednim sezonie na pół-lewym stoperze dobrze spisywał się Svarnas, a jeśli Dawid Szwarga koniecznie chce tam piłkarza lewonożnego to może sięgnąć po Kamila Pestkę. Pięciu solidnych środkowych obrońców na trzy pozycje (zakładając, że Adnan Kovacevic sprowadzony z Ferencvarosu, czyli mistrza Węgier i uczestnika Ligi Europy poprzedniego sezonu nie okaże się szrotem) to wystarczająca głębia.
Drugim potencjalnym problemem może być absencja Tudora, ponieważ to piłkarz wyjątkowo ważny dla zespołu, a jego naturalny zmiennik, Deian Sorescu jeszcze pół roku temu nie był chętnie widziany w Częstochowie. W razie gdyby Rumun nie spełniał oczekiwań to doświadczenie z gry na tej pozycji ma Mateusz Wdowiak. Problem jednak w tym, że 26-latek ma jeszcze w tym okienku odejść do Zagłębia Lubin.
Bogactwo w ofensywie
O ile w defensywie, a zwłaszcza na środku obrony, trenerzy zazwyczaj stawiają na zgranie formacji i rzadko dokonują rotacji na tych pozycjach, tak gracze ofensywni pokonują w meczu więcej kilometrów i częściej potrzebują odpoczynku. Dlatego też na tych pozycjach głębia kadry jest najważniejsza. Raków o to zadbał. Obecnie nawet bez kontuzjowanego Iviego Lopeza walka o miejsce między „10-tkami” iskrzy. Możemy założyć pesymistyczny scenariusz, że Wdowiak odejdzie, a dla 18-letniego Dawida Drachala podstawowy skład Rakowa to będą za wysokie progi. Wówczas przy kontuzjowanym Ivim Lopezie zostaje tylko trzech zawodników, jednak na tej pozycji może zagrać także Vladyslav Kochergin (dla którego to nawet bardziej naturalna rola, ale ze względu na balans zespołu wpisaliśmy go na grafice do środka pomocy) oraz Maxime Dominguez.
W środku pola na dwie pozycje jest aż sześciu chętnych, choć tutaj przy absencji Papanikolaou lub Ledermana spekulujemy problemy. Wiosną obok Greka często grał Kochergin, ale Dawid Szwarga mocniej stawia na wychodzenie spod pressingu krótkimi podaniami niż miało to miejsce pod wodzą Marka Papszuna i środkowi pomocnicy mają nieco inne zadania. Częściej grają na większym ryzyku i pod większą presją na własnej połowie. W pierwszym meczu z Florą nieobecny był Papanikolaou i Ukrainiec w środku pomocy, mimo zdobycia bramki, wypadł średnio. Tutaj nie martwimy się więc o głębie składu, a bardziej o jakość w kontekście wymagań nowego trenera od środkowych pomocników (choć musimy zaznaczyć, że jesteśmy na bardzo wczesnym etapie sezonu i pierwsze wrażenia mogą być mylne).
Raków w poprzednich sezonach korzystał na grze mistrza Polski w Europie
Teraz to pozostałe kluby, które nie zakwalifikują się do europejskich pucharów będą liczyć, że częstochowianie wypiszą się z walki o mistrzostwo przez zbyt napięty terminarz. Aby jednak nie stanąć w miejscu, a stale notować progress, jaki z roku na rok Raków robi – klub musi sukcesywnie, sezon w sezon meldować się w europejskich pucharach. Takie są zapewne ambicje właściciela i to prawdopodobnie najtrudniejszy krok, jaki klub musi wykonać. Być może dlatego Marek Papszun powiedział „basta”. Mimo, że w znacznym stopniu otrzymałby narzędzia do zrealizowania tego wyzwania.